Postwzrost bywa mylnie utożsamiany z recesją ekonomiczną, która prowadzi do obniżenia poziomu życia i ubóstwa. W moim artykule proponuję pojęcie pohody[1] jako postwzrostowej wizji życia społecznego i jako postulatu politycznego, które może pomóc we wzmocnieniu pozytywnych skojarzeń wokół postwzrostu. Kategoria pohody, kładąca nacisk na jednoczesne zmniejszanie konsumpcji i poprawę jakości życia, zawiera w sobie także ważny aspekt życzliwości i towarzyskości. Ten czeski pierwiastek może wzbogacić postwzrostowe debaty, które rodziły się na gruncie krajów Europy Południowej. Wskazuje on potrzebę, by „postwzrostowe” wyobraźnia, wartości i postulaty nawiązywały do konceptów rozpowszechnionych w danej kulturze i dla niej specyficznych.
Nasz styl życia i jego materialny poziom okupiony jest nadmiernym wykorzystywaniem przyrody. Według raportu UNEP o przepływach materiałów [material flows] globalne wydobycie w latach 1970-2010 wzrosło trzykrotnie. Od 2000 roku wzrasta też materiałowa intensywność gospodarki: na jednostkę PKB przypada większe zużycie zasobów. Oprócz przepływu materiałów wzrasta także zużycie wody i energii, jednocześnie zaś zmniejszają się zdolności Ziemi do regeneracji i udźwignięcia efektów naszej aktywności gospodarczej (takich jak wzrost koncentracji gazów cieplarnianych, utrata bioróżnorodności etc.). Teoria „zielonego wzrostu” głosi, że można oddzielić krzywą wzrostu gospodarczego od presji na środowisko naturalne, a zatem, że możliwy jest tak zwany decoupling. Przekrojowe badania biorące pod uwagę dostępne obecnie dane pokazują, że na poziomie globalnym nie udało się dotąd osiągnąć decouplingu absolutnego.
Czemu przysłużył się dotychczasowy wzrost gospodarczy? Od 1980 roku przychody najuboższej połowy światowej populacji wzrosły, jednocześnie jednak pogłębiły się także nierówności w zarobkach; co oznacza, że znacznie bardziej zwiększyły się zyski górnych procent wśród najbogatszych. Za kryzys ekologiczny odpowiada zaś właśnie wzrastająca nadkonsumpcja najbogatszych oraz niezrównoważony styl życia obywateli globalnej północy.
Standard życia globalnej Północy ma swoje historyczne źródła w nierównościach, które ilustruje termin „ekologicznie nierównej wymiany”. Globalny metabolizm w centrum trwoni energię pozyskiwaną na peryferiach. Podłożem jego struktury stała się industrializacja oparta na idei przewagi komparatywnej. Tę ostatnią umożliwił trójstronny handel atlantycki, w ramach którego afrykańscy niewolnicy wywożeni byli na plantacje w Ameryce, skąd transportowano bawełnę stanowiącą podstawę produkcji w brytyjskim przemyśle tekstylnym. Rozwój technologii przemysłowych, który nastąpił w Wielkiej Brytanii, byłby niemożliwy bez pracy niewolniczej oraz bez odebrania ziemi rdzennym mieszkańcom Ameryki. Technologie te opierają się także na kopalnych źródłach energii. Wraz z ich spalaniem i wzrostem emisji gazów cieplarnianych pojawia się też kolejna nierówność – tak zwany „dług klimatyczny”. Chociaż industrializacja objęła przede wszystkim globalną Północ, skutki zmiany klimatycznej w sposób nieproporcjonalnie dotkliwy dotykają globalnego Południa.
Większe zużycie zasobów naturalnych nie musi przy tym automatycznie gwarantować wyższego poziomu życia. Gospodarki bloku wschodniego ze swoją własną drogą industrializacji również korzystały z zasobów. Wydobycie węgla w Czechach osiągnęło na przykład najwyższy poziom w roku 1984. Ówczesna gospodarka i organizacja społeczeństwa stały się przedmiotem krytyki w momencie, gdy możliwości konsumpcyjne zaczęły odbiegać od tego, co oferowały gospodarki wolnorynkowe. W czasie aksamitnej rewolucji i tuż po niej pojawiły się jednak głosy krytyczne wobec koncepcji „doganiania” zachodniego stylu życia za pośrednictwem konsumpcji. W roku 1993 ukazała się książka Jana Kellera „Až na dno blahobytu” [Aż na dno dobrobytu], w zakończeniu której autor apeluje o ochronę warunków (szczególnie przyrodniczych) potrzebnych, by wieść skromne, lecz godne życie. Życie, w którym niewiele potrzebne jest do szczęścia, zostaje przeciwstawione upadkowi na dno dobrobytu, gdzie kolejne skutki gospodarki opartej na wzroście podkopują fundamenty umożliwiające jej funkcjonowanie.
