Wystawa poezji? Brzmi niedorzecznie. I w tym (między innymi) rzecz – w brzmieniu i w sprzeciwie wobec tradycyjnie przyjętej dorzeczności. Wystawa „Głos i fonem” to zaprzeczenie utrwalonego konwencją stanu rzeczy, to zrzeczenie się roszczeń do wszelkich obostrzeń na rzecz pluralizmu. To urzeczenie (i urzeczowienie) pismem i głosem – tymi dwoma, z nich zaś największy jest fonem.
„Głos i fenomen” Jacquesa Derridy to ostateczne rozliczenie z logocentrycznym ustrukturyzowaniem rzeczywistości. To wyjście poza to, co dominujące i utrwalone jako esencjonalna istota ku temu, co pograniczne, wykluczone. To zanurzenie, nurzanie się w różNICy. To zwrot (nie przełom) ku pęknięciom, niejasnościom. Ku pismu. Głos wyzwolony zostaje z podporządkowującego uporządkowania jako przezroczysty znak i nabiera kolorów, smaków, zapachów, sensów, dźwięków, a nawet wiatru w żagle; przestaje nabierać na swoją obecność.
„Głos i fonem”, pozbawiony zgłoski „en” w stosunku do Derridiańskiej inspiracji, właśnie w nieobecności znajduje swoją (nieesencjonalną) istotę. Wyraża bunt wobec tradycyjnego powiązania literatury wyłącznie z tekstem pisanym; wyraża się, gdy to nie na miejscu. Zrzuca książki z bibliotecznych półek i zastępuje je ożywionymi słowami. Słowo – krzyczy – to nie tylko zbitka konwencjonalnych znaków na papierze. Słowo to obraz, kształt, kompozycja; ale i wyjście poza wzrok (w mrok?) – słowo to (zwłaszcza) dźwięk, to smak, to dotyk, to zapach; to film, muzyka, plastyka (umysłu) – słowo brzmi w mediach, nowych mediach i intermediach. Jest jednorazowe, kontekstualne – dlatego najodpowiedniejsza dla niego jest właśnie wystawa. Wystawiać poezję na konfrontacje, dialogi – czy nie o to właściwie w niej chodzi?
W niewielkim pomieszczeniu zatem skupione (i nieprzekupne) zostały wiersze. Bo chyba właśnie ‘wiersz’ zdaje się klasyfikacją odbiorczo najtrafniejszą – konwencja naznaczyła go piętnem wieloznaczności, sprzeciwu wobec zakorzenionych przeświadczeń oraz poszukiwań przestrzeni niejasnych i podskórnych. Tak też zachowują się teksty wystawowe. Materialne (wizualno-dźwiękowe), interaktywne eksponaty, z jednej strony, przysłuchują się cybernetycznym (wizualno-dźwiękowym), interaktywnym i wyświetlanym na ekranach komputerów eksponatom – z drugiej. A zatem „Dźwięki 2” Tomasza Wilmańskiego, opowieść zapisana na obrazie i opowiedziana jednym ciągiem przez syntezator mowy, bez spacji, świateł i przerw na oddech podejmuje polilog z „cmn_krg” Łukasza Podgórniego – siecią samogłosek, które za sprawą wirtualnych ruchów widza (czytelnika?) wizualnie i audialnie krążą wokół centrum, wokół inspiracji – na przykład wiersza Władysława Broniewskiego. „a-a-a-a” Joanny Adamczewskiej, zbiór polskich onomatopei nadrukowanych na przezroczystych płytkach z możliwością ich obracania przez widza (czytelnika? słuchacza?) rzucają się cieniem na „Rzut okiem analogowej kamery na poezję cybernetyczną w perspektywie aksjologicznej” Leszka Onaka – chronicznie powtarzające się fragmenty programów telewizyjnych z nakładającymi się stopniowo wypowiedziami kolejnych postaci, które prowadzą kakofoniczny