Jan Berdyszak (1934–2014) – rzeźbiarz, malarz, grafik, autor instalacji, scenograf, pedagog, teoretyk sztuki – to bez wątpienia jeden z najciekawszych artystów czynnych w drugiej połowie XX wieku. Od lat koncentrował się na poszukiwaniu pierwotności obrazowania i wyzwalaniu form z konwencji artystycznych, wprowadzonych głównie przez sztukę renesansową, opartą na schemacie perspektywy i idei iluzji, która swoje apogeum znalazła w baroku. Twórca traktujący przestrzeń jako byt pierwszy – co zbliżało jego myślenie do filozofii Dalekiego Wschodu – de(kon)struował sposoby postrzegania, uznawane często za uniwersalne, oraz podawał w wątpliwość kulturowe nawyki, konfrontując odbiorców z tym, co zaskakujące, i otwierając ich na nieoczekiwane, różnorodne i (nie)wyrażalne. W moim odczuciu nie (u)da się po prostu napisać, kim był Jan Berdyszak – można jedynie spróbować „dotknąć” jakieś części jego gigantycznego dorobku, przyglądając się wybranym ideom, które były dla niego istotne.
Postawę artystyczną Jana Berdyszaka postrzegam jako bliską myśleniu Ludwiga Wittgensteina, który w liście do wydawcy „Tractatus logico-philosophicus” dobitnie podkreśla, że istotniejsze w jego dziele jest to, co nie zostało napisane, co sytuuje się poza granicami języka, poza możnością wyartykułowania w sensownych zdaniach. Wobec owego niewyrażalnego można więc jedynie milczeć albo liczyć na sytuację, w której wyłoni się samo: „I tak to jest: gdy się nie silimy, by wyrazić to, co niewyrażalne, n i c się nie zatraca. Niewyrażalne jest bowiem wtedy – niewyrażalnie – w wyrażonym z a w a r t e.” (Ludwig Wittgenstein w liście do Paula Engelmanna) Istnieją więc szczególne warunki „nie silenia się”, w których granice języka przestają być całkowicie „szczelne” i tym samym tracą moc zakreślania granic świata. Wittgenstein rolę filozofii upatrywał zaś w tym, że „przedstawiając jasno to, co wyrażalne, wskaże na to, co niewyrażalne”.
Analogiczna jak u Wittgensteina wiara w moc i wagę niewyrażalnego emanuje z dzieł i autokomentarza Jana Berdyszaka – dla Artysty niewyrażalne jest nieodzowne dla zaistnienia dzieła sztuki: „Niewyrażalne w sztuce jest zawartością, bez której o sztuce nie mówimy” („Szkicownik 118”). W swoich notatkach Artysta zapisał, że jedną z najistotniejszych kwestii jest kreowanie sytuacji, w których powstają szanse dla różnorodności: „Myślimy, rozmawiamy, każdy z nas ma jeszcze coś uzmysłowionego lub nie w swoim gęstym tle. Podążamy za poczuciem i respektowaniem różnic, które pracują na odmienność, a i na oczekiwane zaskoczenie. Wobec takiego postępowania słowo «konsekwencja» nic nie oznacza, bo nie zamierzamy, takie mam przekonanie, różnych problemów sprowadzić do wspólnego pozoru łatwej koncepcji”.
Twórczość Berdyszaka, pozostając wciąż na tropach niewyrażalnego, często „ucieleśnianego” przez pustkę i przestrzeń, jest pełna zaskakujących i różnorodnych niekonsekwencji, które – paradoksalnie – nadają jej konsekwentną tożsamość. Sztuka ta uzmysławia, że dosłowność odzwierciedlenia nie gwarantuje, nie pociąga za sobą podobieństwa, „dosłowności” obrazowej. Prace autora „Projektów wyobrażeń” zwracają bowiem uwagę na niezborność, wzajemną nieprzystawalność słów i obrazów, na nieopisywalność struktur wizualnych – tych zastanych w naturze, „zagnieżdżonych” w świadomości oraz tych wykreowanych przez artystę – za pomocą języka, który nie jest w stanie oddać ich różnorodności. Pozostaje więc jedynie przekroczenie słowa obrazem, pokazywanie zamiast mówienia, otwierające drogę ku niewyrażalnemu.
Wedle przestróg Wittgensteina rozum może się nabawić guzów, atakując granice języka – nie pozostaje więc nic innego jak poszukiwanie dla sztuki obszaru poza językiem. Berdyszak wielokrotnie podkreślał, że sztuka nie jest językiem, a wyobraźnia jawi się jako sfera funkcjonująca poza językiem, w której może nastąpić przekroczenie słowa, pokonanie niewysłowienia ufundowanego przez paradoks. Twórczość Berdyszaka pokazuje, że właśnie w obszarze wyobraźni niewyrażalne może się pojawić i zrealizować, potwierdzając, że to czego nie ma, czy też to, co nie zostało przedstawione lub napisane wprost, okazuje się istotniejsze od tego, co przedstawione, napisane, wyrażone. Obcowanie z paradoksalnością, w języku objawiającą się zazwyczaj jako niedorzeczność, jawi się jako rodzaj otwierania furtki na niewyrażalne, a więc na to, co najistotniejsze.
28 grudnia 1979 roku Berdyszak zanotował w szkicowniku 118: „Nieustannie nurtują mnie stany pomiędzy tym, o czym możemy najprościej powiedzieć, że JEST, a tym, co najczęściej pomijamy lub określamy przez opozycję i mówimy NIE MA. «Jest» i «nie ma» mają się do siebie tak, jak byty mają się do istot. Dlatego najbardziej chcę, ażeby to, co robię zawierało się pomiędzy ODCZUWANĄ MYŚLĄ a MILCZENIEM”. W Berdyszakowym sformułowaniu „odczuwana myśl” także tkwi paradoks – jest to myśl odczuwana, pozbawiona tej dozy sensowności i logiki, którą się z nią zwyczajowo wiąże, ale dzięki temu bogatsza i otwierająca się na obietnicę wyrażenia niewyrażalnego i nierozstrzygalnego: „Nierozstrzygalność jest jednym z głębokich sensów istnienia i twórczości”. („Szkicownik 168”)
Sztuka Berdyszaka jest więc, moim zdaniem, immanentnie paradoksalna, co funduje jej frapującą kondycję i pozwala jej mylić tropy tradycyjnych klasyfikacji, opartych o opozycje binarne i logikę historyczno-artystyczną w jej pierwotnym, szablonowym rozumieniu. Wszystko, co najistotniejsze i oscylujące wokół niewyrażalnego, w dziełach Berdyszaka dzieje się pomiędzy: „Umieszczać swoją aktywność POMIĘDZY to rodzaj potrzeby twórczej i rodzaj praktycznego skazania się na uczestniczenie w PRZEMIANIE. […] Bycie pomiędzy wymusza aktywność”.(„Szkicownik 135”)
Sztuka Jana Berdyszaka – mimo jego odejścia – nie stanowi zamkniętego rozdziału. Nieustannie swoim otwarciem na niewyrażalne, tworzeniem szans dla różnorodności, paradoksalnością i dzianiem się w strefie pomiędzy wymusza i wymuszać będzie aktywność i odczuwanie jej myślą nie tylko na nas, ale i na kolejnych generacjach odbiorców.
fot. Marta Smolińska: Jan Berdyszak, „Poza iluzje”