Archiwum
08.02.2011

Rzeczywiste działanie myśli

Agnieszka Kleczyk
Sztuka

Intymna relacja między widzem a sztuką, do której zdążyła nas przyzwyczaić trwająca do dziś popularność white cube’a, zostaje drastycznie zaburzona. Relację odbiorcy z prezentowanymi fotografiami budują tu prozaiczne fragmenty rzeczywistości.

„Tylko wyobraźnia powiadamia mnie o tym,
co być może, a to wystarczy, aby złagodzić okrutny zakaz;
wystarczy również, abym się na nią zdał bez obawy pomyłki”
André Breton, „Manifest surrealizmu”

Dla amatorów dużych wystaw aktualna ekspozycja w warszawskiej Galerii Asymetria może stanowić niemałe zaskoczenie. Już samo odnalezienie mieszkania (nota bene w większości zagospodarowanego przez Fundację Archeologii Fotografii) stanowi nie lada wyzwanie dla osób odwiedzających to miejsce pierwszy raz.

Po przekroczeniu bramy i odnalezieniu właściwej klatki schodowej przywoływane z pamięci klisze nachalnie podpowiadają świadomości, czego może się ona spodziewać po przestrzeni galerii. Swoją nienarzucającą się, miejską obecnością Asymetria przyciąga amatorów starych klatek schodowych, skrzypiących podłóg i sztuki. Pokonawszy kilka pięter, docieramy do wysokich, drewnianych drzwi prowadzących do mieszkaniu. Przestrzeń galerii nawet nie stara się udawać, że jednym z jej głównych celów jest prezentacja sztuki. Nagromadzenie różnorodnych elementów: mebli, książek, piętrzących się papierzysk sprawia, że czujemy się jak niechciani przybysze, którzy nie do końca wiedzą, gdzie są i czego szukają. Czy oby na pewno trafiliśmy w odpowiednie miejsce?

Obecność wprowadzającej tabliczki rozwiewa początkową niepewność. Drogowskaz prowadzi do niewielkiego pomieszczenia po prawej, które jest jednocześnie miejscem „kanapowych” spotkań i biurowej pracy. Intymna relacja między widzem a sztuką, do której zdążyła nas przyzwyczaić trwająca do dziś popularność white cube’a,  zostaje drastycznie zaburzona. Relację odbiorcy z prezentowanymi fotografiami budują tu prozaiczne fragmenty rzeczywistości. Oko badające tę przestrzeń pierwszy raz będzie niepewnie skakać z pracy na pracę, nie raz zastanawiając się, czy kserokopie portretów kobiet z okresu socrealizmu, są częścią ekspozycji, czy też przypadkowym elementem, który pominięto, nie zwracając uwagi na niedoświadczonego widza.

Specyfika miejsca nie jest jedynym elementem, który różni aktualną ekspozycję od jej starszej siostry prezentowanej w galerii Baudoin-Lebon podczas paryskiego Miesiąca Fotografii (listopad 2010). Warszawska wystawa nadal skupia się na prezentacji prac powstałych miedzy końcem lat 40. a początkiem 80. ubiegłego stulecia. Została jednak wzbogacona o niedawne odkrycie fotografii autorstwa Marka Piaseckiego, który jest także głównym bohaterem całości.

Pierwsze 6 zdjęć (jeżeli chcemy kierować się układem zaproponowaynym przez kuratorów) jest wyrwane z innego świata i razi niesurrealistyczną codziennością. Przez spontaniczność kadru i pozorną niedbałość w łapaniu ostrości, bardziej przypominają one znane ujęcia z filmów Jean-Luca Godarda, niż odrealnione kompozycje zaskakujące widza przypadkowością zestawień, powiązań i odwołań. Może dlatego umieszczono je na uboczu, w skromnym rogu pokoju, wyraźnie oddzielając od reszty prac?

