Archiwum
16.03.2015

Podążać kilkoma ścieżkami… i nie pobłądzić

Michał Korczyński
Muzyka

W 2014 roku minęło 6 lat od ostatniego pełnowymiarowego albumu The Notwist. Najwidoczniej muzycy uznali, że wystarczy już tej ciszy i wydali na początku ubiegłego roku nową płytę, a jesienią „dorzucili” jeszcze zbiór nagrań z lat wcześniejszych, zawierający różnego rodzaju muzykę ilustracyjną.

Zaskakująca ewolucja

Droga, jaką formacja The Notwist przeszła w procesie krystalizowania swojej autorskiej estetyki, jest nad wyraz zaskakująca i w sumie chyba nie do końca znana nawet większości obecnych miłośników zespołu. Dwie pierwsze płyty („The Notwist” z 1991 roku i „Nook” wydany rok później) to po prostu punkowo-metalowa furia. Formuła takiego grania została przez zespół przepracowana bardzo rzetelnie, jednak nie sposób nie zauważyć, że takich płyt powstawało w tamtym czasie (a nawet wcześniej) mnóstwo. Innymi słowy, The Notwist z wczesnych lat 90. to zespół w najlepszym razie przeciętny, a jednocześnie – poprzez wybór mocno ograniczającej estetyki – słabo rokujący na przyszłość. Być może jedynym elementem muzyki The Notwist, który mógł w jakikolwiek sposób odróżniać go od całej reszty tłoczących się wówczas w garażach zespołów, był głos Markusa Achera – o charakterystycznej barwie i nieco melancholijnej, choć nie męczącej, manierze.

Od płyty „12” z 1995 roku zaczął się proces wyłaniania tej odsłony The Notwist, która znana jest najbardziej i do dziś twórczo eksploatowana. Album ten jest jednak jeszcze cały czas bardziej indie-rockowym niż elektroniczno-rockowym – brzmienie gitarowe zdecydowanie tu dominuje, choć w porównaniu z poprzednimi wydawnictwami zyskuje wyraźną lekkość i wygładzenie. Faktyczny przełom to, o trzy lata późniejszy, album „Shrink”, na którym po raz pierwszy tak wyraźnie ujawniło się zainteresowanie zespołu muzyką elektroniczną, a także talent do bezsprzecznie przebojowych piosenek (vide „Chemicals”). Z perspektywy czasu płytę „Shrink” być może należy traktować przede wszystkim jako zapowiedź „Neon Golden”, warto jednak także pamiętać, że The Notwist nagrali tę pierwszą dwa lata przed „Kid A” Radiohead, która stała się swoistym symbolem przychylnego zerkania artystów rockowych w kierunku tego, co działo się wówczas w poszukującej muzyce elektronicznej. Bracia Acher zrobili to wcześniej i chyba nie potrzebowali do tego przesłuchania całego katalogu wytwórni Warp.

„Złota płyta”

„Neon Golden” (2002) to bez wątpienia najbardziej znany krążek The Notwist, wątpliwości nie powinny się jednak pojawić i przy uznaniu go za najciekawsze wydawnictwo grupy. Elektronika i gitary znajdują tutaj organiczne, osmotyczne wręcz porozumienie i to niewątpliwy walor tej płyty, świadczący również o biegłości w poruszaniu się pomiędzy tak różnymi pomysłami na muzykę. Być może jednak największym atutem „Neon Golden” jest znalezienie innego rodzaju równowagi. The Notwist w większości utworów fenomenalnie balansuje pomiędzy piosenkową lekkością i transowym napięciem, które jest – co paradoksalne – formą prostoty charakterystyczną dla muzyki bardziej poszukującej i wyrafinowanej. W rezultacie „Neon Golden” ma w sobie zarówno przebojowy, jak i zaskakujący potencjał. Jak pokazała jednak rzeczywistość, ten pierwszy nie został wykorzystany, bo oczywiście The Notwist – jak wiemy – nie jest dziś gwiazdą. Nie warto jednak załamywać rąk, bo nie takie zapewne były aspiracje muzyków. Bez wątpienia natomiast status „Neon Golden” jako albumu fenomenalnego jest dziś w kręgach miłośników muzyki alternatywnej bezdyskusyjny.

