Spotykam się po raz pierwszy z Piotrem Bosackim w lutym po jego powrocie z Tokio z Yebisu International Festival for Art & Alternative Visions. Artysta, wyraźnie znużony jetlagiem, co jakiś czas ziewa, ale stara się trzymać fason. Z sympatycznym wyrazem twarzy popija piwo i cierpliwie odpowiada na moje pytania. Pytam go o motyw przewodni jego wystawy, którą na początku tego roku zorganizowała gdańska Łaźnia – uprzejmość.
Piotr Bosacki: Tytuł filmu i wystawy („Dzięki uprzejmości artysty”) są trochę ironiczne, a trochę nie. Bo przecież każda wystawa jest mniej lub bardziej dzięki uprzejmości artysty. Mój nowy film jest jakby dla młodzieży – ma aspekt edukacyjny. Jest w nim powiedziane o roli dzieła sztuki i o innych ogólnych prawdach, które mogłyby się znaleźć w podręczniku plastyki.
Marek Bochniarz: Skąd u Pana pomysł, żeby uprawiać filozofię w tak nietypowy sposób: głównie poprzez sztuki wizualne, filmy animowane?
Ja robię filmy mówione. Tekst takiego filmu jest małym utworem literackim, a literatura, jeśli dotyka spraw ogólnych, jest zawsze filozofią.
Mam zamiłowanie do języka. Język jest dla mnie ważną sprawą, a przy tym trudną. Nawet język polski jest dla mnie w gruncie rzeczy językiem obcym – i tak powinno być, bo nikt raczej nie dokona wielkich odkryć geograficznych na własnym podwórku. Rozumienie zdań własnych i cudzych zawsze było dla mnie dosyć dużym wysiłkiem. Dlatego już w dzieciństwie nad beletrystykę przedkładałem dzieła encyklopedyczne.
Z literaturą jest taki problem, że zdania czy wiersze nie mogą być za łatwe, bo to obrazi czytelnika przez znudzenie, ale nie mogą być za mądre, bo to go obrazi przez niejasność. Tak samo jest z krzyżówkami w gazecie: jeśli jest za łatwa, nie mamy z tego zabawy, a jeśli za trudna, to też nie. Mówiąc przenośnie, lubię konstruować krzyżówki trudne.
Niektóre moje utwory literackie są zapewne ekscentryczne, bo zdarza mi się nie zwracać uwagi na to, czy ktoś to zrozumie, czy nie. Ale sztuka chyba powinna taka być. Nie powinna oglądać się na widza.
Czyli tu wyjątkowo zawiesza Pan swoją uprzejmość wobec publiczności?
I tak, i nie. Artysta jest jak drzewo, a dzieło jest jak owoc przez drzewo wydany. Czym jest owoc? Owoc to jest jakieś ciało, w którym skumulowana jest energia. Kiedy odbiorca zjada i trawi owoc, wówczas ta energia się uwalnia i posila odbiorcę.
Owoce mogą być lekkostrawne, co jest odbiorcy miłe. Jednak owoce lekkostrawne są małokaloryczne, więc odbiorca nie dość się nimi pożywia. Są również owoce ciężkostrawne, co jest dla odbiorcy niewygodne. Jednak te owoce ciężkostrawne są wysokokaloryczne i bardzo pożywne.
Co więc jest uprzejme? Wytwarzanie owoców lekkostrawnych czy ciężkostrawnych? Proszę samemu wyciągać wnioski.
Tak czy inaczej, wydaje mi się, że film „Dzięki uprzejmości artysty” jest przystępny. Przypomina wykład szkolny. To jest film o pamięci. Wszystko, co robimy, ma związek ze stanem naszej pamięci. Dzieło sztuki ma pod tym względem status szczególny. Konstrukcja dzieła sztuki pokazuje, w jaki sposób artysta rozczytuje treść własnej pamięci. W tym sensie dzieło, zwłaszcza literackie, jest zawsze o myśleniu samym.
Tekst do filmu powstał w następujący sposób: mam wiele notesów – notesy logiczne, poetyczne i techniczne. Przejrzałem notesy z ostatnich pięciu lat i wybrałem kilka wątków dotyczących pamięci. Potem wątki te złożyłem ze sobą tak, jak do siebie pasują. Tak, właściwie bez większych wysiłków, powstała miniatura literacka. Jest w niej nawet fragment wywiadu, który zrobiliśmy razem w zeszłym roku.
