Filip Springer, autor głośnych książek o Miedziance i warszawskiej architekturze z czasów PRL-u napisał książkę o Zofii i Oskarze Hansenach. Biorąc pod uwagę poprzednie zainteresowania autora, wybór ten wydaje się logiczny. PRL-owska architektura Warszawy niknie w oczach, jest przedmiotem bezmyślnej, pozbawionej estetycznego namysłu dewastacji. Podlega podobnemu procesowi znikania jak osławiona Miedzianka, niegdyś piękne miasteczko w Karkonoszach, na miejscu którego rosną dzisiaj krzaki. Z drugiej strony, można zauważyć, że Springera interesowały dotąd przede wszystkim miejsca poddawane destrukcyjnym procesom historycznym opowiadane poprzez historie konkretnych ludzi. W „Zaczynie” prawidłowość ta ulega odwróceniu, to historia konkretnych ludzi, małżeństwa Hansenów opowiada o pewnym okresie historycznym, który choć wiele budował, to jednocześnie równie łatwo niszczył, który choć miał naprawiać – psuł, choć miał otwierać przed ludźmi nowe szanse – marnował je. To historia socjalistycznych pozytywistów wierzących w możliwość tworzenia pozytywnych wartości w ustroju, który ich wiarę cynicznie wykorzystywał, a ich pracę i koncepcje pozbawiał sensu.
Oskar Hansen był pod wieloma względami postacią romantyczną, sięgamy do jego nieco zapomnianego dorobku, bo w dzisiejszych czasach wraca zainteresowanie niezrozumianymi geniuszami szaleńcami, autorami utopijnych projektów, wizjonerami, dla których czasy były zbyt ciasne, ale których myśli dzisiaj być może powinny być głęboko analizowane.
Springer pisze: „Pytanie, które zadaję wszystkim. Co z Hansenów zostało w polskiej architekturze do dziś? Odpowiedź, która powraca jak refren: prawie nic”. Dlaczego więc dzisiaj powstaje książka o Hansenach?
Warto zwrócić uwagę na reporterską metodę Springera, któremu nie wystarczy lektura archiwalnych materiałów. Autor osobiście podąża śladami swoich bohaterów, stara się zobaczyć to samo, co oni, stara się wczuć w sytuację lokatorów mieszkań projektowanych przez Hansenów. Jedzie do Syväranta koło Helsinek, gdzie na świat przyszedł mały Oskar: „Na wystawie poświęconej historii Syväranty oglądam w gablotkach jakieś cegły, kawałki talerzy, butelki po lekarstwach, kafle, łuski po pociskach. Wszystko, co wygrzebali z ziemi w czasie ostatniej budowy. Na tablicach informacyjnych szukam nazwiska Hansen, ale znajduję tylko jedna, mało istotną wzmiankę”.
Warszawa, zaprojektowane przez Zofię i Oskara Hansenów osiedle Przyczółek Grochowski: „Do czego muszę tu przywyknąć: żeby zimą uważać na schodach… Że jak pada, to na Przyczółku huczy, jakby lało… Że ludzie na Przyczółku dzielą się na tych, co przez okno w kuchni widzą drzewa, i tych, co widzą ciemność. Ja należałbym do tych drugich, ale nie mam nawet okna. M., od którego wynajmuję mieszkanie, zamurował je jakiś czas temu. Mówi, że było niepotrzebne”. Springer odbywa także podróż do norweskiego Bergen, gdzie na architektonicznej uczelni Bergen Arkitekt Skole idee Hansena stały się podstawą nauczania. Odwiedza Szumin, letni dom Hansenów, który oprócz tego, że swoją formą jest manifestem formy otwartej, był miejscem wielu spotkań i plenerów.
