„Odczytanie Listy” to kolejna książka Anki Grupińskiej, w której obcuje ona z duchami żydowskimi Warszawy, której dziś już nie ma. Jest to wydanie drugie tej książki z 2002 roku, uzupełnione po poprawkach, sprostowaniach, strzępach nowych szczegółów. Z niezmienną mocą „Odczytanie Listy” jest apelem poległych, obrzędem dziadów, pożegnalnym zaklęciem dla osób z tak zwanej „listy londyńskiej”, czyli „Listy poległych w obronie ghetta warszawskiego”, jak napisał Marek Edelman. Są to dziady 2014 roku.
Dziady niekompletne, bo nie wzywa się nazwisk wielu powstańców: „nie ma tych, którzy przeżyli, nie ma tych, którzy zginęli, a o których nie pamiętano” – jak czytamy. Nie ma więc w tej książce opowieści o żobowcach aresztowanych, o żobowcach zamordowanych przed styczniem 1943 roku. Kto jest? Autorka spisała 246 powstańców kwietniowych, 29 żydowskich i 13 polskich łączników ŻOB-u. Znalazła 20 nazwisk żobowców zamordowanych w styczniu 1943 roku. 275 walczyło w powstaniu kwietniowym, 20 zginęło w akcji styczniowej. To odczytanie listy Grupińskiej zostało autoryzowane przez Marka Edelmana i jak dodaje autorka: „mimo że niepozbawione błędów, niech takim już pozostanie”. Poza opowieściami o samych powstańcach, ułożonymi alfabetycznie, w książce znajduje się słowo wstępne od Marka Edelmana, odautorskie „Zapisywanie Zagłady”, nazwy, pojęcia i terminy, lista poległych w obronie getta warszawskiego, nowe odczytanie Listy sensu stricto (ci, których nie uwzględniono wcześniej, grupy powstańcze ŻOB wedle klucza terytorialnego), obrona getta pióra Edelmana (przedruk z bundowskiej jednodniówki „Za naszą i waszą wolność” z kwietnia 1946 roku) oraz bibliografia i indeks nazwisk.
„Anka Grupińska tworzy pomnik. Buduje pomnik dla każdego z nich, dla każdego żołnierza getta warszawskiego. I to jest cmentarz Żydowskiej Organizacji Bojowej. A ten cmentarz z liter, cmentarz ze słów o tamtych ludziach. I będzie taki cmentarz stał na półkach i każdego dnia przypomni nam tych, którzy kamiennych grobów nie mają” – napisał Edelman. Jak ten cmentarz powstawał? „Zbieram strzępy, fragmenty najróżniejszych zapisków i z nich wyczytuję opowieści o przyjaźniach, tęsknieniu do Erec Israel, o niedokończonych kochaniach, spisuję opowieści o umieraniu. Szukam szczegółu, przez który wyobrażam sobie tamten świat. Chcę zachować jak najwięcej. Czasem nie znajduję nic – pozostaje tylko imię z listy. Piszę trochę cudzymi, a trochę własnymi słowami” – wspomina Grupińska.
Ciekawa to forma – trochę cudza, trochę własna. Nie sposób znaleźć tu jednego autora, ale też nie można powiedzieć, że autor jest zbiorowy, nieznany. Jeżeli Ryszard Kapuściński uprawiał literacki reportaż oparty na doświadczeniach wieloletnich podróży po świecie, to Grupińska pisze reportaże literackie oparte na podróżach w innych wymiarach. Można tu zastosować kryterium Kapuścińskiego z książki „Ten Inny”: „Każdy reportaż ma wielu autorów i tylko dawno przyjęty zwyczaj powoduje, że tekst podpisujemy jednym nazwiskiem. W rzeczywistości jest to – być może – najbardziej zbiorowo, kolektywnie tworzony gatunek literacki, jako że w jego powstaniu uczestniczą dziesiątki ludzi – naszych rozmówców spotykanych na drogach świata – którzy opowiadają nam historie ze swego życia lub życia swojej społeczności, albo zdarzenia, w jakich brali udział czy o których słyszeli od innych”. Trudno o trafniejszą analizę gatunku, jaki reprezentuje „Odczytanie Listy”, ale to wciąż mało. Pisanie Grupińskiej jest jeszcze inne niż ten opis.
Jest to „pisanie” dość wyjątkowe. Sylwetki cieni przedstawione w porządku alfabetycznym odbiegają od formuł zazwyczaj pojawiających się w biogramach w podręcznikach czy kompendiach historycznych. Dowiadujemy się szczegółów zapisanych w strzępach ludzkiej pamięci, że ktoś miał piegi, bardzo się w kimś kochał, bał się czegoś potwornego albo że pięknie śpiewał, grał na skrzypcach czy pisał wiersze. Ten typ narracji daje portrety ludzi z krwi i kości, które przecież zazwyczaj celowo pomijane są w dyskursie historycznym.
Znać intymny styl Grupińskiej, która podobnie opisuje ludzi i świat w swych innych książkach – cudzymi słowami potrafi zobrazować rzeczywistość, która jednak jest przez nią zindywidualizowana, a przez to jej osobista. Język opowieści pokazuje też specyfikę czasu, okrutnego i nieczułego: „często stała pod murem”, „miała dobry wygląd”, „mówiła po polsku bez żydowskiego akcentu”, „nie chciała być”, „umarł na kupie śmieci”, „wiadomo, że nie wyszedł z getta”. Jest też wiele poezji w tym opisie, w układzie czasowników i dopełnień, które pozwalają czytelnikom zanurzyć się w poetyckiej prozie wersów: „jasnowłosa Jadzia, łącznika od Anielewicza”, „piórem opisywał warszawską pamięć”, „chłopak o ładnej twarzy i smutno zamyślonych oczach” czy „była mądra, ale miała smutne życie, smutny los”.
W ten sposób spotykamy się z Innym. Doniosłość i potrzeba podejścia Grupińskiej, które pokrewne jest refleksji Lévinasa, uświadamia nam, że to dziś właśnie – prawie wiek od Holokaustu – człowieka społeczeństwa masowego cechuje anonimowość. A Oni, bojownicy Żydowskiej Organizacji Bojowej, nie będą anonimowi. I dzięki Grupińskiej nie są.
„Odczytanie Listy” samo w sobie jest metafizycznym aktem, a słowa, z których zbudowany jest cmentarz, są jak zaklęcia. Opowieści urastają do rangi mitów, bajek, modlitw starych jak ludzkość. Obrzęd dziadów, w którym niewidocznym guślarzem jest Grupińska, sprowadza się do trzech prawd. Że świat żywych i umarłych jest w nieustającym kontakcie i trzeba nauczyć się pokory wobec obu. Że trzeba poznać Innego i w pewnym momencie pozwolić mu odejść. Że oddajemy sprawiedliwość cieniom nawet wówczas, gdy do dyspozycji mamy parę strzępów pamięci. Te kilka słów to cały kadisz.
Anka Grupińskiej,
„Odczytanie Listy. Opowieści o warszawskich powstańcach Żydowskiej Organizacji Bojowej”
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2014