Archiwum
25.05.2017

Spotkać siebie, spotkać innych

Jolanta Nawrot
Literatura Festiwale

Kto nie był na tegorocznej edycji Festiwalu Poznań Poetów, niech żałuje. Było merytorycznie, było wzruszająco, było śmiesznie, było też irytująco. Każdy wielbiciel słowa, muzyki i filmu mógł znaleźć coś dla siebie. Przez sześć dni obchodziliśmy wspaniałe kulturalno-literackie święto.

Konferencja naukowa poświęcona twórczości i postaci Aleksandra Wata, którego 50. rocznica śmierci przypada w tym roku, otworzyła tegoroczny Poznań Poetów. O jego poezji wypowiedzieli się znani badacze i badaczki, między innymi: Adam Dziadek, Piotr Bogalecki, Adam Lipszyc czy Krystyna Pietrych. W trakcie obrad analizowano pojedyncze utwory, takie jak „Odjazd Anteusza” czy „*** [Siedziałem w sitowiu]”, charakterystyczne dla Wata kategorie (ironia) i zabiegi literackie (zabawa nazwiskiem). Przedstawiono również odnalezioną jednodniówkę futurystyczną [o czym będziemy pisać w jednym z tegorocznych wydań „Czasu Kultury” – przyp. red.], której reprodukcje zawisły na schodach prowadzących do Sceny Nowej. To nie była jedyna konferencja naukowa w trakcie Poznania Poetów. Studenci i doktoranci z Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej UAM zorganizowali seminarium krytycznoliterackie „Constipatio – interpretacje uwalniające” (czwartek i piątek), w czasie którego razem z gośćmi festiwalu dyskutowali o wierszach takich autorów, jak Krystyna Miłobędzka, Ilona Witkowska, Kamila Janiak czy Krzysztof Siwczyk, zastanawiali się nad operacyjnością pojęć używanych w krytyce literackiej (ekokrytyka, zaangażowanie), a także nad sytuacją kobiet w środowisku poetyckim (dyskryminacja poetek jako problem ekonomiczno-klasowy).

Poznań Poetów jak zawsze umożliwił też bezpośredni kontakt z poetami i poetkami. Podczas spotkań autorskich mogliśmy porozmawiać z Filipem Zawadą o jego nowym płytotomiku „Nie wiem, jak nazywają się te kwiaty”, z Marcinem Ostrychaczem (tomik „Ruje i wyciszenia) i Marcinem Orlińskim („Środki doraźne”). Czy wiersz może być środkiem doraźnym? Czy można za jego pomocą przekonywać do aktywizmu społecznego, krytycznego podejścia do historii czy do szeroko pojętego humanizmu? To tylko niektóre pytania, które pojawiły się w toku rozmowy z Marcinami. W tym roku ciekawie wypadły również spotkania poetycko-muzyczne – mam tu na myśli spotkanie z Piotrem Sommerem, Adamem Wiedemannem i Pasewicz’ Show. Sommer, z którego wiersza pochodzi formuła „muzyka do sensu”, przedstawił fragment swojej prozy faktycznej: „Środki do pielęgnacji chmury”. Wiedemann podzielił się skomponowanymi przez siebie utworami muzycznymi, które zagrał na fortepianie Filip Bies, oraz wierszami nawiązującymi do muzyki. Stwierdził, że komponowanie jest bliskie tłumaczeniu wiersza, kiedy to myśli się przede wszystkim formą. Według niego poeta musi w procesie tworzenia jednocześnie brać pod uwagę formę i treść. Edward Pasewicz razem z zespołem wykonał premierowy koncert „Kaprysy na klarnet i fortepian”, w czasie którego w towarzystwie muzyki zostały zaprezentowane jego wiersze z tomiku „Miejsce”. Jeśli chodzi o występ łączący poezję z muzyką, to najwięcej emocji wywołało oczywiście czytanie wierszy przez Krystynę Miłobędzką przy akompaniamencie Wacława Zimpla. Licznie zebrana publiczność z pewnością odczuła, że oto są uczestnikami czegoś wyjątkowego i wielkiego, co trudno wyrazić słowami, bo się to przeżywa jak operację na otwartym sercu i otwartym mózgu.

