Archiwum
19.07.2019

Starożytne grobowce, balony i Gameboye, czyli WRO po trzydziestce

Dobrosława Nowak
Sztuka

Warto zacząć od końca i to dwa razy.

Po pierwsze: pełen treści mówionej grobowiec mediów „Reincarnation of Media Art”, czyli dyskusja o życiu po życiu urządzeń, niegdyś supernowoczesnych, dziś archaicznych, oraz ich miejsce w dyskursie sztuki. Zagadnieniu poświęcone jest całe ostatnie piętro siedziby WRO przy ulicy Widok. Po drugie: mieszczący się na drugim końcu świata Pawilon Czterech Kopuł, całkowicie i koncertowo zaanektowany przez WRO. Te dwa punkty są sercem tegorocznego Biennale zatytułowanego „Czynnik Ludzki / Human Aspect”. Przegląd obchodzi swoją trzydziestą rocznicę i można odnieść wrażenie, że jego żywot toczy się analogicznie do życia człowieka. Trzydziestka to moment podsumowań i pozornej przytomności umysłu – rzeczywistość i fantazja pierwszy raz rozliczają się ze sobą na poważnie. Anda Rottenberg w dokumencie „Rozmowy poszczególne” mówi, że „sztuka, podobnie jak piękno, jest kategorią migrującą”. Podobnie toczą się losy nośników sztuki mediów. WRO, które zajmuje się zagadnieniem od lat 90., poza tradycyjnym już zachłystywaniem się możliwościami technologicznymi, tym razem także przystaje i ogląda się za siebie. To chyba pierwszy w historii WRO moment nostalgii, przejawiającej się w tak wielu punktach wystawy, począwszy od wspomnianego kurhanu na „Widoku”, przez niedawno odnalezionego, pierwszego polskiego robota, pionierską rzeźbę kinetyczną autorstwa Edwarda Ihnatowicza z roku 1970 o tytule „Senster” (powstałym z połączenia słów sensitivemonster) w Pawilonie, a na atelier WRO przy ulicy Kuźniczej, pełnym zebranych przez lata souvenirów z wystaw skończywszy.

Choć cały przegląd, trwający od maja do końca 2019 roku, mieści się w aż dwunastu punktach rozsianych po Wrocławiu, słonecznego, czerwcowego popołudnia, a więc na kilka tygodni po wydarzeniach otwarcia, można już zobaczyć tylko garść z kompletnego repertuaru ponad stu prac. Mimo to materiału starcza na co najmniej dwa dni oglądania. Tegoroczny projekt traktuje o „złożoności współczesnych relacji człowieka i technologii, obrazującej zwrot w stronę człowieka jako inicjatora, odbiorcy, niekiedy ofiary tych przemian”. Ten największy w Polsce przegląd międzynarodowej sztuki współczesnej, zapoczątkowany jako Festiwal Wizualnych Realizacji Okołomuzycznych w 1989 roku, dziś „proponuje podejście krytyczne wobec procesów zachodzących w kulturze, komunikacji i społeczeństwie, umieszczając CZYNNIK LUDZKI w perspektywie po-technologicznej”.

Tradycyjnie już WRO obrodziło w projekty współorganizowane z Japonią. W Pawilonie Czterech Kopuł zobaczymy wideodokumentację akcji wysłania w kosmos stratosferycznego balonu. Performans miał miejsce po raz drugi w historii. Pierwsza próba-eksperyment odbyła się w Moerenuma Park – parku zaprojektowanym przez rzeźbiarza i architekta Isamu Noguchi w Sapporo w 2016 roku. „Sculpture To Be Seen From Space, Improvisation To Be Heard From Space – WRO 2019 Version” to projekt Space-Moere autorstwa ARTSAT oraz SIAF Lab – Akihiro Kubota, Katsuya Ishida, Daisuke Funato, Norimichi Hirakawa, Kei Komachiya. Działanie polegało na wysłaniu do stratosfery (11 kilometrów nad powierzchnią Ziemi) balonu wyposażonego w rejestrator zapisujący położenie, kondycję wehikułu oraz warunki otoczenia. Zakodowane informacje przesyłane są z powrotem na Ziemię, gdzie w oparciu o nie powstaje na żywo dźwiękowy, improwizowany performans. Druga część projektu, obiekt „Sculpture For All Of The Intelligence No. 2” (2017–2019) jest anteną nadawczą, podczas gdy anteną odbiorczą staje się trajektoria balonu. „Instalacja uosabia spekulatywne spotkanie Ziemian i nieznanej pozaziemskiej inteligencji, urzeczywistnione dzięki sprzężeniu sztuki i nauki […]. Antena nadająca, która jest rzeźbą z fal elektromagnetycznych, ma strukturę bryły platońskiej – dwudziestoczterokomórki foremnej w przestrzeni czterowymiarowej – będącej uniwersalnym językiem wszechświata” – dowiadujemy się z opisu.

Kooperacja z inną japońską organizacją  – YCAM (Centrum Sztuki i Mediów Yamaguchi) zaowocowała wystawą „Reincarnation of Media Art” stanowiącą pogłębioną refleksję nad przemijaniem mediów i prezentowaną w budynku głównym WRO Art Center. „Wystawa skupia się na myśleniu o ciągłości kultury poprzez śmierć dzieła” – tytułowy dla tegorocznego biennale „czynnik ludzki” może sugerować, że prozaiczna ludzka przywara, dotyka w jakiś sposób także mediów. „Czy myślisz o długości życia twoich własnych dzieł? Zakładając, że możesz podróżować w czasie, w jaki sposób chciałbyś/chciałabyś zastać swoje prace za 100 lat? Ponieważ istnieje wiele różnych definicji <śmierci> w kontekście istnienia człowieka, jak dokładnie zdefiniował/a byś śmierć dzieła sztuki?” – to pytania, które organizatorzy skierowali do artystów biorących udział w biennale.