Gdy w filmie pojawia się mapa Ziemi, mówi Pan: „Te wyloty w kosmos… ekstrawagancja. Przecież skafandry kosmiczne to są najdroższe ciuchy na świecie!”
Sztuka jest taką samą ekstrawagancją jak loty kosmiczne. Lot na księżyc, rozpatrywany sam w sobie, nie rozwiązuje żadnego ziemskiego problemu. Ale przy okazji realizacji tego, na pierwszy rzut oka, bezsensownego zadania, poszerzamy zakres naszej wiedzy technicznej do tego stopnia, że prędzej czy później zastosujemy tę wiedzę na Ziemi i odmieni ona nasze życie codzienne. Jeśli chcesz poszerzyć swoje horyzonty, postaw sobie zadanie nie z tej ziemi. Lot na księżyc jest zadaniem nie z tej ziemi. Również dzieło sztuki jest jakby konstrukcją językową nie z tej ziemi, bo nie odpowiada na jakieś konkretne potrzeby.
Mógłby Pan powiedzieć coś o kolorze w „Dzięki uprzejmości artysty”? Wcześniej ograniczał się Pan raczej do skali szarości. Podobnie robi też Wojciech Bąkowski. A tu: zielenie i róże!
Tak, widzimy tu perełki na różowym tle. Można powiedzieć półżartem, że to wygląda jak sztuka kobieca. Takie coś mogłaby zrobić raczej Ada Karczmarczyk niż Bąkowski. Kolor w tym filmie jest trochę przypadkowy.
To znaczy?
Jest w filmie fragment o perłach nanizanych na sznur. Kiedy wstępnie szkicowałem ten tekst, pisałem o sznurze korali. Ale denerwowało mnie słowo „koral”, wydawało mi się brzydkie. Chciałem od niego odpocząć i dla rozrywki poszedłem do sklepu warzywnego po cebulę. Sprzedawczynią jest tam młoda pani. Lubimy się, ale nasza sympatia przejawia się głównie w tym, że nigdy nie powiedzieliśmy do siebie nic poza słowami koniecznymi w sklepie: „proszę”, „dziękuję”, „osiem złotych, pięćdziesiąt groszy”, „do widzenia”. Jest taki model porozumienia: szanujemy małomównego taksówkarza, ponieważ żadnych głupot do nas nie gada, a mógłby. Przychodzę więc do sklepu warzywnego, żeby uciec przed koralami. Mówię do pani: „Poproszę kilogram cebuli”, a ona widocznie widziała, że może mnie zgnębić przemową ozdobną i odpowiedziała: „Cebula staniała, za co ja se będę korale sprawiała” – czyli przed koralami nie uciekniesz. Tak mnie to zdenerwowało, że wróciłem do domu i od razu zmieniłem korale na perły.
Perły pojawiły się więc w obrazie filmowym, ponieważ słowo „perły” występuje w tekście. Nie kierowałem się tutaj względami estetyczno-wizualnymi. Jako tła dla pereł użyłem plasteliny, która jest idealnym podłożem do animowania małych obiektów, bo kiedy osadzi się mały obiekt w podłożu plastelinowym, to on się potem nie rusza. Plastelina jest różowa, ponieważ w sklepie nie było białej. Jak Boga kocham, poszedłem do sklepu. Nie było białej. Różowa była najjaśniejsza, więc kupiłem różową.
A jak jest z tym edukowaniem widza w „Dzięki uprzejmości artysty”?
Jak już powiedziałem, wiele spraw poruszanych w filmie mogłoby się znaleźć w licealnym podręczniku do historii sztuki. Jest tu pokazany proces tworzenia akwareli, omówione zostają pewne podstawowe fakty dotyczące twórczości artystycznej. Powiedziane jest na przykład, że lepiej się sztuką zajmować, niż stać w bramie i piwo pić. Jest tu mowa o trzech aspektach dzieła sztuki: poznawczym, estetycznym i etycznym. A wszystko to utrzymane jest w stylu jakiejś starej wykładni akademickiej.
Druga część rozmowy z artystą o poznańskiej wystawie „Dziś są moje imieniny”