Archiwum
03.06.2013

 

Najciekawszymi spektaklami tegorocznych Spotkań Teatralnych „Bliscy Nieznajomi” były te, które nie podejmowały hasła przewodniego „Ojcowie” dosłownie. Program festiwalu wyraźnie odwracał się od pojęcia ojcostwa w czysto biologicznym sensie, próbując uchwycić ten fenomen raczej na poziomie społecznym, a nawet idąc jeszcze dalej – jako dyskusję o narodowej ojcowiźnie.

Odwołują się do niej spektakle Narodowego Starego Teatru w Krakowie: „Trylogia” w reżyserii Jana Klaty oraz „Pan Tadeusz, czyli Ostatni Zajazd na Litwie”, zrealizowany przez Mikołaja Grabowskiego. Oba zręcznie igrają z „legendami”, choć powiedzieć, że je burzą, byłoby znaczną przesadą. Zarówno Grabowski, jak i Klata wpuszczają do utworów, które wzięli na warsztat, sporo ożywczego powietrza, wydobywając humor – szczególnie ten zupełnie niezamierzony przez Mickiewicza i Sienkiewicza.

U Klaty już sam dobór aktorów sugeruje farsowość – Anna Dymna w roli drobnej Basi Jeziorkowskiej czy Andrzej Kozak jako podstarzały Michał Wołodyjowski w dresie burzą przyzwyczajenia czytelników Sienkiewicza i widzów filmowej wersji „Trylogii” według Hoffmana. Nowe odczytanie utworu widoczne jest także w rozwiązaniu scenograficznym – umieszczając swoich bohaterów w szpitalu polowym u stóp przemawiającego od czasu do czasu częstochowskiego obrazu Najświętszej Panienki, Klata sugeruje, że są nie tylko śmieszni, ale i „chorzy na Polskę”. Reżyser wyraźnie podkreśla także Sienkiewiczowski podział na dobrych – Polaków i złych – obcych, zdrajców; uwypukla narodową megalomanię i cierpiętnictwo, czego ukoronowaniem są ostatnie sceny spektaklu. Pełen dumy taniec śmierci wokół Azji Tuhaj-bejowicza i pożegnanie mężczyzn z ukochanymi kobietami przed wyruszeniem na pewną śmierć ukazują niezmiennie silne zakorzenienie paradygmatu romantycznego w narodowej historii.

Grabowski zaczepnie wybrał dla „Pana Tadeusza…” formę musicalową, która momentami potęguje groteskę, w kolejnych scenach buduje patos, w jeszcze innych wzmagając gorycz. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że dialog z tym „pomnikowym” dziełem ma wymiar bardziej sentymentalny niż rewidujący polską tożsamość naznaczoną literackim piętnem Mickiewicza. Refleksje o dzisiejszej kondycji romantycznych mitów nieco bledną na tle aktorskich popisów zespołu Starego Teatru i dbałości o słowo. Spektakl mocno kojarzy się ze zrealizowanymi przez Grabowskiego przed laty „Opisami obyczajów” – z rozczuleniem obrazuje narodową epopeję, czasem ironicznie z nią dyskutuje, ale nie strąca z cokołu.

W znacznie bardziej radykalny sposób do tematu narodowej spuścizny kulturowej podeszli Paweł Demirski i Monika Strzępka w spektaklu „Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej” Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Biorąc pod uwagę przede wszystkim kinematografię i teatr, poruszają kwestię jakości kultury i monopolu „architektów zbiorowej wyobraźni”. Symbolem „mistrzowskiego pokolenia”, z którym się nie polemizuje, a raczej wypada podchodzić do jego twórczości na klęczkach, uczynili Andrzeja Wajdę. Jego nazwisko, podobnie jak nazwiska innych legend, nie pojawia się ani razu, a jednak doskonale wiadomo, kto jest kim.

Strzępka i Demirski oceniają bardzo jednoznacznie i ostro: „wielkie” filmy są słabe, na co nam legendy polskiego kina, skoro żadne dzieło po nich nie może być już dobre? Otwarcie demonstrują swoją frustrację i rozczarowanie skostniałym systemem kultury, który nie znosi żadnej zmiany – jeśli zabraknie jednego mistrza, będzie musiał zastąpić go inny. Ostrze ironii skierowane jest nie tylko w stronę mistrzów, ale i szeroko pojętych „ludzi kultury”, a nawet – samych widzów. Na fali rozliczeń wytykają kolejne błędy: nieudolne zarządzanie kulturą i jej złe finansowanie, nieumiejętność współdziałania środowiska artystycznego w walce o lepsze warunki pracy. Są to niestety, mimo trzech lat od powstania spektaklu, ciągle aktualne problemy.

