Archiwum
04.01.2017

Nie takie miasteczko wesołe

Maria Ancukiewicz
Sztuka

Jeżeli ktoś, podobnie jak ja, czuje ogarniający ciało chłód już na sam widok obecnej aury, to powinien wybrać się na wycieczkę do Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Do niedzieli trwa tam wystawa Szalonej Galerii. Projekt objazdowego centrum kultury wymyślony przez dwójkę artystów – Agnieszkę Polską i Janka Simona, a także projektanta Jakuba de Barbaro – tego lata cieszył się dużym zainteresowaniem publiczności, dopiero teraz mogącej zobaczyć efekty pracy jego pomysłodawców. Oczywiście mam tutaj na myśli publiczność, która nie miała okazji uczestniczyć, a jedynie śledziła przebieg wakacyjnego przedsięwzięcia, ponieważ wystawa w MSN przede wszystkim dla niej została zrealizowana.

Szalona Galeria nazwę zawdzięcza działalności Mariana Mnicha, który w swojej książce pod tym samym tytułem zebrał działania popularyzujące kulturę w podłódzkich wsiach. Mnich podczas swojej kadencji na stanowisku dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi w latach 1935–1965 organizował objazdowe wystawy prezentujące pokaźną kolekcję reprodukcji malarstwa. Zawieszane często bezpośrednio na płotach lub budynkach gospodarczych obrazy umożliwiały kontakt ze sztuką mieszkańcom małych miejscowości, nieposiadającym do niej dostępu na co dzień. Idei powołania Szalonej Galerii przyświecał podobny cel. Zaniepokojeni obecną sytuacją polityczną – widoczną także na arenie kultury – Agnieszka Polska, Janek Simon i Jakub de Barbaro powołali do życia mobilne centrum kultury, które na przełomie lipca i sierpnia ubiegłego roku przemierzyło osiem polskich miejscowości. Jak podkreślają organizatorzy, idea powstania Szalonej Galerii była odpowiedzią na brak dostępu do kultury dużej części polskiego społeczeństwa, a zwłaszcza mieszkańców wsi. W mniejszych miejscowościach nie ma bowiem muzeów czy galerii, które umożliwiałyby kontakt ze sztuką, a przez to ich mieszkańcy są niejako wykluczeni z obiegu współczesnej kultury. Oddolne działanie bądź co bądź uznanych twórców okazało się genialną i ważną inicjatywą, co widać było chociażby poprzez sam fakt, jak wiele osób włączyło się w zbiórkę funduszy. Pieniądze na organizację objazdowej wystawy pomogła bowiem zebrać publiczność wspierająca wydarzenie poprzez crowdfunding. I tak powstała Szalona Galeria, która dzięki projektowi Katarzyny Przezwańskiej przyjęła formę obozowiska na kształt obwoźnego wesołego miasteczka lub cyrku. Obóz składał się z namiotu, zadaszeń, a także odpowiednio przystosowanych przyczep i ciężarówek, które oprócz oczywistej funkcji transportowej pełniły także rolę sali wystawowej. Sama ekspozycja Szalonej Galerii stanowiła zbiór prac najbardziej znanych twórców współczesnej sceny artystycznej, takich jak Wilhelm Sasnal, Oskar Dawicki, Aneta Grzeszykowska, Katarzyna Kozyra czy Jadwiga Sawicka. Prezentowane dzieła tworzyły przegląd praktycznie wszystkich mediów – od malarstwa i rzeźby, po wideo, a nawet fragmenty scenografii teatralnej. Poza tym stworzono także kino plenerowe i miniczytelnię. Organizatorzy starali się wybrać takie dzieła, które miały potencjał przełamania wśród nieprzygotowanych odbiorców stereotypów na temat współczesnej sztuki. A tych jest przecież niemało, bo rzeczywiście w powszechnym odbiorze sztuka współczesna może się kojarzyć przede wszystkim z szokującymi i niezrozumiałymi działaniami, których twórcy powinni raczej spędzać czas w szpitalu psychiatrycznym, niż wydawać na nie publiczne pieniądze – zwłaszcza gdy mowa chociażby o projektach z nurtu sztuki krytycznej. Dlatego też Szalona Galeria w swojej ekspozycji wprowadziła dużą dawkę humoru, pomocnego w dotarciu do szerszego grona nieprzygotowanych merytorycznie odbiorców. Spora część obiektów w Galerii została mocno osadzona w tkance obozowiska, często w formie gestów czy interwencji. Taką pracą były na przykład bezpośrednio odbite na masce samochodu szablony Pawła Jarodzkiego, „Prześcieradło” Darii Giwer, ścianka z cegieł, kamieni, gliny, słomy i pustaków Gizeli Mickiewicz czy „Wulkan” Magdy Starskiej – postawiony na szafce nocnej czajnik elektryczny zalany gipsem na kształt wulkanu. W kontekście obozowiska atrakcyjna była także praca Karoliny Burzan – cukierki z gliny będące fragmentem „Głodowej książki kucharskiej”, niesamowitego projektu, w którym zebrane przez artystkę „przepisy” pochodzą z miejsc, gdzie ludzie na co dzień walczą o przetrwanie i zmagają się z głodem. Nawiązanie do obwoźnego cyrku podkreślała natomiast ogromna gałka oczna – fragment scenografii do spektaklu Krzysztofa Garbaczewskiego zaprojektowany przez Aleksandrę Wasilkowską. Sami organizatorzy, a jednocześnie kuratorzy wystawy oprowadzali publiczność ubrani w specjalnie przygotowane przez duet BRACIA (Agnieszkę Klepacką i Maćka Chorążego) stroje. W ramach ekspozycji nie zabrakło także prac będących odniesieniem do samej problematyki tworzenia sztuki czy bycia artystą. W tym kontekście dobrze sprawdziło się wideo Daniela Rumiancewa „Tańcząc ze łzami w oczach”, w którym artysta w dość niebanalny sposób chciał przybliżyć odbiorcom swoją twórczość. Film stanowi rodzaj analizy w postaci osobistego, niemego (autor nie otwiera ust, przemawia ze swych „wnętrzności”) wykładu-spowiedzi.

