Archiwum
30.06.2020

Przed seansem „Córki boga” widz powinien zadać sobie jedno ważne pytanie, które zaważy na całym późniejszym odbiorze najnowszego filmu Małgorzaty Szumowskiej: czy godzi się na prostą, ale niezwykle świadomie i precyzyjnie wykorzystaną konwencję biblijnej przypowieści? Inaczej rzecz ujmując: czy jest w stanie zaakceptować widoczną, rozciągniętą na cały film jednoznaczną alegorię? Jeśli tak, to „Córka boga” zaoferuje mu interesujący, subwersywny retelling obecnej w Ewangeliach formy literackiej. Jeśli nie – i prostotę oraz przejrzystość kryjących się za historią znaczeń uzna za banał – to wtedy pierwszy anglojęzyczny obraz polskiej reżyserki uzna za nic więcej jak tylko pięknie sfilmowaną wydmuszkę.

„Córka boga” spełnia wszystkie gatunkowe wymogi przypowieści. Świat przedstawiony i postacie są jedynie pretekstem do zwrócenia uwagi na nadrzędny sens, jaki ma dostrzec odbiorca; bohaterowie są jednowymiarowi i uosabiają konkretne postawy. Mamy więc kobiecą sektę, na czele której stoi lider – mężczyzna nazywany Pasterzem. Sytuacja wyjściowa przedstawia system patriarchalny, uprzedmiotawiający kobiety jako jednostki zmuszone do zabiegania o uwagę płci przeciwnej. Ta, która zrobi to lepiej, zyska nad pozostałymi przewagę. Supremację nad resztą wypracowuje się dzięki urodzie, wdziękowi, pokorności i skromności.

Pasterz jest dla kobiet obiektem kultu. Wewnętrzny układ społeczny w sekcie wynika więc z powiązania władzy z religią. Lider łudząco przypomina seksowną pop-wersję Chrystusa. Samo miano bohatera – Pasterz – wskazuje zresztą na symboliczne powinowactwo przypowieści opowiadanej w „Córce boga” z chrześcijaństwem. W mig pojmujemy więc, że rzecz jest nie tylko o patriarchacie, ale przede wszystkim o patriarchalnej strukturze i korzeniach kultury zachodniej, wywodzącej się z tradycji judeochrześcijańskiej. Religijna alegoria zostaje tutaj zresztą wzmocniona: sekta hoduje stado owiec. Kobiety i owce są więc zrównane jako istoty prowadzone przez Pasterza. Dla podkreślenia umowności filmowej sytuacji Szumowska nie pozwala, żebyśmy poznali przeszłość bohaterów, nie eksploruje więc powodów, dla których kobiety dołączyły do Pasterza. Kiedy zaś sekta zostaje zmuszona przez policję, żeby przenieść się do innego miejsca, nie mamy pojęcia, dlaczego ktoś wyrzuca ich z azylu na odludziu, gdzie żyją niczym amisze.

Pośród żon i córek Pasterza (czyli tych, które Pasterz już posiadł seksualnie lub tych, które dopiero posiądzie) wyróżnia się nastoletnia Selah, marząca o zaślubinach z liderem sekty. Selah z czasem staje się przeciwieństwem jedynego mężczyzny w stadzie, a jej główną siłą okazuje się bycie kobietą. Jednak nie chodzi tu o zwykłe określenie płci, ale o afirmację własnej kobiecości. I tu zaczyna się wywrotowy charakter „Córki boga” (choć nie nowatorski). Film Szumowskiej okazuje się próbą opowiedzenia historii biblijnej od nowa, tym razem bez uciemiężonych i podległych wszechmocnym męskim prorokom kobiet. Zupełnie tak, jakby Jezus był kobietą i opowiedział swoim apostołkom – podobnie jak miał to w zwyczaju pierwotny bohater Ewangelii – nową, feminocentryczną przypowieść z morałem.