Przywołanie postaci Oskara Hansena nie jest tylko prostym efektem rozwoju zainteresowań Filipa Springera. Hansen to formacyjna postać dla środowiska związanego z wydawcą książki, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, dla Fundacji Galerii Foksal, a przede wszystkim artystów związanych z pracownią profesora Grzegorza Kowalskiego na warszawskiej ASP. Oskar Hansen w czasie, kiedy coraz bardziej odsuwany był od pracy architekta, wykładał na warszawskiej ASP, gdzie zapamiętany został jako postać legendarna i formująca twórcze osobowości. Jego utopijny, wizyjny idealizm, który nie miał prawa zaistnienia w architekturze tego czasu, wytwarzał niepowtarzalną energię na polu edukacji. W tamtych latach był jednym z tych nielicznych pedagogów na uczelniach artystycznych, którzy uczyli swoich studentów nie poszukiwania natchnienia, tylko myślenia i logicznego analizowania problemów. W 1980 roku, jak pisze Springer: „na fali entuzjazmu wokół pierwszej Solidarności […] studenci namawiają Oskara Hansena, by kandydował na stanowisko dziekana Wydziału Rzeźby”. Jednak próba reformowania zastygłych przyzwyczajeń nauczania kończy się konfliktem, zagrożeni koniecznością formułowania programu nauczania wykładowcy doprowadzają do rezygnacji Hansena ze stanowiska.
Hansen to pod każdym względem postać fascynująca. Syn Norwega i Rosjanki, który dzięki zawirowaniom historii trafia do Polski i staje się Polakiem. Współautor zwycięskiego projektu w jednym z najważniejszych konkursów na pomnik w XX wieku – pomnik ofiar Oświęcimia. Pomnik-droga przekreślał teren obozu długim na kilometr i szerokim na sześćdziesiąt metrów pasem asfaltu. Droga, wyniesiona nieco nad teren obozu, żeby idący nie dotykali „przeklętej ziemi”. Ta droga przypominała bliznę po ranie, jaką temu miejscu zadała historia. Koncepcja zgłoszona przez zespół Hansen–Pałka–Jarnuszkiewicz wyprzedzała swój czas, sprzeciwiała się traktowaniu obozu koncentracyjnego jak skansenu i została zablokowana przez władze, które potrzebowały pomnika o bardziej tradycyjnym i jaśniejszym politycznie przesłaniu. Projekt oświęcimski jest jednym z przykładów na postulowaną przez Hansena formę otwartą, która koresponduje z ukutym przez Umberto Eco terminem dzieła otwartego. Oskar Hansen myślał o próbie „zastąpienia przedmiotów przez pewnego rodzaju struktury elastyczne, przekształcalne, sytuowane w stosunku do przyrody”. Chciał formy demokratycznej, która pozostawia pole dla interpretacji dla widza, bez którego nie byłoby dzieła sztuki.
W 1966 roku Hansen występuje z utopijnym projektem Linearnego Systemu Ciągłego. Jego realizacja mogłaby powieść się jedynie na kartach powieści fantastyczno-naukowej Stanisława Lema. Architekt postuluje zerwanie z istniejącą od wieków zasadą centrycznego budowania miast. Myśli o tym, żeby wzdłuż największych rzek w Polsce powstały ciągłe linearne struktury, które połączą morze z górami. Pomiędzy pasami mieszkalnymi znajdowałyby się pasy rekreacji i natury. W ten sposób wszyscy byliby jednakowo blisko zarówno miejsc pracy, jak i wypoczynku. Był to projekt, który zakładał radykalny społeczny egalitaryzm, oraz wymagałby ogromnych środków i przebudowy kraju w skali niespotykanej na naszej planecie. Doskonale jednak wpisuje się w ówczesne hurraoptymistyczne wyobrażenia o przyszłości, w której dzięki postępowi nauki niemal wszystko będzie możliwe. Pytany o projekt LSC, Hansen użył właśnie tytułowego słowa „zaczyn”, mówił także, że „trzeba robić tak zwane utopijne projekty, żeby już dzisiaj budziły i budowały świadomość społeczną, po to, by jutro były rzeczywistością. Naszym sukcesem jest to, że ludzie już dzisiaj o LSC piszą, że o tym rozmawiamy, że jest się o co spierać. Na tym polega pragmatyzm utopii”.
Filip Springer, „Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach”
Wydawnictwo Karakter, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Kraków–Warszawa 2013