Zaledwie kilka dni po nocy muzeów rozpoczął się tydzień galerii. Poznań Art Week to wspólne przedsięwzięcie miejskich instytucji kultury, pracowni i przestrzeni ekspozycyjnych, które (złączywszy siły pod egidą Uniwersytetu Artystycznego) przygotowały ponad sześćdziesiąt wystaw, performansów, warsztatów, seansów filmowych, spotkań z twórcami, spektakli oraz koncertów. Za hasło przewodnie poprzedniej edycji obrano „retusz” – przywracanie i wzmacnianie tego, co wyblakłe. Kluczowym słowem tegorocznej, drugiej odsłony uczyniono „redystrybucję”. Jakie znaczenia organizatorzy przypisali temu pojęciu i w jaki sposób miałoby ono spajać poszczególne wydarzenia Poznańskiego Tygodnia Sztuki? Wprawdzie teksty kuratorskie podpowiadają odpowiedzi, to jednak sami winniśmy szukać ich w zaproponowanych prezentacjach. Przyjrzyjmy się zatem ekspozycjom – tym wybranym, gdyż nie sposób wziąć udział we wszystkich, mając na uwadze fakt, że większości towarzyszą eventy (odbywające się nierzadko symultanicznie) zwielokrotniające liczbę pokazów.
Zacząć należy od „Redystrybucji” w Domu Książki przy Gwarnej – wystawy głównej, będącej autonomicznym pokazem, ale nadającym ton całemu Tygodniowi. Wedle kuratorów, Mateusza Bieczyńskiego i Macieja Kuraka, tytułowy termin rozumieć można na co najmniej trzy sposoby: jako kształtowanie i recepcję wzorców kulturowych; jako dopełnienie kategorii uznania w dobie kapitalizmu (tu nawiązanie do polityczno-filozoficznej debaty Honnetha z Fraser) oraz jako zapożyczanie i przewartościowywanie obrazowości. W całej tej polisemii to ostatnie znaczenie znalazło w ekspozycji wyraźne odbicie. „Z punktu widzenia wystawy – twierdzą kuratorzy – najważniejszym kontekstem «Redystrybucji» jest jednak jej pojmowanie jako kreacji – nadawanie nowego sensu przejętym z innych obszarów motywom”. Strategia przejęcia, zapożyczenia, przeróbki (znana w historii i teorii sztuki pod hasłem appropriation art) ma długą, bogatą i dość niechlubną tradycję. Pozwoliła zaprezentować w Poznaniu prace tak prominentnych artystów, jak Ai Weiwei, Joseph Beuys czy Marcel Duchamp. Zachwyt owym faktem trzeba jednak zdusić w zarodku, gdyż tym, co rzeczywiście znalazło się w Domu Książki, są sobowtóry, synekdochy i odblaski pierwowzorów. Zamiast „Sunflower Seeds” Aia Weiweia mamy pars pro toto – garstkę stu ceramicznych nasion z instalacji w Tate Modern, nabytych na platformie eBay. Miejsce „Polentransport 1981” Beuysa zajęły dokumentalne fotografie z przekazania tej realizacji przez artystę do Muzeum Sztuki w Łodzi. Z kolei „Świeża Wdowa” Duchampa, pokazana w Poznaniu, nie jest jedną z autoryzowanych replik rozsianych po światowych kolekcjach (m.in. MoMA, Tate Modern, Centre Pompidou), lecz fotograficzną reprodukcją repliki ze sztokholmskiego Moderna Museet, oświetloną blaskiem lightboksu. Eksponaty te łatwo wpisują się w dyskurs sztuki zawłaszczania, u podstaw której stoją pytania (rozważane przez Benjamina lub Krauss) o plastyczny warsztat, działanie na granicy prawa własności intelektualnej, definicję kopii i aurę oryginału czy o ich wartość (artystyczną i nominalną). Wielkie nazwiska, mające przykuć uwagę, muszą jednak ustąpić pola tym mniej znanym, których prace zaprezentowane na „Redystrybucji” zasługują na zainteresowanie. Mowa tu choćby o „wystawie na wynos” Martiego Manena (pudełko z dziełami sztuki) czy o wizualnym dialogu zdeformowanego portretu autorstwa Bianki Rolando z jego malarską parafrazą Akisa Giousmisa. Tego rodzaju redystrybucje – bazujące na mobilności, migracji i dostępności sztuki lub twórczym przetworzeniu czy transpozycji – wykraczają poza okrzepłe już, autoteliczne przywłaszczenie pokroju działań Elaine Sturtevant lub Richarda Pettibone’a. „Redystrybucja” (której uzupełnieniem jest pokaz w Galerii Duża Scena UAP) prowokuje do dyskusji nad współczesną kondycją sztuki, dla której reinterpretowanie i remiksowanie stało się podstawową praktyką.