Większość pokazywanych fotografii i fotomontaży autorstwa: Zdzisława Beksińskiego, Zbigniewa Dłubaka, Jerzego Lewczyńskiego, Bronisława Schlabsa, Krzysztofa Vorbrodta oraz Zofii Rydet została rozmieszczona na dwóch sąsiednich ścianach. Cechą konstytutywną tej części ekspozycji jest nagromadzenie, łączenie, przenikanie, podkreślające budujące się w ten sposób relacje między pracami, umieszczanymi w bliskim sąsiedztwie. Komentarz kuratorski jest zminimalizowany do skromnego opisu założeń wystawy, historii i surrealistycznych inspiracji. Mimo że kuratorzy deklarują pogrupowanie prac na kilka rozdziałów odsyłających do podstawowych określeń, stanowiących fundament nurtu surrealistycznego, do których należą:  znalezisko, wędrówka, model wewnętrzny, erotyzm, pismo automatyczne, czarny humor, na wystawie musimy szukać ich sami. Brak tytułów, opisów, komentarzy w całości przypomina  „układ oddzielnych elementów rzeczywistości, których koordynacja zależy od nas” (André Breton, „Manifest surrealizmu”). Możemy dowolnie skakać z obrazka na obrazek, tworząc własne podziały i klasyfikacje, możemy budować własną narrację, łącząc wizualne skojarzenia ze skarbcem przeszłych doświadczeń systematycznie gromadzonych w naszej podświadomości.

Mimo tej niewypowiedzianej zachęty do otwarcia się na własną wyobraźnię, by bliżej przyjrzeć się temu, co jest ona w stanie wyprodukować w relacji z pokazywanymi pracami, nie należy zapominać o burzliwym kontekście społeczno-politycznym, w którym powstawały prezentowane fotografie. Nie można także pominąć wielkiego-nieobecnego ekspozycji, którym jest najważniejszy teoretyk i współtwórca surrealizmu André Breton. W 1959 roku, przy okazji wystawy post-surrealistów „Phases” w krakowskiej galerii Krzysztofory, jego głos rozbrzmiewał z taśmy magnetycznej, na którą wcześniej został nagrany. Ukłon Bretona w stronę polskiego społeczeństwa rozpoczynały słowa: „ To, co wydawało się na zawsze nie do pomyślenia, to, na co nie ma nadziei w naszych demokracjach burżuazyjnych, wy tego dokonaliście i jesteście w stanie wykonać to ponownie; w 1956 roku władza zawahała się i cofnęła przed duchem, przed waszym duchem. Wy przeciwstawiliście rzeczywistość ducha rzeczywistości władzy; my tutaj przeciwstawiamy się tylko w obrębie jej słów”. To one przypominają o historii i złożonej sytuacji politycznej, umożliwiającej zakwalifikowanie powojennego surrealizmu do sztuki rewolucyjnej, dowartościowującej indywidualne doświadczenie wewnętrzne, do którego docieramy poprzez automatyzm, podświadomość, sen, erotyzm czy przypadek.

To pozornie przypadkowe odejście od współczesnych sposobów wystawienniczych, odizolowanie kuratorskiego komentarza, nagromadzenie elementów zaburzające linearne konstruowanie narracji ma szansę uruchomić u widza „Czysty automatyzm psychiczny, który ma służyć do wyrażenia […] rzeczywistego funkcjonowania myśli. Dyktowanie myśli wolne od wszelkiej kontroli umysłu, poza wszelkimi względami estetycznymi czy moralnymi” – jakby chciał tego Breton. Dyskretne przywołanie historii, nawiązań i inspiracji jest jednak wyraźnym drogowskazem, wskazującym drogę tym, którym własna wyobraźnia nie wystarczy.

„Surrealistyczne tropy w fotografii polskiej po 1945 roku”
Warszawa, Galeria Asymetria i Fundacja Archeologia Fotografii
18.01. –  04.03.2011
kuratorzy: Patrick Komorowski, Rafał Lewandowski



Intymna relacja między widzem a sztuką, do której zdążyła nas przyzwyczaić trwająca do dziś popularność white cube’a, zostaje drastycznie zaburzona. Relację odbiorcy z prezentowanymi fotografiami budują tu prozaiczne fragmenty rzeczywistości.