dialog o wartościach. Opowiedziana kobiecym głosem relacja z dnia przeżytego osobno każdym ze zmysłów, utrwalona na pięciu płytach w „Dzienniku zmysłów” Małgorzaty Dawidek Gryglickiej, ujawniająca symultaniczność istnienia, wielowarstwowość – także literatury (jak wyglądałby człowiek wyłącznie naoczny, bez innych zmysłów? jak by brzmiał, jak by czuł?) – koresponduje z wyświetlanymi na ekranie wierszami cybernetycznymi Romana Bromboszcza (br0mb0x) i Leszka Onaka. Przy środkowej ścianie spotyka się z kolei „Deprywacja semantyczna” Tomasza Misiaka – maszyna do pisania z czarną kartką gotową do zapełnienia czarnym drukiem przez widza (czytelnika? działacza?) – z tekstami cyberpoetów związanych z Rozdzielczością Chleba oraz Ha!artem (Leszek Onak, Roman Bromboszcz i Łukasz Podgórni – sygnatariusze manifestów poezji cybernetycznej) i przenoszących w przestrzeń wystawową analogowe wydruki cyfrowych zakłóceń, kompilacji, kombinacji i układów liter, internetowych szumów – poezji jako miejsca na dysku. Środek pomieszczenia wikła się w kolejne politomie – „Fonemy szczelinowe” Romana Bromboszcza, styropianowe formy fonemów, które widz (działacz? artysta?) może dowolnie układać, grają z „Double bind” tegoż autora – wyświetlonym na podłodze zrzutem ekranu, w którym widz (artysta? poeta?) może zmieniać litery na inne znaki i tworzyć własny anty kod językowy oraz zagęszczać i zmieniać położenia liter tak, że tekst zaczyna przybierać nowe kształty.
Wystawa dekonstruuje zatem nie tylko przewagę jednego ze zmysłów i jednej z form istnienia słowa w literaturze, ale także rolę odbiorcy w kształtowaniu dzieła. Odbiorca to widz, czytelnik, słuchacz, działacz, artysta i poeta; to fragment rzeczy, która przeczy. Odbiorca odbiera tekst zmysłami i odbiera tekst autorowi – skreśla Broniewskiego, skreśla Podgórniego i podpisuje się pod spodem sam – pozostawia Derridiańską kontrasygnatę. Układa cienie onomatopei na ścianie tak, aby znakowo i znacząco wykrzykiwały to, na co akurat ma och!otę. Przysłuchuje się ciągowi fonemów i wyłuskuje pojedyncze słowa – lepi z nich własną historię własnym językiem. Stuka w klawisze – pisze.
Wiersz staje się zatem (u)tworem z gruntu jednorazowym – to samo ułożenie światła, liter, cyfr, słów, dźwięków przydarza się tylko (te)raz. Te same kombinacje dzieł, te same dialogi przez nie przeprowadzane nie powtórzą się nigdy. Struktura spada z piedestału z hukiem – na powierzchnię wychodzą szczeliny, pęknięcia, aporie, zakłócenia, pętle (audiowizualne), przejęzyczenia. Pismo miesza się z głosem, odgłosem, wygłosem, pogłosem, postgłosem – te zaś mieszają szyki. Białoszewskie Wystawowe szumy, zlepy, ciągi negują logocentryczną ciągłość, jedyność. Wchodzą w logoreiczny fragment, w ciemność, w język, więzy. Rzucają się w przepaść, by zapaść w (nie)pamięć. Kluczą między wykluczeniami. Dzielą – jak dzieła, jak rozdzielczość – i łączą (jak złącza). Odmieniają – przez przypadki, nisze, nieobecności; odmieniają słowa i podziały. Działają – jak działa – na kilka frontów.
„Głos i fonem”
10.– 16.05.2013 w godz. 15–18
Galeria Siłownia
Poznań, Al. Marcinkowskiego 20a