Archiwum
10.05.2012

Sieniewicz jest kobietą

Magdalena Wołowicz
Literatura

„Spóźniona o całe 38 lat życia jestem uciekinierką w samym środku istnienia […] Emila – córa marnotrawna życia na jawie” – tak mówi o sobie bohaterka najnowszej powieści Mariusza Sieniewicza.

Jest singielką, która cierpi na narkolepsję. Kilka razy dziennie zapada w sen i śni swoje samobójstwo, ale jak na złość, gdy już ma odebrać sobie życie, niezawodny Eryk (telefon komórkowy) przerywa jej oniryczne fantazje i brutalnie wyrywa ją z objęć Morfeusza. Sen, który powinien dawać ukojenie, staje się jedynie ucieczką, ale bez perspektyw. Życie pierwsze.

Emilia opiekuje się rodzicami. Ojciec dewot nigdy nie interesował się córką, klepie różańce i sra pod siebie. Emi nie nadąża z wymianą pampersów. Matka, niespełniona kobieta, zmienia peruki, by nadawać sobie nowe tożsamości, chce się poczuć gwiazdą. Kopci niemiłosiernie. Do córki ma wieczne pretensje.
Emilia pracuje. W biurze wielkiej hurtowni. Nie przepada za swoją pracą.
Życie drugie.

Facebook, Banda Bajowych Cipek (BBC): „Emila nie może się już doczekać, kiedy BBC zacznie przynosić pierwsze owoce. Na ścianach domów pojawią się tajemnicze napisy: Homo cobietus roulez!, a Misie będą biegać z randki na randkę jak koty z pęcherzem. Nie zaznają spokoju, bo każda z przechodzących ulicą Dziuńdź może okazać się członkinią BBC […]. Dziundziowatość będzie skuteczną zasłoną dymną, żeby przyjmować zmienne i nieoczywiste formy. Misie za nimi nie nadążą. Przejawiać się jako puszczalska i świątobliwa, jako zepsuta i jako cnotka. Przejawiać się i z pryskać niczym mydlana bańka. Bo nie kobieta zmienną jest, zmienna jest tylko jej forma”. Kobieca rebelia. Życie trzecie.

Emi balansuje na krawędziach trzech światów, a jedynym spoiwem między tymi rzeczywistościami jest ptasie mleczko, które stanowi niepodważalną wartość samą w sobie.

Sieniewicz w „Spowiedzi Śpiącej Królewny” podjął się dość karkołomnego zadania – wcielił się w rolę kobiety, by na przykładzie niespełnionej biurwy przełamać płciowe stereotypy:

„Kultura, świat, społeczeństwo, Bóg, naród, religia wmawiają mi, że jestem mężczyzną i muszę operować męskim językiem. Funkcjonujemy w świecie twardych tożsamości, których nie można przekraczać. Ktoś, kto przekracza język, przekracza swoją płeć i tożsamość, a tym samym narusza pewne dobra tego kraju. To przekroczenie było dla mnie dość ryzykowne, ale z drugiej strony, ożywcze i wywalające. Zmienić swój rodzaj, spróbować mówić w języku żeńskim, ale też pokazać, że, paradoksalnie, język też ma swoją płeć” – mówił olsztyński autor w jednym z wywiadów. Powiało feminizmem? Ano, nie ma co ukrywać, że „Spowiedź Śpiącej Królewny” eksploatuje wątki feministyczne, czego dowodem jest świetny oniryczny dialog bohaterki z Bogiem, który okazuje się być seksistowskim narcyzem. Sieniewicz buntuje się przeciwko przedmiotowemu traktowaniu płci pięknej, grzmi w momencie, gdy za człowieka uważa się jedynie mężczyznę, przecież kobieta to zupełni inny – nieludzki – gatunek. Emi nie czuje się spełniona, bo się starzeje, bo jej ciało wiotczeje, bo nie dobija do standardów estetycznych narzucanych przez media. W świecie Dziuńdź i Misiów panują bowiem inne zasady. Sztuczność wyziera z każdej szczeliny, sztucznością jest podszyte wszystko.

Emi walczy z maską Dziundzi, nie chce być opętana Dziundzią, choć co chwilę się stacza w dziuńdzoiwatość. Chce być wolna od stereotypów, ale „Wolność i płeć? To się nie rymuje”. Dlatego powstała grupa BBC: by wyjść poza formę, udowodnić, że to nie konwenanse, zachowania, sposób bycia, gesty i kulturowe stereotypy stwarzają człowieka albo – jeszcze dokładniej – kobietę. Powiało Gombrowiczem? Ano, nie ma co ukrywać, Sieniewicz z upodobaniem „mówi Gombrowiczem”, zanurza w groteskowym sosie swoich bohaterów, a czytelnik stawia sobie w czasie lektury Gombrowiczowskie pytanie: czy ucieczka przed formą jest możliwa? Sam autor próbuje stworzyć pewną uniwersalną formę, figurę kobiecości, która ulega presjom kulturowym. I powiadam wam, że jest to próba udana.

Sieniewicz w swej ironicznej powieści kreśli apokaliptyczne obrazy walki płci, które zakończą się zwycięstwem „jarzmu”: „Bo nadejdzie dzień, gdy na świecie żyć będą wyłącznie single. Zewsząd będzie nieść się ekstatyczne: ja, dla mnie i o mnie jak najwięcej” każdy będzie myślał tylko o sobie, rozpęta się krwawa wojna, w której zwycięstwo odniesie egoizm. Wiadomo: „piekło to inni”, więc zniszczyć ich trzeba, by po trupach dojść do wyznaczonych sobie celów. Miłość, altruizm, współczucie? To nie te czasy, dziś, zdaje się ironizować olsztyński autor, są ważne inne wartości: ja, ja i ja.

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilkę przy galerii typów męskich – Misiów, na których w swym życiu natknęła się nasza bohaterka. Mamy tu zatem adwokata, który kiedyś tańczył, śpiewał, recytował, robił dobrze i stepował, a teraz jest na skraju załamania nerwowego. Jest też metroseksualny fanatyk-narodowiec oraz chyba najbardziej popularny w naszych czasach typ zapatrzonego w siebie narcyza – zabrakło jedynie mięśniaka prosto z siłowni. Olsztyński pisarz nie pozostawia na męskości suchej nitki, bo o ile nasza bohaterka ma świadomość gębowatości Dziundzi, to już mężczyźni, którzy ja otaczają w ogóle nie zdają sobie sprawy, że zostali wtrąceni w misiowatość.

„Spowiedź Śpiącej Królewny” to ironiczna bajka o zabarwieniu genderowym. Sieniewicz sięgnął po groteskę i wiedział, co robi, ponieważ tematy, które porusza, bez przyprawienia ich absurdem byłyby ciężkostrawne. A tymczasem otrzymaliśmy opowieść, która zostawia na języku tylko lekki posmak goryczy.

Mariusz Sieniewicz „Spowiedź Śpiącej Królewny”
Wydawnictwo Znak
Kraków 2012

alt