Tegoroczną, czwartą już edycję festiwalu Sputnik nad Polską, otworzył seans pierwszego, po 15-letniej przerwie, efektu współpracy kinematografii polsko-rosyjskiej w reżyserii Walerija Pendrakowskiego.
Za szkielet „Tylko nie teraz” posłużyła dość banalna fabuła oparta na schemacie melodramatu, bliźniaczo podobna do tej, którą możemy zobaczyć chociażby w „Małej Moskwie” Waldemara Krzystka. Mamy więc dość proste równanie, składające się z rozkwitającej miłości, przed którą piętrzą się przeszkody nie do pokonania, zazdrość i jej tragiczne skutki. Mamy dramatyczne poświęcenie i kulminacyjne spełnienie, mamy również karę za niepodporządkowanie się społecznym wymogom żywienia nienawiści wobec przedstawicieli narodowego przeciwnika. Widz podąża za wspomnieniami staruszka, który powraca do rodzinnego miasta po długoletnim pobycie na przymusowej emigracji. Każdy krok głównego bohatera pomaga rekonstruować linearnie opowiadaną historię. W obrazie Pendrakowskiego zabrakło jednak wartości, która mogłaby usprawiedliwić zbyt dobrze znany schemat gatunkowy.
Każde późniejsze spotkanie z festiwalowymi propozycjami potwierdziło, że „złe miłego początki. Twórczość jednego z bohaterów tegorocznej retrospektywy Aleksieja Bałabanowa, zwycięzcy poprzedniej edycji Sputnika („Morfina”), z pewnością do przyjemnych obrazów nie należy. Nihilizm, antyhumanizm, rzeczywistość pozbawiona wartości i nadziei często przedstawiana jest w konwencji makabrycznej groteski. Człowiek kreowany przez autora głośnego sukcesu komercyjnego pod tytułem „Brat” nie żyje, lecz egzystuje, pogrążając się w złu, będącym samonakręcającym się mechanizmem, z którego nie ma ucieczki.
Rzeczywistość utkaną z ludzkich wypaczeń i słabości prezentuje również drugi po „Słowie jak głaz” film Aleksieja Mizgiriewa „Bęben, bębenek”. Jego główną postacią jest tym razem kierowniczka biblioteki, której dopasowana garsonka i upięte w zbyt ciasny kok włosy przywołują postać bohaterki filmu „Pianistka” Michaela Haneke. Fałszywość nieskazitelności Katii szybko zostaje ujawniona. Restrykcyjne kary za złamanie bibliotecznych zasad oraz przesłania zawarte w „Liście do syna” Kiplinga recytowanym na szkolnych apelach, składają się na maskę, skrywającą mroczną stronę bohaterki, która wykrada książki z biblioteki, by później, w niechlujnym przebraniu, sprzedawać je za grosze pasażerom rosyjskich pociągów. Wyzwoleniem z pustej i schematycznej egzystencji wydaje się być miłość. Ostateczna zdrada i odrzucenie niwelują jej zbawienne działanie, prowadząc do ostatecznej zbrodni. Miłość w wydaniu Mizgrijewa nic nie zwycięża, ale wypacza, unicestwia i pozbawia człowieczeństwa. Pokonuje i skazuje na tragiczną porażkę bohaterkę, którą początkowo miała wybawić z rutynowej marności codziennego życia.
Najbardziej docenionymi filmami czwartego Sputnika zostały dwa zupełnie odmienne od siebie obrazy. Łączy je silny związek z rosyjską literaturą – warto tutaj zaznaczyć konotacje rosyjskiego filmu z literaturą, przywołując wcześniej wspominanego Bałabanowa, który rozpoczął swoją karierę od ekranizacji dramatu Samuela Becketta („Radosne dni) oraz prozy Franza Kafki („Zamek”).