Odpowiedzi udzielają: Paweł Janicki stwierdzający, że żywotność zależy od percepcji i wiąże się z aktywnością; Piotr Wyrzykowski deklarujący, że „sztuka żyje, kiedy inicjuje dialog, wymianę informacji” czy Jarek Kujda z Gameboyzz, który deklaruje, że „rolą centrów takich jak WRO, jest archeologia medialna”. Bardzo ciekawe anegdoty o swojej żywej instalacji „Performance na życzenie” (2001) – między innymi o tym, jak od nadmiaru komunikatów „zawiesiła się” razem z komputerem – przytacza Anna Płotnicka, konkludując, że praca znika, gdy „nikt nie rozumie, o co w niej chodzi” i „jest martwa, kiedy jest nieoglądana”. Również Łukasz Szałankiewicz stawia na człowieka: „Dzieło martwe to dzieło zapomniane, zniszczone można zresuscytować”, „Ślad i pamięć są ważne. Przetrwanie dzieł na nośnikach jest drugorzędne”; Gosia Kujda staje w opozycji: „Gdyby nośnikiem była tylko pamięć ludzka, to dzieło by umarło”, zaś Janicki przypomina jeszcze trzeźwo na koniec: „Nowe media są nietrwałe, a artyści zawsze o tym wiedzieli”. Tak się przekomarzając, artyści nie przepadli w zupie komunikatów, ale nagrali prawie godzinne wideo, wyświetlane w przestrzeni inspirowanej starożytnymi grobowcami. Po drugiej stronie „mauzoleum”, z tymi samymi pytaniami, co ich polscy odpowiednicy, mierzą się artyści z Japonii. Kazuhiko Hachiya: „Prawdziwa śmierć oznaczałaby zniknięcie fizycznej formy, nagrań i ludzkich wspomnień. […] Jeśli pozostaje choćby ułamek czegoś, nie uznałbym, że to coś odeszło całkowicie. Jeśli pozostał jakiś okruch, istnieje możliwość odtworzenia”. Dodaje też, że „z jednej strony sztuka mediów i net art łatwo umierają, a z drugiej zaskakująco trudno je zabić” i porównuje je do odżywających po latach niesporczaków. „Ludzkie zachowania też są w nieustannym ruchu. W działaniach natury śmierć i narodziny nieustannie się powtarzają” – dodaje artysta Toshio Iwai. „To samo dotyczy sztuki. Nikt nie stworzy dzieł sztuki wbrew działaniom natury. Gdyby dało się utrzymać dzieło sztuki w takim stanie jak w pierwszym dniu jego istnienia, byłoby to idealne rozwiązanie komercyjne. […] Jednakże w cyfrowych dziełach sztuki zachodzi przepływ elektryczności. Tak jak w naszych ciałach zachodzi krążenie krwi. […] Nic pod słońcem nie uniknie starzenia się. Powinniśmy być gotowi to zaakceptować”. Obok filmów z nagraniami wypowiedzi artystów w przestrzeni galerii zobaczymy wystawę-grobowiec, zaprezentowaną po raz pierwszy w zeszłym roku w Yamaguchi w Japonii, na którą składają się medialne szczątki – między innymi niedziałający telewizor kineskopowy Nam June Paika, część pracy „Zen for TV” (1963).

Pośród licznych, ciekawych prac znajdujących się w Pawilonie Czterech Kopuł wspomnieć można: instalację Anny Dumitriu i Alexa Maya „ArchaeaBot: A Post Singularity and Post Climate Change Life-Form” (2018), prezentującą propozycję „ostatecznego” gatunku na czasy po apokalipsie i bazującą na budowie archeonu, najstarszej formy życia na Ziemi. „The Grass Smells So Sweet” (2018) Dani Ploeger to z kolei dosadna symulacja VR postrzału w głowę. Natomiast „Oracle” (2017) Esmeraldy Kosmatopoulos i „Predictive Art Boot” (2017) Nicolasa Maigreta i Marii Roszkowskiej to przykłady licznych zabaw ze sztuczną inteligencją. Przestrzeń, sama w sobie doskonała, została znakomicie zaadoptowana przez WRO. Prace nie wchodzą sobie w paradę, można się nimi swobodnie napawać, nie męczą, nie nudzą, a śnieżnobiałe ściany i architektura budynku jeszcze dodają wystawie klasy.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że WRO dojrzało. Choć jako niemal równolatce, niełatwo mi to trafnie osądzić, wystawy wydają się bardziej stonowane, a aspekt nostalgii (i temat przewodni) dodaje całemu wydarzeniu przyjemnego człowieczeństwa, od którego w poprzednich edycjach zdawało się uciekać. Można też wyczuć zmianę kierunku, choć na razie atmosfera jubileuszu skutecznie przyćmiewa prognozy na 19. Biennale Sztuki Mediów WRO 2021.

 

Biennale WRO 2019 „Czynnik ludzki / Human Aspect”
Wrocław
maj–grudzień 2019

Space-Moere Project by ARTSAT and SIAF Lab, fot. Natalia Kabanow