Archiwum
09.09.2015

Stairway to hell

Wiktoria Tuńska
Literatura

Myśleliście, że piekło kończy się na dziewiątym kręgu, a trup ściele się gęsto tylko na kartach krwawego kryminału? Najnowszy reportaż Filipa Springera „13 pięter” udowadnia coś zupełnie innego.

Trzynasty krąg piekła (na ziemi!) zasiedlają ci, których wykończyła polska polityka mieszkaniowa, bowiem jak wymownie stwierdzał przedwojenny warszawski reporter: „Mieszkaniem można zabić. Jak maczugą”. Tak zaczyna się „13 pięter”: w 1931 roku samobójstwo popełnia rodzina Fetlińskich, której grozi eksmisja. Co gorsza, nikogo to specjalnie nie dziwi – w tym samym roku gazety odnotują kilkadziesiąt podobnych przypadków.

Dlaczego fala samobójstw sprzed wieku interesuje Springera? Bowiem już w dwudziestoleciu międzywojennym reporter upatruje początku problemów, które trawią Polskę do dzisiaj. Jednym z najważniejszych kłopotów, z jakimi poradzić sobie musieli ówcześni rządzący, było zapewnienie wszystkim obywatelom mieszkań. I choć znalazła się grupa osób – członków Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (m.in. Toeplitz, Tołwiński, Bierut), która podjęła się próby pomocy potrzebującym, zwłaszcza robotnikom, to co rusz natrafiali oni na opór ze strony władz. W efekcie z ich nowatorskich pomysłów do skutku doszła tylko niewielka część. Czym jest bowiem zaangażowanie grupy lewicujących społeczników wobec wielkiej machiny państwowej biurokracji? Rząd zajął się tą sprawą, ale jedynym rozwiązaniem, jakie zaproponowano, było stworzenie kilku schronisk dla bezdomnych –  między innymi cieszących się wątpliwą sławą Annopolu i Żoliborza. Jak pisał Jan Starczewski (dyrektor stołecznego Wydziału Opieki Społecznej i Zdrowia Publicznego): „Barak da co prawda rodzinom dach nad głową, ale równocześnie wprowadza je w środowisko, którego ludność […] jest przesiąknięta wszystkimi cechami charakterystycznymi dla psychiki ludzi przyzwyczajonych do życia na koszt społeczeństwa”; jak doda Springer, mieszkanie w baraku przez pięć lat: „To wystarczająco dużo czasu, by nabrać złych nawyków”. Mieszkańcy, a może raczej bywalcy przytułków wraz z utratą domu zyskiwali status Innego, zepchniętego na margines, z góry skazanego na straty.

Podobne historie powracają na kartach reportażu Springera – trudno nie zauważyć paraleli między losami bezdomnych w dwudziestoleciu międzywojennym a sytuacją pana Bogdana z Poznania, mieszkańca kontenerów. On również został zepchnięty na margines życia społecznego tak, aby stał się niewidoczny, aby w pejzażu współczesnej, nowoczesnej i wysoko rozwiniętej metropolii nie było żadnej skazy. W końcu władze miasta wiedzą jak (know-how) pozbyć się problemu, tak jak wiedzieli ich poprzednicy unikający rys na pięknym krajobrazie polskiej belle époque lat 20. i 30.

Przebrnąwszy przez lokatorską historię (często brudnego i biednego) dwudziestolecia, Springer rozpoczyna ciężką wędrówkę przez trzynaście pięter współczesnych problemów mieszkaniowych. O ile stan polskiego krajobrazu (i mentalności) przedstawiony w „Wannie z kolumnadą” głównie denerwował i oburzał, ale niejednokrotnie potrafił również czytelnika rozbawić, to „13 pięter” każdą kolejną opowieścią napawa coraz większym przerażeniem. Jak jednak podkreśla sam autor, starał się nie wybierać najbardziej ekstremalnych historii, a raczej ustalić pewną średnią – historie, które przytacza, są okrutne, a losy niektórych bohaterów dramatyczne. Można tu wspomnieć o relacjonowanej w reportażu sprawie Jolanty Brzeskiej, działaczki ruchu lokatorskiego, która została brutalnie zamordowana przez nieznanych do dziś sprawców. Springerowi udał się dreszczowiec, prawdziwy dreszczowiec made in Poland – niebędący niestety fikcją literacka.

