Często narzekamy na schematyczność i przewidywalność oglądanych filmów. Mimo to nadal najbardziej angażujemy się w proste historie, w których zagubiony bohater ma szansę na odmianę życia. Jesteśmy jeszcze bardziej poruszeni, gdy czynnikiem zapewniającym zmianę jest miłość. Autorzy „Party Girl”: Claire Burger, Samuela Theisa i Marie Amachoukeli-Barsacq wykorzystują opisany model, jednak inaczej rozkładają akcenty. Tu już nie miłość i polepszenie jakości życia są najwyższą wartością, lecz bezkompromisowość i wierność sobie.
Angélique to sześćdziesięcioletnia pracownica nocnego klubu, niegdyś jego najlepsza tancerka. Jej dotychczasowe życie diametralnie odmieniają oświadczyny Michela, byłego górnika, stałego bywalca lokalu. Angélique godzi się z przebywającą w rodzinie zastępczej córką oraz zapoznaje przyszłego męża z trójką pozostałych dzieci. Rodzinna sielanka nie trwa zbyt długo. Bohaterka tęskni za koleżankami i nocnym życiem, nie potrafi zmienić swojego zachowania – nadal podrywa mężczyzn w barach, upija się i mówi przez to rzeczy, których później żałuje. Zakochany w niej Michel wybacza jej niedojrzałe postępowanie, dzieci Angélique kibicują ich związkowi. Kobieta jednak nie wie, czy naprawdę kocha swojego nowego partnera.
„Party Girl” często porównuje się do kina takich reżyserów, jak Mike Leigh, John Cassavetes i Rainer Werner Fassbinder. Odwołanie do kina ostatniego z twórców wydaje mi się szczególnie uprawnione. Angélique żyje niekonwencjonalnie, wbrew społecznym oczekiwaniom. Choć na pierwszy rzut oka bohaterka wydaje się odpychającą, infantylną i nieodpowiedzialną osobą, to stopniowo zaczynamy podziwiać jej odwagę, nonkonformizm i umiejętność życia na własnych warunkach. Podobnie jak bohaterki Fassbindera, tak i protagonistka „Party Girl” to niejednoznaczna postać, której nie da się zamknąć w psychologicznym schemacie. Ciekawy jest również kontekst społeczny: Angélique mieszka przy granicy Francji i Niemiec, mówi w obu językach. Bohaterka, która żyje na styku dwóch kultur, jest też rozdwojona wewnętrznie. Jest matką i party girl, dojrzałą kobietą, zachowującą się jak nastolatka, która właśnie znalazła się w granicznym punkcie życia.
Film trójki reżyserów to jednak dużo więcej niż emocjonalnie angażujące kino społeczne. To fabularyzowany dokument, zainspirowany życiem Angélique. W filmie widzimy jej dzieci, jej autentyczne stroje i biżuterię, a w role osób spoza rodziny wcielili się naturszczycy. Tym, co najbardziej wyróżnia „Party Girl”, jest historia powstania produkcji. Angélique jest matką reżysera, który wraz z przyjaciółkami postanowił stworzyć o niej film. Samuel Theis gra tu samego siebie, a relacja matka–syn jest niezwykle ważna dla dramaturgii filmu. Warto porównać ten obraz z „Mamą” Xaviera Dolana, w którym podobnie nieszablonowa, niepasująca do obowiązujących wzorców rodzina imponowała wzajemną miłością i zrozumieniem.
„Party Girl” ciekawie wypada także w zestawieniu z niedawno prezentowaną na ekranach polskich kin „Glorią” Sebastiána Lelio. Gloria bardziej odpowiadała społecznym wymogom – zadbana i gustownie ubrana, z normalną pracą, po odchowaniu dzieci znalazła czas na randki i imprezy. Dla obu bohaterek nowe związki są źródłem problemów, wyrzeczeń i niechcianych kompromisów. Romanse, które odmieniają życie na lepsze, okazują się idealistyczną mrzonką.
„Party Girl” to film złożony z bardzo dobrych elementów. Na szczególną uwagę zasługuje znakomita rola Angélique Litzenburger, która swoją energią i osobowością wypełnia każdy kadr. Równie dobra jest muzyka. Pojawiający się pod koniec filmu utwór „Party Girl” Chinawoman intensyfikuje nastrój dzieła i zostaje z widzem na długo po seansie. Forma także nie daje powodów do narzekań. Werystyczne, niemal dokumentalne zapisy rodzinnych rozmów przy stole przeplatają się z wysmakowanymi zdjęciami wypełnionego czerwonymi i niebieskimi światłami nocnego klubu. Pojawiają się też sceny, w których realizm miesza się z magią. Jedną z nich jest rodzinne wyjście na festyn, na którym nad głową Angélique przelatują kolorowe balony. Bohaterka wpatruje się w nie niczym mała dziewczynka.
„Party Girl” stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Nie są to pytania dotyczące fabuły czy przyszłych losów Angélique, lecz odnoszą się do naszego życia, naszych wyborów i naszej wolności. Czy jesteśmy niewolnikami konwenansów i cudzej opinii? Czy bylibyśmy w stanie walczyć o nasze przekonania tak jak bohaterka? „Party Girl” to emocjonalny pocisk, intensywne i intymne przeżycie, o którym trudno zapomnieć. Bolesne i nieprzyjemne jak najgorszy kac.
„Party Girl”
reż. Claire Burger, Samuel Theis, Marie Amachoukeli-Barsacq
premiera: 15.05.2015