Skoro mowa o migracji obrazów, zejdźmy w Domu Książki piętro niżej, gdzie trwa ekspozycja „Double Tap”, opracowana przez troje licencjatów UAP. „Jesteśmy millenialskimi kuratorami. […] Zatem wystawa, którą organizujemy, jest o nas” – czytamy w krótkim opisie. O generacji Y – narcystycznej, roszczeniowej, odżegnującej się od trudów dorosłości i pławiącej się w dolce far niente – opowiadają tu prace millenialsów posiłkujące się ikonosferą, jaką owo pokolenie wykreowało. Nad wykładziną w kolorze „millennial pink” iPhone odtwarza animację w stylu vaporwave, zaś na filarze wiszą rysunkowe printscreeny z Instagrama (Jan Baszak), a na nich: kadry z imprez, modowe must-have, selfies i thirst traps. Reprezentacja wirtualnego świata obecna jest także w autoportrecie Aleksandry Hojczyk, na którym upodobniła się do emoji sassy girl. Internet to epitoma rozpowszechniania i redystrybucji obrazów.
Jednym z zarzutów kierowanych w stronę millenialsów przez osoby urodzone wcześniej jest przekonanie, że nie potrafimy znaleźć informacji poza Internetem. Przekornie potwierdzamy ten stereotyp, decydując się na ograniczenie researchu kuratorskiego w obrębie Facebooka i Instagrama.
Trudno pojąć, na czym polegać miałaby tutaj przekora, która z definicji stanowi umyślne sprzeciwianie się, nie zaś potwierdzanie. Zamiast autokrytyki – afirmacja; zamiast subwersji – powielanie schematów. Odstępstwem wydaje się praca niemillenialsowej Jadwigi Sawickiej – „Nic w środku”, wprowadzająca nutę ironii w kontekst refleksji o tej prekarnej generacji. Wprawdzie temat wydaje się płodny i obiecujący, to na wystawie zabrakło łyżki dziegciu, który uczyniłby wszechobecny róż nieco mniej słodkim. Słowem, cytując pracę Joanny Chlebowskiej: „RóżCzarowanie”.
Poznański Tydzień Sztuki nie mógłby się obejść bez wątków lokalnych. Jedną z bodaj najciekawszych w tym roku przestrzeni ekspozycyjnych stał się Polonez – dzisiaj akademik, niegdyś hotel, spełniający najwyższe PRL-owskie standardy. Wieżowiec z wielkiej płyty winogradzkiej został bohaterem „Triple Bed Double Scotch One Pair of Shoes” – ekspozycji site-specific, grawitującej wokół idei hotelowej kolekcji sztuki, uatrakcyjniającej przestrzeń. Pracą, która od lat zdobi tutejsze lobby jest naścienna, monumentalna konstrukcja z metalu i sznura autorstwa Urszuli Plewki-Schmidt – eksponentki polskiej szkoły tkaniny. Tropem jej dzieła podążają niejako kolejne. Hotelowa sztuka ma podkreślać prestiż, dodawać splendoru, jednak tak jak sam budynek pokrywa się kurzem i przestaje przyciągać wzrok. Abstrakcyjne realizacje malarskie Zbigniewa Taszyckiego, Zuzanny Klein lub Macieja Nowackiego, choć atrakcyjne, wydają się kruche, efemeryczne. Obrazy Markusa Liehra natomiast rozpościerają wizję wykwintnych, nieco kampowych apartamentów bez skazy. Z jednej strony hotel to – jak sugerują negatywy Michała Dobruckiego – przestrzeń tymczasowego pobytu, przelotnych znajomości, przygodnych uciech. Surowa i bezosobowa. Z drugiej zaś – miejsce przesiąknięte historią i naznaczone śladami przeszłości, co potwierdzają prace Wery Bet czy Grzegorza Bożka, czerpiące z ikonografii Poloneza i przywracające pamięć o jego legendzie.
Nie wszystkie ekspozycje, wpisane w ramy Poznańskiego Tygodnia Sztuki, powołano specjalnie na jego potrzeby. Część z nich otwarto już na początku maja, niektóre zahaczają o niego ledwo finisażem, inne z kolei rozpoczynają się tuż przed oficjalnym zakończeniem całej imprezy. Wprawdzie nie zubaża to programu, jednak budzi sporą wątpliwość co do zasadności łączenia różnorodnych prezentacji pod wspólnym szyldem „redystrybucji” – pojęcia uszytego na kształt obszernego worka, do którego wrzucić można niemal wszystko. A przecież taki zabieg nie jest konieczny. Bez spajającego idiomu radzą sobie tygodnie sztuki w Berlinie, Kopenhadze, Londynie czy Budapeszcie. To właśnie w heterogenicznej naturze wystaw i eventów im wtórujących tkwi nadrzędna wartość lawirowania między galeriami.
Niepodobna opisać wszystkiego w jednej recenzji. Warto więc choćby wspomnieć jeszcze o kilku interesujących wydarzeniach: o prezentacji prac zagranicznych studentów UAP, traktujących o odnajdywaniu się w nowym miejscu („Made in.between East:West”, Galeria R20); o retrospektywie artystycznego środowiska gdańskiej Wyspy („WYSPA 3.0 Uporczywy performatyw”, Stary Browar, Słodownia +1), a także – tradycyjnie – o wystawie końcoworocznej UAP.
Jesteśmy dziś (28 maja) na półmetku Poznań Art Week 2018. Niemniej już teraz stwierdzić można, że wysiłek włożony w jego realizację uczynił tegoroczną edycję ciekawszą od poprzedniej, a to daje nadzieję, że przyszłe odsłony okażą się lepsze, zdolne konkurować z pokrewnymi tygodniami sztuki.
Poznań Art Week
organizatorzy: Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu, Fundacja Rarytas
25.05–1.06.2018
www.poznanartweek.com