W swym najnowszym filmie bracia Taviani wracają do początków drogi twórczej. „Cezar musi umrzeć” to ich pierwszy od wielu lat obraz dokumentalny, który paradoksalnie zrealizowali z większym naciskiem na stronę estetyczną zdjęć niż w przypadku wielu swych wcześniejszych dzieł fabularnych. Film wysmakowanymi kompozycjami w czerni i bieli, silnymi kontrastami wizualnie jest zaskakująco bliski rozmachowi adaptacji literatury w interpretacji braci – „Powinowactwom z wyboru” Goethego i „Zmartwychwstaniu” Tołstoja. Trudno się jednak dziwić dbałości o detale – Taviani zrealizowali film w więzieniu Rebibbia, podpatrując w nim kulisy przygotowań do przedstawienia Szekspirowskiego „Juliusza Cezara” w wykonaniu penitencjariuszy. Wbrew dokumentalnej formule, bracia trochę przekornie powracają więc znów do literatury, tyle że chcą nam pokazać napięcie, które wytwarza się między nią a „wykonawcą” i „odbiorcą”.
„Cezar musi umrzeć” rozpoczyna się od prezentacji scen z przedstawienia dramatu Szekspira (są to jedyne sceny zarejestrowane w kolorze). Po zebraniu oklasków więźniowie powracają do cel, a publiczność wychodzi z budynku: jest jasny, słoneczny dzień. Zestawienie mroku i światła z prologu stanie się tym silniejsze, gdy w dalszej, głównej części filmu wraz z braćmi Taviani cofniemy się do przeszłości, by śledzić kulisy powstawania spektaklu, przedstawione już w czerni i bieli. Za pomocą tej gry przeciwieństwami filmowa rzeczywistość wydaje się zarazem odrealniona, jak i niezwykle namacalna. Powolne zapoznawanie się bohaterów z Szekspirowską sztuką przerywają momenty z ich codziennego życia. Coraz trudniej jest jednak wyznaczyć granicę między literaturą a rzeczywistością.
Osobiste porachunki, głęboko przeżywane emocje więźniów są ich siłą i to na ich podstawie budują swoje role w sztuce. Gdy proszeni są w czasie wstępnych przesłuchań, by wypowiedzieli swoje dane osobowe w dwóch „wariantach” dramatycznych – na przejściu granicznym przy pożegnaniu z ukochaną i w sytuacji, gdy są zmuszani do ich podania – ich tłumione emocje atakują nas z przerażającą siłą. Bracia Taviani z prawie sadystyczną przyjemnością zmuszają widza do konfrontacji z jego wyobrażeniami na temat więźniów. Grając w zakładzie karnym role kryminalistów, a w czasie prób antycznych Rzymian, sportretowani w bliskich planach bohaterowie zostają wyrwani z anonimowej kategorii. Z upływem kolejnych scen, gdy zarówno widownia, jak i aktorzy-amatorzy coraz bardziej się angażują w Szekspirowski tekst, poszukując zgodności postaci rzeczywistych z bohaterami dramatu – dochodzi do głosu poruszający humanizm i wrażliwość twórców filmu. Czy dając się wciągnąć w pułapkę identyfikacji, zbliżamy się bardziej do postaci sztuki, czy do odgrywających ich penitencjariuszy?
Z pomocą kultury Taviani chcą przekroczyć ograniczenia swojej widowni i złamać jej uprzedzenia, poszukując wraz z nią człowieczeństwa u członków mafii i drobnych przestępców (zbrodnie ulegają zresztą w „Cezarze…” wyliczeniu, są jak podpis pod twarzami bohaterów). Więźniowie grają swoje „podwójne” role z dużą odwagą, ożywiając postaci antycznej historii siłą swoich emocji, zniszczonych przez wieloletnie uwięzienie. Zamknięci i zniewoleni, wykorzystują swoje psychiczne pęknięcie. Historię odkrywania w sobie człowieka w „Cezar musi umrzeć” można potraktować jako kolejną wariację na temat, podjęty przez Tavianich w 1977 w obrazie „We władzy ojca”. Główny protagonista, Gavino Ledda, zostaje zmuszony przez głowę rodziny do wieloletniego życia w odosobnieniu przy wypasie owiec w górach Sardynii. Bohater, pozbawiony możliwości wyboru, bity i poniżany przez swojego padre padrone, dopiero w czasie służby wojskowej uczy się czytać, poznaje piękno języka włoskiego, łaciny i greki. Jego odrodzenie przez kulturę, studia i pracę naukową wyzwalają go spod władzy despotycznego ojca, tradycyjnego wieśniaka przywiązanego mocą tradycji do ziemi. W prologu filmu prawdziwy Gavino opowiada o swoim życiu, podaje kij aktorowi grającego jego ojca. Przenikanie się gry i fikcji z rzeczywistością i dramatem jednostki, temat meta-filmowych światów Taviani podejmują w dwóch skrajnie od siebie różnych obrazach: surowej, odpychającej, turpistycznej fikcji „We władzy ojca” i wysmakowanym, artystycznym dokumencie „Cezar musi umrzeć”.
Z pomocą kunsztu wizualnego Taviani subtelnie badają powierzchnię więzienia, które staje się wraz ze wszystkimi swoimi zaułkami złożoną przestrzenią do prób, co zarówno oddaje złożoność Szekspirowskiej materii, jak i przekracza ograniczenia jednej sceny (stąd zresztą płynie efektowność i siła obrazu „Cezara…”). W czasie przedstawienia (i seansu), czy przymusowego wspólnego przebywania w zakładzie zamkniętym, bohaterowie są pochłonięci zarówno przez samotność, jak i grupowe działanie. Być może „Cezar musi umrzeć”, wykorzystujący unikalną sytuację adaptacji ponadczasowego i ponadkontekstowego tekstu w specyficznej, zamkniętej przestrzeni więzienia, staje się równie uniwersalną opowieścią o współczesnym człowieku, pozbawianym przez instytucję swej jednostkowości i wtłaczanym w bezosobową zbiorowość? Poruszając ten problem z siłą dokumentu „inscenizowanego”, bracia Taviani unikają banału i manieryzmu, wciąż zaskakując widownię pomysłowością, której po pół wieku od debiutu nie zmienił upływ czasu.
„Cezar musi umrzeć”
reż. Paolo i Vittorio Taviani
premiera: 18.01.2013
Fot. dystrybutor filmu Aurora Films