Problemu z dobrobytem nie stanowi tylko jego „dno”. Dyktatura nadmiaru możliwości jest przeszkodą w poczuciu zadowolenia z życia. Myślenie o poziomie życia i dobrobycie jedynie jako o palecie możliwości konsumpcyjnych jest również bardzo redukcjonistyczne. Obydwie te rzeczy nie muszą też koniecznie odpowiadać mierze naszego zadowolenia z życia. Z czego zatem owo zadowolenie może płynąć? Możliwość realizacji podstawowych ludzkich potrzeb jest uzależniona od warunków obiektywnych, w tym związanych ze środowiskiem naturalnym, na przykład od dostępu do czystego powietrza i wody pitnej. Zależy ona jednak równieżod kwestii subiektywnych, takich jak możliwość realizowania swoich pragnień. Życie, w którym niewiele potrzeba do szczęścia, związane jest z umiejętnością realizowania obu rodzajów potrzeb poza rynkiem – czy to dzięki samowystarczalności, czy dzięki więzom wzajemności. Według Barbary Muraki warunkiem dobrego i godnego życia jest sprawiedliwość – nie tylko w odniesieniu do bardziej równomiernej dystrybucji dóbr, ale też w kwestii uznawania i ustanawiania wartości. Indywidualne poszukiwanie szczęścia w tradycyjnych wartościach lub opieranie całego ciężaru pracy opiekuńczej na rodzinie mogą prowadzić do przeoczenia strukturalnej dyskryminacji i nierównych warunków partycypacji, w tej samej mierze co nierówna dystrybucja bogactwa.
Dla opisania standardu życia język czeski używa dwóch terminów: blahobyt [dobrobyt] i živobytí [życie, utrzymanie]. Według słownikowej definicji „dobrobyt” oznacza nadmiar rzeczy potrzebnych do życia, stan obfitości; z kolei „utrzymanie” oprócz dóbr materialnych i wyżywienia również sposób życia. W przeciwieństwie do dobrobytu nie chodzi o stan, ale o aktywny proces, który człowiek czynnie współtworzy swoim działaniem.
W języku czeskim mamy też do dyspozycji pojęcie, które zawiera w sobie nie tylko zadowolenie płynące z materialnego dostatku, ale także stan ogólnego zadowolenia – to pojęcie pohody. Pohoda według słownika etymologicznego pochodzi od „hodit se” („odpowiadać, pasować, być odpowiednim”) i od „vhodné” – a więc odpowiedniej, stosownej, wystarczającej ilości. W przeciwieństwie do dobrobytu nie łączy się z nadmiarem, ale wyraża zadowolenie z dostatku. Słowo pohoda nie zawiera w sobie negatywnego odniesienia do wzrostu, dzięki czemu może przezwyciężyć skojarzenie terminu postwzrost [nerust] ze zniżką czy spadkiem. Pojęcie to ma pozytywną, społeczną konotację.
Jeżeli pohoda kojarzy wam się z nicnierobieniem, zwróćcie uwagę, że chodzi tu bardziej o „używanie życia”. Brneński spółdzielczy lokal Tři Ocásci używa dla opisu tej atmosfery pojęcia lentamente, oznaczającego przyjemną przestrzeń, w której przestrzega się wartości związanych ze slow foodem. Oprócz jakości jedzenia chodzi tu również o zniesienie granicy między konsumentem i producentem, poprzez włączenie tego pierwszego w proces produkcji. Lentamente to przeciwieństwo rywalizacji, to sposób na stworzenie pohody współdzielonej z innymi. Sukcesu takiego lokalu nie buduje się na porażce innych. Wytwarzanie pohody wzmaga kreatywność, skłania bowiem do wykorzystywania tego, co jest dostępne.
Aspekt współdzielenia pohody umożliwia nam zrozumienie ważnego postwzrostowego pojęcia conviviality. W książce „Tools for conviviality” Ivan Illich definiuje je jako wolność indywidualną, która realizuje się poprzez więzi wzajemności z innymi ludźmi. Jest przeciwwagą produkcji przemysłowej, która zagraża autonomii i kreatywności. Conviviality oznacza też właściwość, która odpowiada za przyjacielską, życzliwa atmosferę. W proponowanym przeze mnie ujęciu pohoda i convivality mają wiele wspólnego.
Pohoda powstaje na styku tego, co materialne, cielesne i duchowe. We wszystkie te wymiary wdziera się jednak rynkowa logika. Komodyfikacja sprowadza pohodę do kwestii konsumpcji i w ten sposób rozbraja potencjał polityczny, który mógłby towarzyszyć jej wytwarzaniu.
Na poziomie materialnym widać to chociażby na przykładzie rosnącej popularności minimalizmu, z jego klasową dynamiką. Minimalistyczny sposób życia, ukazywany jako kwestia osobistej decyzji, zostawia na boku pytania o ekonomiczne położenie jednostek. Nie pojawia się tu kwestia nadmiernej produkcji ani radzenia sobie z odpadkami. Jeżeli zaś minimalizm w domu kompensowany jest konsumpcją rozrywki i usługi, materialnymi kosztami stylu życia zostaje obciążona infrastruktura społeczna. Dostęp do niej zresztą również zależy od ekonomicznej i społecznej pozycji człowieka.