Feministyczna przypowieść ma u Szumowskiej charakter pogański. Widać tu wyraźną inspirację książką Clarissy Pinkoli Estés „Biegnąca z wilkami”. Antropolożka zachęca w niej kobiety – korzystając przy tym z zebranych z całego świata legend, baśni i mitów – by czerpały siłę z powiązania cyklu przyrody z naturalnymi zmianami zachodzącymi w kobiecym ciele. Moment pierwszej miesiączki (ma on miejsce, kiedy dziewczyna leży na nagiej ziemi) jest więc dla filmowej Selah duchowym przebudzeniem. Nagle jej oczy dostrzegają, że sektę prowadzi fałszywy prorok, który buduje swoją pozycję, upadlając podopieczne, kierując się jedynie potrzebą zaspokajania żarłocznego ego i niemniej pokaźnego popędu seksualnego.

Zanim Selah zobaczyła ohydę tego świata, sama marzyła o dzieleniu łoża z Pasterzem, co wskazuje na rolę indoktrynacji w każdym opresyjnym systemie. Wydaje się, że bohaterka od początku była jednak predestynowana do roli przywódczyni kobiecej rewolucji. Jej imię – Selah – jest jednocześnie tajemniczym słowem pojawiającym się w Biblii głównie w Księdze Psalmów. Badacze nie są pewni, jakie jest jego znaczenie, ale często uznają, że może tutaj chodzić o wywyższenie lub podniesienie głosu. Selah w „Córce boga” uosabia swoje imię – z jednej strony kryje w sobie pewien mistyczny sekret, z drugiej zaś jest tą, która prowadzi do odzyskaniu (podniesienia) głosu przez kobiety.

Oczywiście tego rodzaju feministyczna egzegeza nie wydaje się szczególnie odkrywcza. Nie oryginalność była jednak celem filmu Szumowskiej. „Córka boga” jako transgresyjne odczytanie Biblii, posługujące się czytelną alegoryką, staje się manifestem i sprzeciwem wobec patriarchalnych korzeni struktury zachodniego społeczeństwa.

„Córka boga” wpisuje się w szerszy trend na poły symbolicznych historii opowiadanych z kobiecego punktu widzenia. Podział na matki i żony ubrane w odmienne, skodyfikowane stroje sprawi, że skojarzymy produkcję Szumowskiej z serialem „Opowieść podręcznej”. Końcowa scena, w której bohaterki oddają cześć własnej cielesności i otaczającej przyrodzie, do złudzenia przypomina finałową sekwencję z „Czarownicy” Roberta Eggersa, a motyw kobiecej zemsty wpisanej w rytualne ramy ma wiele wspólnego z „Midsommar” Ariego Astera. Wszystkie wyżej wymienione obrazy są bardziej wielowymiarowe, złożone i zniuansowane niż „Córka boga”. Ale polska reżyserka może przekonać bardzo precyzyjnym, konsekwentnym i świadomym budowaniem wypowiedzi. Przepiękne zdjęcia Michała Englerta jeszcze silniej wypracowują na ekranie rzeczywistość malarskiej alegorii i mogą zahipnotyzować widza – jak choćby wtedy, gdy Selah i Pasterz patrzą na siebie intensywnie poprzez płomienie, co zwiastuje eskalację konfliktu pomiędzy obojgiem.

„Córka boga” z pewnością nie jest filmem idealnym. Oparta na prostym pomyśle, z przewidywalną historią, zapatrzona na przesłanie innych tekstów kultury, może zawieść oczekiwania złaknionych nieco bardziej wymagającej intelektualnie opowieści. Szumowska postawiła jednak wszystko na jedną kartę – ma być wprost, ale konsekwentnie; ma być czytelnie, ale kunsztownie. Można więc uznać, że „Córka boga” to film spełniony, daleki od pięknych katastrof, będących często udziałem produkcji z wielkimi ambicjami, które spaliły na panewce. Może niektórych ten minimalizm aspiracji nie przekonuje lub nie przekona – ale niekiedy lepiej chcieć mało, a zrobić to dobrze, niż próbować osiągnąć zbyt dużo i w efekcie zagubić się we własnych dążeniach.

 

„Córka boga”
reż. Małgorzata Szumowska
premiera światowa: 6.09.2019
dostępny na platformie Netflix

© Subotica Entertainment | źródło: imdb.com