Jakie problemy trawią współczesnych Polaków? Chciałoby się powiedzieć: klasyka – kredyty (ostatnimi laty zwłaszcza we frankach), nieuczciwi deweloperzy i właściciele mieszkań pod wynajem, brutalni czyściciele kamienic, kwatery o najniższym standardzie za bajońskie sumy. Dużo jak na jeden reportaż? A to dopiero początek. Warto zaznaczyć, że Springer stara się nie demonizować, a raczej diagnozować – niestety polska polityka mieszkaniowa jest w ruinie, czego dowodem jest pesymistyczny obraz wyłaniający się z reportażu.

W „13 piętrach” nie chodzi jednak o sianie defetyzmu. Autor bowiem dostrzega rozwiązanie (o którym mówiono już w dwudziestoleciu, jednak jego potencjał nie został nigdy w pełni wykorzystany) w budownictwie spółdzielczym. Zjawisko to, coraz bardziej powszechne w zachodniej Europie, ma w postaci TBS-ów swój odpowiednik w Polsce. To dzięki ich sprawnemu działaniu możliwa byłaby ogólna poprawa warunków panujących na rynku mieszkań, chociażby przez konkurencyjne w stosunku do deweloperskich ceny. Niestety TBS-y nie są wspierane przez państwo, dlatego ich działalność jest mocno ograniczona.

I choć w swojej książce Springer wspina się aż na trzynaste piętro polskich problemów, to jednak mocno trzyma się ziemi (i faktów). Z uwagą i empatią śledzi losy kolejnych bohaterów – szczęściarzy, którym udało się wynająć mieszkanie „poza prawem”, pogodzonych z losem frankowiczów, dla których kredyt miał być „przepustką w dorosłość”, ale i przegranych, dla których drzwi nowego mieszkania, kupionego za pieniądze banku, stały się bramą do piekieł.

Tym, którzy znają wcześniejsze książki Springera, z pewnością nie trzeba mówić, z jaką lekkością czyta się i tę pozycję (powtórzę: jak najlepszy kryminał). Ta w pewnym sensie sfabularyzowana historia mieszkalnictwa spółdzielczego na początku XX wieku daleka jest od stylu nudnych podręczników, a dopełniona opowieściami dotyczącymi współczesnych mieszkańców tworzy szeroką panoramę polskiego krajobrazu lokatorskiego. Autor z wyczuciem i uwagą wsłuchuje się w słowa bohaterów i choć nie brak mu empatii, to jednak zachowuje pewien dystans w stosunku do rozmówców. Zrezygnowawszy z silnie zindywidualizowanego punktu widzenia, autor uczynił swój reportaż wieloaspektowym i poniekąd uniwersalnym.

„13 pięter” to książka ważna – i choć nie stanie się magicznym lekiem na chorą sytuację polskiego rynku mieszkaniowego, to (jako celna diagnoza) jest pierwszym krokiem w kierunku poprawy sytuacji – warto, aby ten krok został zauważony. Zresztą w twórczości Springera kryje się prawdziwy potencjał zmianotwórczy – udowodniło to chociażby „odżycie” Miedzianki. Warto również pamiętać o wkładzie autora w szerzenie świadomości architektonicznej Polaków, efekt namacalny – ustawa krajobrazowa (oraz parodia fanów „Wanny z kolumnadą” w „Siódemce” Ziemowita Szczerka). Oby i „13 pięter” okazało się bodźcem, który nie tylko wywoła dyskusję, ale i zapoczątkuje ciąg pozytywnych zmian.

Filip Springer, „13 pięter”
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2015

alt