W czwartek, 18 maja, odbyły się trzy interesujące spotkania: z Piotrem Macierzyńskim, z Maciejem Meleckim, Krzysztofem Siwczykiem i Konradem Wojtyłą wokół książki „Nie te czasy. Utwory nieznane” oraz spotkanie zatytułowane „Wiersze czarne i nie” wokół poezji kobiet. to ostatnie poprzedził występ Dominiki Dymińskiej, w czasie którego zaprezentowała ona wiersze z „Danke” i inne utwory. Macierzyński próbował ustosunkować się do nowej recepcji jednego z dawnych swoich wierszy („Epitafium dla Piotra Macierzyńskiego, bo kto zrobi to lepiej” z tomu „Zbiór zadań z chemii i z metafizyki”), ponieważ wywołał on ostatnio wiele emocji wśród osób, które zaczęły interpretować go dosłownie i należało wyjaśnić nieporozumienie wynikające z tytułu, a potem przedstawił wiersze ze swojej niedawno wydanej „Książki kostnicy”. Jest ona, jak zauważyła jedna z uczestniczek spotkania, próbą zmiany języka mówienia o Holokauście, skupieniem się na jego codziennym, brutalnym wymiarze. Siwczyk, Melecki i Wojtyła opowiedzieli między innymi o swoim stosunku do poezji Rafała Wojaczka,  o sposobie pracy nad zbiorem nieopublikowanych dotąd (lub dostępnych w innym kształcie) tekstów tego mikołowskiego poety-legendy i momencie ich odkrycia w zbiorach Ossolineum. Podzielili się też przemyśleniami dotyczącymi charakteru jego twórczości (wariantywność wierszy, jednoczesne powstawanie utworów umieszczonych w różnych tomikach). Myślę, że rozmowa z nimi była inspirująca nie tylko dla wielbicieli Wojaczka, ale dla wszystkich zainteresowanych procesem twórczym poetów. A jak przebiegła dyskusja wokół „czynnika kobiecego w liryce”? Była ona połączeniem ogólnej refleksji nad sytuacją kobiet piszących poezję w Polsce i nad „Warkoczami. Antologią nowej poezji”. Historię antologii przybliżyły Joanna Mueller i Aneta Kamińska, podkreślając, że jest ona splotem różnych (choć opartych na poczuciu wspólnoty) głosów kobiecych. Po tym spotkaniu odbyła się na Dziedzińcu Masztalarni prezentacja wybranych utworów z „Warkoczami”, połączona z koncertem zespołu We Hate Roses.

W czasie festiwalu rozstrzygnięto Konkurs im. Klemensa Janickiego na autorską książkę poetycką dla młodych twórców (do 35. roku życia). Wygrał go Krzysztof Bąk (autor tomiku „Znaki wodne”, 2007). Wyróżnienia otrzymali: Ewa Frączek, Kacper Płusa i Anna Mochalska. Nominowani mogli przeczytać kilka swoich wierszy z zestawu konkursowego oraz usłyszeć komentarze jurorów do przesłanych propozycji tomików. Zwycięski zestaw zostanie wkrótce wydany przez WBPiCAK. Niestandardowym konkursem, który – mam nadzieję – stanie się wydarzeniem cyklicznym, okazała się pierwsza edycja „Sztuki kochania wiersza” na najbardziej twórczą interpretację utworu poetyckiego Ewy Lipskiej „Z listu (II)” (ze słynnym początkiem „I jak tu popełnić samobójstwo Droga Pani”). Notabene autorka była obecna na finale (uczestniczyła w wyborze laureata, którym został duet Amadeusz Lisiecki i Krystian Walczak) i przeczytała swoje nowe utwory z przygotowywanego właśnie tomiku „Pamięć operacyjna”.