Na poziomie cielesnym widzimy podobną ambiwalencję w zdrowym, stylu życia, który może służyć wytwarzaniu poczucia pohody, ale też za sprawą indywidualizujących wysiłek ćwiczeń sprzyja formowaniu ciała, które będzie gładko funkcjonować w rynkowej gospodarce.
Zadowolenie z życia wiąże się także z samopoczuciem psychicznym. Radzenie sobie ze stresem przy pomocy psychoterapii lub technik mindfulness oznacza jednak korzystanie z usług, za które trzeba zapłacić. Podobnie jak w przypadku ćwiczeń fizycznych, praca nad dobrym samopoczuciem może się także stać sposobem na zwiększenie naszej efektywności jako uczestników gospodarki rynkowej. Nie problematyzując społeczno-ekonomicznych warunków wpływających na kondycję psychiczną, ułatwiamy działanie machiny, która ostatecznie pozbawia nas pohody.
Wyobrażenie społecznej pohody pozwala w zrozumiały sposób przełożyć niektóre z postwzrostowych terminów na czeski kontekst. Postwzrost jest nie tylko pojęciem analitycznym, ale też sloganem politycznym. Czy możemy zatem również pohodę pojmować jako żądanie polityczne?
W legendarnym już dziś odcinku programu kryminalnego „Na stopě” [Na tropie] policyjny ekspert Ivo Pisarský definiował lewicowy ekstremizm jako ten, który – w przeciwieństwie do prawicowego – domaga się pohody, pohody dla wszystkich. Od lat 90. ministerstwo spraw wewnętrznych wpisuje organizacje ekologiczne na listę grup ekstremistycznych, co ma na celu dyskredytację ich działań. Ekologiczni aktywiści wskazują na problemy, które stanowią zagrożenie dla pohody niektórych z nas: czy będą to gatunki roślin i zwierząt, ekosystemy czy grupy ludzi, których bezpośrednio dotykają skutki niszczenia środowiska naturalnego. Hasło „Pohody dla wszystkich” znalazło się na jednym z transparentów w czasie obchodów 17 listopada[2] w Brnie w roku 2017. Krytyczni uczestnicy święta pytali w ten sposób, czy nasza polistopadowa droga w poszukiwaniu prosperity nie oznaczała odebrania pohody niektórym z nas i czy nie zaczynamy doświadczać ubocznych skutków dobrobytu. Ten sam transparent pojawił się rok później w czasie protestów w kopalni Bílina w północnych Czechach. Żądanie pohody dla wszystkich łączy w sobie postulaty postwzrostu i sprawiedliwości klimatycznej. Oznacza bowiem starania o to, by wyrównać dług klimatyczny w sposób, który nie tylko zmniejszy obecne nierówności ekonomiczne, ale też nie narzuci nam nowych form nierówności związanych z władzą. Próby politycznej artykulacji żądania pohody tworzą wizję organizacji społecznej, w której centrum znajduje się dostatnie, dobre i godne życie nie naruszające planetarnych granic.
Tematem postwzrostu w Czechach od wielu lat zajmują się Naďa Johanisová i Eva Fraňková z Katedry environmentálních studií na Uniwersytecie Masaryka w Brnie. Oprócz pracy akademickiej, publikują one także teksty popularyzatorskie na blogu „Udržitelný nerůst” [Zrównoważony postwzrost]. Projektami demokratycznymi, lokalnymi i biorącymi pod uwagę przyrodę – w tym postwzrostem – zajmuje się również organizacja Trast pro ekonomiku a společnost. Poświęciła ona tematyce postwzrostu seminarium „Otevřený prostor” [Otwarta przestrzeń]. Do autorów i autorek zajmujących się postwzrostową tematyką w Czeskiej Republice należą także Lucie Sovová, Martin Černý, Jan Blažek i Áron Tkadleček.
Tłumaczenie: Weronika Parfianowicz
_____________________________________________________
Przypisy:
[1] Słownik czesko-polski tłumaczy „pohodę” jako „spokój, pogodność, pogodę”. Chociaż w języku polskim również używamy słowa pogoda dla określenia „równowagi ducha, spokoju wewnętrznego”, ze względu na specyficzny kontekst społeczno-kulturowy towarzyszący czeskiej „pohodzie”, dla którego trudno znaleźć ekwiwalent w języku polskim, pozostawiam w całym tekście słowo w oryginalnym brzmieniu [przyp. tłum.]
[2] 17 listopada obchodzony jest w Czechach Dzień Walki o Wolność i Demokrację oraz Międzynarodowy Dzień Studentów. Upamiętnia on represje, które dotknęły studentów i pracowników naukowych na czeskich uniwersytetach pod władzą Protektoratu Czech i Moraw w listopadzie 1939 roku, a także pokojowe protesty z listopada 1989 roku, które rozpoczęły się przy okazji obchodów 50. rocznicy wydarzeń.