Najogólniej można zatem powiedzieć, że narracja obwoźnej wystawy Szalonej Galerii skupiła się na rozwijaniu tolerancji i otwartości u odbiorcy, miała także za zadanie wytrącić go z utartych schematów, z których zbudowana jest znaczna część produkcji medialnej. Pora jednak wrócić do ekspozycji Szalonej Galerii w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, gdzie odbył się jej ostatni (nie do końca wiem, czy zaplanowany wcześniej) przystanek. Wolałabym nie pisać, że Warszawa była jedynie ostatnim punktem na mapie Szalonej Galerii, ale niestety cała ekspozycja trochę na to wskazuje, nawet pomimo organizacji jej dopiero teraz, po upływie kilku miesięcy od zakończenia przedsięwzięcia.

Nie będę ukrywać, że bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam utworzone na Facebooku wydarzenie w MSN (podobnie jak setki innych osób „biorących udział”). Radość i zaciekawienie nie opuszczały mnie przez całą drogę na wystawę. Po wejściu do muzeum jednak z daleka zobaczyłam „obozowisko” podobne do tego opisanego już wyżej. Architektura ekspozycji od samego wejścia sugeruje, że to właśnie rekonstrukcja projektu jest głównym zamysłem kuratorów, na szczęście nie jedynym. Na samym wstępie widać także kolorowe graffiti namalowane przez grupę B.J.A Graficiarze – wielkie odkrycie letniej podróży. Obok namalowanych kilku angielskich słów odtwarzany jest krótki film dokumentujący rozmowę z dwoma chłopcami, członkami grupy, którzy opowiadają, jak wizyta Szalonej Galerii w ich miejscowości zmotywowała do założenia grupy artystycznej i malowania graffiti. To bardzo pozytywny dowód na to, że Galeria osiągnęła najważniejszy cel: zaszczepiła pasję i chęć do tworzenia (nawet jeżeli tylko w tych dwóch chłopcach, to i tak genialny wynik). W malutkim pomieszczeniu obok graffiti zaaranżowano coś na kształt biura organizacyjnego. Uchylony został rąbek tajemnicy zza kulis powstawania projektu, a także wszystkie dodatkowe materiały, takie jak plakaty, makieta czy artykuły z lokalnej prasy z informacjami na temat wizyty Galerii. Przypomina to trochę działanie słynnego kuratora Haralda Szeemanna, który w katalogu do jednej z najważniejszych w historii wystaw, „When Attitudes Become Form”, umieścił notatki z całego procesu powstawania ekspozycji, a także korespondencję z artystami. Myślę, że w przypadku wystawy w MSN prezentacja wątku organizacji jest jak najbardziej uzasadniona i rzeczywiście ciekawa. Daje też szybki wgląd na to, jak duże, pracochłonne, a także kosztowne było całe przedsięwzięcie. Szkoda jednak, że ten element wystawy stanowi mniej istotny jej punkt, zamknięty w malutkiej i ciasnej przestrzeni. W głównej części natomiast oprócz graffiti i rekonstrukcji letniego obozowiska umieszczono także fotograficzną dokumentację całej trasy. Zdjęcia przeplatają się między sobą na dużym ekranie telewizora, ułożonym na wgniecionych maskach samochodów Galerii.

Choć cała ekspozycja jest naprawdę OK i wcale nie żałuję wizyty w MSN, spodziewałam się zupełnie czegoś innego, licząc raczej na lepiej rozwiniętą dokumentację z trasy, może jakieś ciekawe historie. Przecież na pewno było ich mnóstwo! Projekt mobilnego centrum kultury okazał się trafionym pomysłem, wystawa w MSN – chyba mniej. Szalona Galeria straciła swój urok. Ciekawa jestem tylko, czy prezentacja dokumentacji na powypadkowych częściach pojazdów stanowi właśnie rodzaj podsumowania całego przedsięwzięcia, czy to tylko przypadek? Biorąc pod uwagę świadomość organizatorów, boję się, że raczej to pierwsze.

„Szalona Galeria”
kuratorzy: Jakub de Barbaro, Agnieszka Polska, Janek Simon
współpraca: Ewa Polska
Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej
10.11.2016 – 8.01.2017

fot. Bartosz Stawiarski, widok wystawy „Szalona Galeria”