Archiwum
16.08.2012

Powinowactwo poezji oraz kresek, plam i rastrów

Przemysław Zawrotny
Literatura

Karol Konwerski i Maciej Pałka interpretują poezję Józefa Czechowicza. Efekt ich pracy jest o tyle niezwykły, że nie traci na tym ani poezja, ani graficzna narracja.

Dwie niedawne okołokomiksowe publikacje – głośny „Wielki Atlas Ciot Polskich” oraz zdecydowanie za cichy „Spacer z Czechowiczem” – są do siebie podobne w oczywisty sposób. W obu przypadkach mamy do czynienia z próbą intersemiotycznego przekładu, a więc przeniesienia treści z jednego systemu znaków (tekst literacki) na drugi (komiks – czy ogólniej: graficzne przedstawienie) przy dążeniu do zachowania elementów istotnych dla pierwotnego przekazu i znalezienia dla nich ekwiwalentu w obrębie innego tworzywa. Nie ma w tym kontekście przesadnie wielkiego znaczenia fakt, że w wypadku obu tych albumów autorzy nieco komplikują sprawę, ponieważ nie tyle przekładają jedno medium na drugie, ile właściwie uzupełniają jedno drugim. Wykorzystują przy tym oryginalny tekst literacki – a więc konieczność szukania odpowiednika nie zostaje zawieszona.

Zaryzykuję stwierdzenie, że autorzy, których prace opublikowano w „Wielkim Atlasie…”, zamiast konstruować spójną narrację, raczej jeszcze bardziej ją dekonstruują, nicują i pokazują od drugiej strony. Dekonstruują nawet w porównaniu do literackiego pierwowzoru („Lubiewa” Michała Witkowskiego), w którym sztuczność języka i podkreślenie faktu opowiadania i tak były wyczuwalne. W dużej mierze to efekt tego, że „Wielki Atlas…” jest antologią, co sprawia, iż narracja staje się bardziej poszarpana i rozczłonkowana przez wielość nie zawsze współgrających stylistyk. Czy zebranym autorom w ostatecznym rozrachunku udało się ukazać spójny obraz półświatka homoseksualistów ukazanego na tle ustrojowych przemian – nie mnie tu oceniać. W porównaniu z „atlasową” zbieraniną Karol Konwerski i Maciej Pałka – autorzy „Spaceru z Czechowiczem”, opartego na „Poemacie o mieście Lublinie” Józefa Czechowicza (obaj twórcy mieli również swoje pięć minut w „Wielkim Atlasie…”) – wypadają jak konstruktorzy stosunkowo zwartej, choć chybotliwej budowli.

Ta chybotliwość jest nieuchronna, skoro autorzy wzięli się za poezję i dopowiadanie obrazami swoich impresji do tego, co wyczytali w poemacie międzywojennego awangardzisty. Tak miało być, niepełność i ulotność artystycznego przekazu jest tu koniecznością, bo nie ma nic gorszego niż traktowanie poezji w taki sposób, że w efekcie odrze się ją ze wszelkich niedopowiedzeń i postawi nazbyt wyraźne tezy (przepraszam, jeszcze gorszym nietaktem bywa tłumaczenie opowiadanych dowcipów). Zatem pozornie podobna chybotliwość ma tu inne źródła – a zatem i konsekwencje – niż dekonstrukcja w przypadku „Wielkiego Atlasu…”. Nie bierze się ona z wyeksponowanej w tekście literackim sztuczności języka, lecz z samej istoty poetyckiego obrazowania, które rozumiem jako chwytanie fragmentów rzeczywistości w zwięzłe i dobrze brzmiące zdania.

Konwerski i Pałka przekładają te ostatnie na dobrze wyglądające i wymowne, biało-czarne sekwencje obrazów. Bardzo umiejętnie odnoszą się do tekstu poetyckiego, mówiącego o nocnej przechadzce wędrowca ulicami Lublina. Ich krótkie komiksowe sekwencje – w tym albumie, wydanym niczym skromny, acz elegancki tomik poetycki, przeplatające się z oryginalnym tekstem – pełnią różnoraką funkcję. Niekiedy ilustrują go po prostu nienachalnie i bez powtarzania treści zawartych w poemacie. Dlatego wyjątkowemu opisowi lubelskiego kościoła (ten fragment utworu Czechowicza jest szczególnie urzekający), zacienionym nawom, refleksom wody w chrzcielnicy odbijającej światło wpadające przez witraże, nie towarzyszy żadne dosłowne graficzne przedstawienie. Zamiast konkurować z Czechowiczem i próbować przekładać wprost piękne poetyckie obrazy na obrazki, autorzy za pomocą ciągu wykonanych dość szkicowo kadrów ukazują swoją wizję wypełnionego mrokiem kościoła i jego fresków. Wybierają elementy tekstu poetyckiego, niekiedy szczegóły, i przedstawiają w taki sposób, że nie narażają się na zarzut literalnego odczytania tekstu.

W niektórych miejscach skupiają się na architekturze miejskiej, jednak ukazanej zupełnie inaczej niż w innej ich lubelskiej miniaturce, zatytułowanej podobnie – „Spacer”. Tam historia rozgrywała się w pogodny dzień na ulicy miasta, budynki można było obserwować w blasku słońca. Ich graficzne przedstawienia były klarowne, choć Maciej Pałka nie dążył do przesadnie realistycznego odwzorowania miejskiego pejzażu. Tutaj rysownik zaciemnia obraz, kreski są mniej precyzyjne i płynne, plamy bardziej poszarpane, a rastry mocniej przesłaniają widok w tych miejscach, w których powinny.

Ale Konwerski i Pałka dorzucają coś jeszcze. Nieco na marginesie snutego przez Czechowicza poetyckiego opisu wprowadzają własne sfabularyzowane elementy narracji. Dlatego na przykład na początku drogi wędrowiec spotyka Cygankę i daje jej swoją dłoń – o tym nie ma ani słowa w poemacie. Dlatego nad wieżą kościoła można zauważyć niedbale pociągnięty białą linią i rozpościerający się na tle czarnego nieba zarys sylwetki wojownika osłaniającego świątynię tarczą. Tego też nie zobaczył ciemną nocą na lubelskim niebie Czechowicz – nie wyczytamy tego z jego utworu. Drobne skoki w bok i niewierność literackiemu pierwowzorowi mają swój urok, właściwie przesądzają o wysokiej wartości pracy twórców. Nie rozsadzają przekazu, wzbogacają go, ale ciągle pozostawiają odbiorcę w stanie nienasycenia, nie likwidują napięć i nie rozjaśniają wszystkiego. Te obrazy i ten tekst – to razem ciągle jest poezja.

Józef Czechowicz, Karol Konwerski, Maciej Pałka, „Spacer z Czechowiczem. Poemat o mieście Lublinie”
Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”
Lublin 2012.

alt