Obydwa finały były ciekawymi spotkaniami z poetami i ich czytelnikami, ale największe wrażenie zrobiła na mnie piątkowa gala Poznańskiej Nagrody Literackiej. Stanowiła ona rzeczywiste, nastawione na poznanie drugiego człowieka-autora spotkanie z laureatem Nagrody im. Adama Mickiewicza (prof. Tadeusz Sławek) i nominowanymi do Nagrody-Stypendium im. Stanisława Barańczaka (Anna Cieplak, Małgorzata Lebda, Jacek Hajduk). Rozmowę poprowadził Jerzy Sosnowski, zwracając uwagę na cechy charakterystyczne twórczości wymienionych wyżej autorów. Stąd pytanie do Cieplak o sposoby poznawania przez nią świata gimnazjalistów, do Hajduka o dylematy związane z tłumaczeniem Kawafisa, do Lebdy o pracę na pamięci i o „zachwyt okrucieństwem świata”. Sławek (ten „dawny hipis”) w rozmowie z Sosnowskim poruszył szereg tematów (co wynika z jego szerokiej działalności naukowej i literackiej): od współczesnego spojrzenia na kontrkulturę, przez wizję uniwersytetu jako instytucji opartej na przyjaźni, rolę poety dzisiaj, po cielesność i emocjonalność literatury. Dał się poznać jako człowiek bardzo elokwentny, otwarty i do tego prawdziwie, tak po prostu skromny. Nagrodę-Stypendium im. Stanisława Barańczaka otrzymała Małgorzata Lebda, autorka tomiku „Matecznik”. „Literatura jest po to,  żebyśmy zrobili coś, czego nie planowaliśmy” – powiedział Piotr Śliwiński w swojej laudacji  dotyczącej dorobku Sławka. Myślę, że te słowa odnoszą się również do najnowszej książki Lebdy i do nas – czytelników – którzy dzięki literaturze możemy dokonać nieplanowanych zmian wewnątrz i na zewnątrz nas. Z pewnością gala Poznańskiej Nagrody Literackiej była okazją, by siebie i innych na nowo odkryć.

Chciałabym na koniec zwrócić uwagę na festiwalową wisienkę na torcie, czyli Pierwsze Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego, odbywające się na Dziedzińcu Masztalarni. Przyjechali na nie zakwalifikowani slamerzy i ich znajomi z całej Polski. Były one poprzedzone warsztatami z amerykańskim slamarem Billem Moranem, który wystąpił przed finałem. Teksty były różne, ale na wyrównanym poziomie – od śmiesznych, po całkiem poważne. Zwyciężyła Rudka Zydel (Anna Kalfas), pokonując Mateusza Andałę. Slam był ostatnim wydarzeniem festiwalu, ale wywołał duże zainteresowanie w sobotni wieczór. Umożliwił nie tylko występ i walkę o nagrodę, ale i towarzyskie spotkanie slamerów i innych uczestników festiwalu.

Festiwal jest tym wartościowszy, im bardziej pozwala wchodzić w dialog – ze sobą, z innymi – oraz im bardziej zróżnicowane i ciekawe są jego formy (tutaj: konferencje naukowe, spotkania autorskie, konkursy, filmy, wystawy, wystąpienia performatywne). W przeciwnym razie mamy do czynienia z pozorną komunikacją i zrozumieniem. Poznań Poetów 2017 pokazał, że poezja to nie tylko samotna praca nad wierszami (zarówno tworzenie ich, jak i lektura), ale i nasza wspólna sprawa. Dzięki niej oswajamy obcość swoją, cudzą, świata; żyjemy pełniej i piękniej.

 

Festiwal Poznań Poetów 2017
Poznań, Centrum Kultury „Zamek”
15–20.05.2017

fot. Maciej Kaczyński