Wytyczoną na „Neon Golden” ścieżką muzycy z The Notwist podążyli jeszcze na kolejnej swojej płycie – „The Devil, You + Me” wydanej w 2008 roku. Na kolejny pełny album, którym okazał się właśnie „Close to the Glass”, trzeba było czekać 6 lat, choć warto odnotować, że jeszcze w 2009 roku artyści stworzyli muzykę do filmu Hansa-Christiana Schmida, „Sturm”, co z kolei ujawniło jeszcze jedną inkarnację niemieckiej formacji.

Separacja to jeszcze nie rozwód

Długi okres oczekiwania na kolejne wydawnictwo The Notwist sprawił, że być może większym zaskoczeniem jest sam fakt pojawienia się płyty „Close to the Glass” niż zawarta na niej muzyka. Pierwsza kompozycja, „Signals”, mogłaby pojawić się zarówno na „The Devil, You + Me”, jak i – tym bardziej – na „Neon Golden”. A jednak – choć początkowa, elektroniczna abstrakcja zostaje dość szybko przesłonięta piosenkową formą zbudowaną przede wszystkim na śpiewie Markusa Achera – pojawia się wrażenie większej niż do tej pory surowości brzmienia. Poza tym dotychczasowe napięcie między pierwiastkiem elektronicznym i rockowym zostaje tutaj w pewnym sensie zniesione poprzez wyraźną supremację tego pierwszego. Podobnie jest w drugim utworze, w którym zresztą swoista antypiosenkowość i orientowanie się na bardziej niejednorodną fakturę oraz nieprzewidywalną narrację są jeszcze bardziej uderzające.

I gdy początkowe przeczucie, że muzycy The Notwist na „Close to the Glass” są zespołem eksplorującym i przepracowującym poetykę muzyki elektronicznej, zaczyna przeradzać się w pewność, dostajemy niemalże podręcznikowy indie-rockowy strzał w postaci utworu „Kong”. Nie wiedząc, że grupie na poprzednich płytach było niemalże tak samo blisko zarówno do brzmień syntetycznych, jak i stricte rockowego instrumentarium, można by pomyśleć, że ta kompozycja to jakaś pomyłka. Nie dlatego, że to słaba piosenka, bo właśnie w kryteriach piosenkowych broni się ona świetnie, ale dlatego, że do wcześniejszych utworów ma się ona nijak. I taka separacja dwóch, dotychczas kluczowych elementów muzyki The Notwist wydaje się najbardziej charakterystyczną cechą całej płyty. Ale pamiętajmy, że separacja to jeszcze nie rozwód i dlatego też z żadnego z tych elementów zespół nie rezygnuje, a jedynie opracowuje je w odrębnych kompozycjach. I choć jest to w pewnym stopniu odejście od integrującej elektronikę i gitary estetyki, do której niemiecka formacja nas przyzwyczaiła, to jednak i bez wielkiego wysiłku w pomyśle tym dostrzec można pewną wartość. Wydaje się bowiem, jakby muzycy chcieli po prostu jak najwięcej „wycisnąć” z pewnych zamkniętych konceptów kompozycyjnych i brzmień, nie przeładowując utworów nadmierną różnorodnością.