Ojcostwo zostało także silnie osadzone w kontekście historycznym – w czytaniu performatywnym „Ojciec.prl”, przygotowanym przez gospodarzy, Teatr Polski w Poznaniu. Tekst Wojciecha Staszewskiego jest studium starczej niemocy, wymagającej zamiany rolami: przychodzi czas, kiedy to dzieci muszą opiekować się rodzicami, moment dla obu stron frustrujący. Czytanie w reżyserii Szymona Kaczmarka balansuje między scenami zmagań z fizycznością starego ciała a chaotycznymi wspomnieniowymi monologami ojca, wyświetlanymi na wyrysowanym kredą na szafie z dykty telewizorze Beryl. Rola ojca została rozdzielona na trzech aktorów, podobnie rola syna, co jeszcze bardziej rozbija kompozycję.

W jednej ze scen dramaturg, Żelisław Żelisławski, z komiksowym uproszczeniem streszcza w kilkunastu zdaniach historię Polski, kontrastując tę dość ironiczną narrację z gąszczem dat, nazwisk i nie do końca prawdopodobnych sytuacji, w których gubi widzów ojciec. Ojciec, który „żyje w różnych epokach, we wszystkich równocześnie, tylko nie w obecnej”. Jak na uteatralizowaną formę „Ojciec.prl” jest ciągle zbytnio naszpikowany przetworzoną w starzejącym się umyśle ojca faktografią, choć tekst niewątpliwie ma potencjał.

Na materii historii zbudowany jest także spektakl „Hans Schleif” w reżyserii Juliana Kleina. To spektakl naprawdę wyjątkowy – Matthias Neukirch, aktor Deutsches Theater w Berlinie podjął w nim próbę zbadania biografii swojego dziadka – Hansa Schleifa właśnie. Był on nie tylko cenionym architektem i archeologiem antyku, służył także w SS. Neukirch znał go tylko z opowiadań swojej matki, która wyparła z pamięci wszystkie złe wspomnienia o ojcu, mężczyzna postanowił więc skonfrontować ze sobą te dwa, tak różne obrazy dziadka. Spektakl jest efektem długich i żmudnych poszukiwań, które prowadził wspólnie z reżyserem – już z myślą, by praca ta przybrała ostatecznie teatralną formę. Odwiedzili dziesiątki archiwów, przejrzeli stosy dokumentów, wykonywali telefony do ludzi, którzy mogli znać prawdę o przeszłości Schleifa.

Przedstawienie – performing lecture – z prostotą i szczerością pokazuje tę drogę, której towarzyszyły coraz to nowe pytania: czy wstępując do SS, dziadek wiedział, czym ta organizacja się zajmuje? dlaczego zabił swoich bliskich i sam popełnił samobójstwo? w końcu najważniejsze: czy jego potomkowie są spadkobiercami moralnej odpowiedzialności za czyny Schleifa? Mimo łączących go z dziadkiem więzów krwi, Neukirch zachowuje bezstronność – przeprowadza rzetelne badanie, nie usprawiedliwia ani nie osądza. Próbuje natomiast zdefiniować własną tożsamość w obliczu pozyskanych informacji o dziadku, tropem Wojtka Ziemilskiego, łącząc historyczną narrację z tą „małą”, osobistą.

Najsłabszym punktem tego przeglądu był spektakl „Królowa ciast” olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza. Węgierski dramatopisarz Béla Pintér przedstawił ośmioosobową rodzinę żyjącą w trudnych realiach Węgier lat 80, obdarzając ich całym arsenałem okrucieństwa i bólu, głęboko zakorzenionym i przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Katarzyna Kalwat jeszcze bardziej skondensowała cierpienie bohaterów, zamykając ich w ciasnej przestrzeni mieszkania pozbawionego jakichkolwiek oznak przyjazności. Aktorzy utrzymują grę przez cały czas na wysokich rejestrach, przez co spektakl jest zbyt rozkrzyczany, rozemocjonowany, niebezpiecznie ocierając się przy tym o groteskę. Ojcostwo bardzo silnie wiąże się w „Królowej ciast” z obraniem pewnego modelu męskości, a ten władczy i nieznoszący sprzeciwu okazuje się wyjątkowo destrukcyjnym i zaraźliwym – cała rodzina staje się dla siebie tyranami na wzór ojca.

Relacje ojca z dzieckiem były już wielokrotnie eksploatowane – nie tylko w „Mojej córeczce” Tadeusza Różewicza w reżyserii Andrzeja Barańskiego czy „Ojcu” Augusta Strindberga w reżyserii Jana Maciejowskiego, zrealizowanych dla Teatru Telewizji, których projekcje również gościły na „Bliskich Nieznajomych”. Motyw ten pojawia się często także w najnowszej dramaturgii, choćby w „Ostatnim takim ojcu” Artura Pałygi, „W imię ojca i syna…” Szymona Bogacza czy „Toksynach” Krzysztofa Bizio. Tegoroczne hasło – „Ojcowie”, jest jednak niczym przepastny worek, do którego wrzucić można wiele pomniejszych tematów i wątków. Dzięki temu w programie ciekawie wykrystalizował się nurt „ojcowizny”, narodowego dziedzictwa kulturowego i historycznej schedy, z którymi na różnych poziomach, z lepszym lub gorszym skutkiem, próbowano polemizować.

 

Spotkania Teatralne „Bliscy Nieznajomi”
Poznań, Teatr Polski, 24–28.05.2013

alt