„Pochowajcie mnie pod podłogą” w reżyserii Siergieja Snieżkina jest filmem opartym na kontrowersyjnej i w dużej mierze autobiograficznej powieści autorstwa Pawła Sanajewa o tym samym tytule. Ośmioletniego Saszę apodyktyczna i szalona babka (fenomenalna rola Swietłany Kriuczkowej) izoluje od zagrażającego mu świata oraz „matki-dziwki” i jej partnera „karła-krwiopijcy”, mając za pretekst nieustające choroby chłopca. „Pochowajcie mnie pod podłogą” to także doskonałe studium wypaczonego spojrzenia na miłość, której należy wszystko podporządkować. Dramat polega na tym, że z pozoru piękne, bo całkowite oddanie zawsze jest owocem złożenia ofiary z własnego życia. W filmie jednak dar ten nie znajduje wystarczającej nagrody, by się odkupić. Rezygnacja z aktorskiej kariery, opuszczenie rodzinnego domu oraz trudne warunki egzystencji powodują frustrację babki, która z miłości potrafi już tylko wyżywać się na domownikach, nie szczędząc im wulgarnych słów pogardy. Dom staje się miejscem tortur, w którym panuje milczące przyzwolenie na zaistniały stan rzeczy. Zarówno Snieżki, jak i Mizgiriewa badają marginesy i granice miłości, jej monstrualne deformację, które w ostatecznym rozrachunku prowadzą do tragicznego końca. Taka to właśnie miłość, gorsza od kary – chciałoby się rzec słowami filmowej Niny Antonowny.
Obrazem, który podbił serca publiczność (frekwencyjny rekord) oraz zdobył tegoroczne Grand Prix, jest film Andrieja Chrżanowskiego „Półtora pokoju”. Film opowiada o idealizującej przeszłość pamięci zabarwionej nostalgią i tęsknotą przymusowego emigranta. Główny bohater i narrator opowieści, rosyjski poeta Joseph Brodsky wraca do rodzinnego domu po latach przymusowej nieobecności. Swoją sentymentalną opowieść zaczyna stwierdzeniem że podróż jest najlepszym czasem na przywoływanie wspomnień i w myśl głoszonej sentencji odtwarza czasy swojej młodości. Celem reżysera nie było jednak oddanie prawdy o przeszłości narodowego noblisty, lecz piękny ukłon w jego stronę. Chrżanowsky, idealizując minione życie kreowanego przez siebie bohatera ubiera ją w piękny kostium czerpiąc z różnorodnych technik animacyjnych i filmowych.
W tym roku gorliwi fani kina rosyjskiego mogli wybierać spośród 160 filmów poklasyfikowanych w rozmaite sekcje („Czechowskie motywy”, „Kobiece spojrzenie”, kino radzieckie reprezentowane przez Siergieja Paradżanowa oraz rosyjskie kino Bałabanowa. Organizatorzy nie zapomnieli również o najmłodszych widzach, przygotowując dla nich „Małego Sputnika”. Festiwal daje również sposobność spotkania z twórcami, aktorami, krytykami na wykładach, dyskusjach i wystawach poświęconych głównym bohaterom tegorocznej edycji.
Jak deklaruje jeden z członków jury Tadeusz Sobolewski: w tym roku było zdecydowanie więcej filmów do nagrodzenia niż nagród, które mogliśmy przyznać i trudno nie zgodzić się z opinią krytyka filmowego „Gazety Wyborczej”. O tym, że rosyjskie kino utrzymuje wysoki poziom, świadczy również szereg nagród zdobytych w ciągu ostatnich 2 lat na najważniejszych, światowych festiwalach filmowych. Nadchodzą jednak zmiany w rozdzielaniu finansów na produkcje filmowe. Środki nie będą pochodzić z budżetu państwowego jak dotychczas, co da o wiele większe szanse rozwoju kinu komercyjnemu. Czy rosyjskie kino autorskie poradzi sobie z nadchodzącymi reformami? Mam nadzieję, że przyszłoroczny Sputnik udzieli pozytywnej odpowiedzi na to pytanie.
I nagroda: „Półtora pokoju”, reż. Andriej Chrżanowski
II nagroda: „Pochowajcie mnie pod podłogą”, reż. Siergiej Snieżkin
III nagroda: „Ja”, reż. Igor Wołoszyn
Nagroda publiczności: „Pochowajcie mnie pod podłogą”, reż. Siergiej Snieżkin
Jury: Andrzej Żuławski, Anita Piotrowska, Tadeusz Sobolewski
4. Festiwal Filmów Rosyjskich Sputnik nad Polską
Kinoteka, kino Kultura, Multikino Złote Tarasy, wirtualne kino iplex.pl
Warszawa 4–14.11.2010