Mamy więc na płycie „czyste” rockowe utwory (poza „Kongiem” to jeszcze na pewno spokojne: „Casino” i „Steppin’ In” oraz zdecydowanie bardziej zgrzytliwe „7-Hour-Drive”) oraz penetrowanie brzmienia elektronicznego („Into Another Tune”, „From One Wrong Place to the Next”) i przyznać trzeba, że w obu formułach zespół odnajduje się świetnie. Chętniej jednak wraca się do – bardziej różnorodnych i mniej oczywistych – utworów z pierwszej grupy. Zbiegają się tam swobodne wątki improwizatorskie i zdyscyplinowane narracje o wyraźnym transowym rdzeniu, ale jednocześnie kompozycje te nadal zachowują niezaprzeczalny walor piosenkowy.

Jest jednak na płycie „Close to the Glass” taki moment (zresztą ów „moment” trwa blisko 9 minut), w którym obie ścieżki, jakie dotychczas The Notwist przeplatał na swoich płytach, także i na tym krążku spotykają się w jednej kompozycji. W utworze „Lineri”, na syntetycznym (i zagęszczonym szmerami, szelestami i zgrzytami) szkielecie osadzono pulsującą i zapętloną gitarę. Stary, dobry The Notwist? Nie do końca, gdyż zamiast piosenki dostajemy tutaj nagranie instrumentalne, bardziej skupione na rytmie niż poszukiwaniu melodii. Muzycy więc w pewnym sensie znowu przechytrzyli przyzwyczajenia – i być może oczekiwania – słuchaczy pamiętających ostatnie albumy grupy.

Jeszcze inny The Notwist

Kilka miesięcy po płycie „Close to the Glass”, zresztą bardzo dobrze przyjętej i owocującej świetną formą koncertową zespołu, pojawił się kolejny album, który pokazuje, że myśląc o The Notwist tylko w kategoriach twórczych napięć pomiędzy rockowymi piosenkami i bardziej rozbudowanymi elektronicznymi kompozycjami, mamy niepełny obraz tej grupy. Płyta „The Messier Objects” to kompilacja różnorodnych odsłon twórczości ilustracyjnej niemieckiej formacji. Album nie tylko zogniskowany jest wokół zupełnie innej estetyki niż ta, którą muzycy proponują na kolejnych premierowych albumach studyjnych, ale także wewnętrznie cechuje go silna różnorodność wynikająca z różnych pretekstów, które stoją za poszczególnymi utworami. Ostatecznie otrzymujemy zbiór muzycznych miniatur, które być może są nierówne, ale to raczej nierówności nie tyle wartościujące, ile obrazujące wielość pomysłów The Notwist, a także – zapewne – mozaikowość kontekstów do których poszczególne fragmenty płyty się odnoszą. Czasem mamy więc do czynienia z drobiazgami mieszczącymi się w formule współczesnej kameralistyki. Innym razem The Notwist odważniej wchodzi w rejony brzmieniowe charakterystyczne dla muzyki konkretnej. A w części kompozycji czujni słuchacze nieprzypadkowo mogą mieć silne – ale wcale nie krzywdzące dla zespołu – skojarzenia z Tortoise, w szczególności z okresu płyty „TNT”.

W wywiadzie dla polskiego magazynu muzycznego PopUpMusic Marcus Acher w następujący sposób zdefiniował specyfikę The Notwist: „[…] dla nas interesujące jest to, że nie musimy być zarówno tylko zespołem rockowym, jak i tylko zespołem elektronicznym. Możemy ciągle zmieniać nasze podejście i proporcje między tymi dwoma biegunami, które w naszej muzyce wzajemnie się przenikają”. „The Messier Objects” (tytuł nawiązuje do obiektów astronomicznych opisanych przez Charlesa Messiera) znacząco wzbogaca obraz The Notwist, jaki narzucają ich najbardziej znane płyty. Do dwóch przenikających się dotychczas ścieżek, którymi zespół podąża, wplatają trzecią, jakże inną, ale jednocześnie wspaniale wzbogacającą sieć muzycznych arterii niemieckiej grupy.

The Notwist, „Close to the Glass”, Ici, City Slang / Sub Pop, 2014
The Notwist, „The Messier Objects”, Alien Transistor, 2015

alt