Archiwum
23.01.2012

Postgutenbergowskie księgi różności

Anna Rogulska
Literatura

Publikacja „Michael Joyce. Polski pisarz” pod redakcją Mariusza Pisarskiego jest ukoronowaniem starań Korporacji Ha!Art, dzięki którym polski czytelnik poznał tak niszowe do tej pory zjawisko literackie, jakim jest powieść hipertekstowa. Mariusz Pisarski zebrał teksty, które mają nie tylko przybliżyć specyfikę hipertekstu jako literackiego gatunku, ale przede wszystkim eksponują i argumentują jego silne zakorzenienie w polskiej tradycji oraz zupełnie niespodziewany związek teorii hipertekstu z poezją Czesława Miłosza.

Mówienie o relacjach między Michaelem Joycem – amerykańskim pisarzem irlandzkiego pochodzenia, twórcą pierwszych i najbardziej znanych hipertekstów (jak wydane niedawno nakładem Ha!Artu „popołudnie. pewna historia”) – a polską tradycją, której te nowoczesne zjawiska do niedawna były zupełnie obce, mogłoby wyglądać na, jak zauważa Pisarski, leczenie polskich kompleksów niższości. Tymczasem w trakcie lekturowych, redakcyjnych i badawczych spotkań z tekstami Joyce’a okazało się, że jego zainteresowanie polskością jest zupełnie nieprzypadkowe, a wielość aluzji do polskiej kultury – celowa.

W świetnym wywiadzie, jaki Pisarski przeprowadził z Joycem, autor opowiada o swoim dorastaniu wśród amerykańskiej Polonii, przyjaźniach z polskimi artystami i inspiracjach polską literaturą oraz filmem. Nie mniej zaskakujące są wspólne refleksje Joyce’a i Pisarskiego na temat „popołudnia. pewnej historii”, w czasie których okazuje się, że sam autor bywa w hipertekście równie zagubiony jak jego czytelnik. O czytelniku, który staje się autorem (bo tak można ująć jedną z głównych idei niecodziennego doświadczenia lekturowego, na jakie pozwala hipertekst) pisze Michael Joyce w przełożonym przez Kaję Puto artykule „Zastępowanie autora: książka z ruin”. Jest to próba odczytania wczesnego poematu Czesława Miłosza w sposób, w jaki współczesny czytelnik odczytuje hipertekst, oraz próba wpisania hipertekstu w filozoficzno-literackie ramy teoretyczne. Tekst Joyce’a to nie tylko wyzwanie lekturowe, ale także – ze względu na brak hipertekstowej terminologii w polszczyźnie oraz złożoność teoretycznej analizy – skomplikowane przedsięwzięcie translatorskie. Przeniesienie go na polski grunt pozwoli zapewne na wykształcenie języka nieistniejącego jeszcze dyskursu, a ponadto otwiera nieeksplorowane dotąd przestrzenie do badań nad tekstem.

Ha!Art połączył publikację „popołudnia” z propagowaniem hipertekstu jako gatunku, który powinien wreszcie zaistnieć na polskiej scenie literackiej – organizuje comiesięczne konkursy na internetowy wiersz czy opowiadanie, zachęcając do stosowania hipertekstowej formy. W artykule „Michael Joyce, Czesław Miłosz i hipertekst” Mariusz Pisarski przekonuje jednak, że formuła podobna hipertekstowej od dawna nie jest obca polskiej twórczości, a jej korzeni szukać można nie tylko w łże-dziennikach Tadeusza Konwickiego, ale już w staropolskich silva rerum. Sugestia, że to właśnie hipertekst jest współczesną „formą bardziej pojemną”, wydaje się ponadto dość atrakcyjna w obliczu zalewu technologii cyfrowych, wszechobecnej digitalizacji i (oby tylko rzekomego) kryzysu książki.

Publikacja Pisarskiego jest nowatorska nie tylko w treści, ale i w formie. Świetne artykuły zostały podane czytelnikowi jako bezpłatny e-book w formatach epub i mobi, a wersja pdf, zaprojektowana przez Katarzynę Janotę, przenosi czytelnika w zupełnie inny wymiar tekstowy. Chapbook w opracowaniu Janoty ze zwykłego tekstu tworzy iluzję tekstu interaktywnego. Bogactwo form, grafik i czcionek sprawia, że istotne słowa i frazy wyeksponowane są w taki sposób, że chciałoby się w nie kliknąć, by internetowym łączem przenieść się w nowy kontekst lub wyjaśnienie. Niestety, to tylko iluzja, która, wbrew temu, co wydaje się obiecywać, nie otwiera nowych znaczeń, a ponadto utrudnia czytanie. Warto więc użyć wersji pdf tylko do oglądania, a pozostałych do czytania. Tym samym okazuje się, że idealnym tekstem, który pozwalałby na czytanie i oglądanie jednocześnie, bez narażania czytelnika na „męki wyższego rzędu”, byłby hipertekst.

Wspomnianym artykułom towarzyszą także zawierające wiele intrygujących ciekawostek teksty Radosława Nowakowskiego – z refleksją na temat specyfiki przekładu „popołudnia. pewnej historii” – oraz Jakuba Jagiełły – o zawiłościach technicznych, związanych z pisaniem oprogramowania dla spolszczonej i technologicznie uwspółcześnionej wersji powieści. Towarzyszą im również raporty oraz relacje opisujące różne doświadczenia lekturowe hipertekstu Joyce’a, który – zgodnie z założeniami – nie daje się nigdy poznać nikomu w ten sam sposób. Każdy bowiem czytelnik, w każdym akcie lektury, staje się autorem – innym autorem, innego tekstu.

Dyskusje wokół hipertekstu wielokrotnie nasuwają pytania o przyszłość książki. Zarówno Michael Joyce, jak i Mariusz Pisarski nie próbują jednak nawet sugerować zastąpienia tradycyjnej literatury hipertekstem. Oboje cytują za Czesławem Miłoszem: „Jesteśmy wspólnie odpowiedzialni za wytwarzanie i renegocjowanie dzielonych przez nas wartości – – za budowanie domów – – na stykach kultur, przestrzeni i czasów”. („Ciasto trzech króli. Rozmowa z Michaelem Joyce’m”) Hipertekst jest jedynie medium, które pozwala na przekształcenie tradycyjnych form narracji, a Ha!Artowa kampania na rzecz hipertekstu pełnić ma (i spełnia) funkcje raczej edukacyjne niż propagandowe. Poszerzenie literackich perspektyw powinno mieć jak najlepszy wpływ na literaturę rodzimą i, miejmy nadzieję, świadomość hipertekstu zainspiruje młodych polskich twórców do dalszych eksperymentów. Wnioski z lektury „Michaela Joyce’a. Polskiego pisarza”? Podać dalej i czekać na efekty.

„Michael Joyce: Polski pisarz”
pod redakcją Mariusza Pisarskiego
Korporacja Ha!art
Kraków 2011

fot. Stephen Doyle, „Hypertext Book Sculpture”

alt