Archiwum
09.07.2012

Notowania akcji azjatyckich

Anna Rogulska
Teatr

Nad tegoroczną edycją Festiwalu Malta czuwała figura Matki Boskiej, wykonana z przedmiotów codziennego użytku wyprodukowanych w Chinach (autorstwa Marii Szydłowskiej). Takiej obecności Azji w Europie – zalewu produktami „made in China” – jesteśmy już mniej lub bardziej świadomi, ale jest też wiele aspektów, o których nie wiemy. O nich starał się opowiedzieć tegoroczny idiom „Akcje Azjatyckie”, pokazując poznańskim widzom nie tylko azjatyckie przedmioty, ale i historie.

Malta żywo zareagowała na współczesne przemiany społeczne – postawiła na teatr dokumentalny, który porzuca opowiadanie o fikcji i skupia się na faktach. Najciekawszym przedsięwzięciem w ramach tej poetyki był projekt grupy Rimini Protokoll „Bodenprobe Kazachstan”. Osobiste wspomnienia, opowiadane przez zwykłych ludzi uwikłanych w niemiecko-kazachskie zależności ekonomiczne oparte na ropie naftowej, to świadectwo historii XX wieku, znaczonej migracją ludzi, spowodowaną przez wielkich decydentów, takich jak Józef Stalin, Nikita Chruszczow, Helmut Kohl.

Ekonomia okazała się motywem kluczowym w wielu maltańskich przedsięwzięciach. Na kapitalistyczną konsumpcję towarów zwraca uwagę widzów „mysaleshow” Dirka Fleischamanna, traktujący koszulkę festiwalową jako przedmiot sprzedaży. Pomysł ten wydaje się kontrowersyjny, ponieważ sprowadza performatykę do wymiaru czysto komercyjnego. Ekonomia to jednak trudny temat w teatrze, bo czy wypada na scenie opowiadać o giełdowych krachach? Udało się to jednak uczynić ze smakiem Chrisowi Kondekowi i Christiane Kühl w „Money: it came from outer space”. Zastosowano tu nowoczesne techniki artystyczne, zwłaszcza wideo – w tej ostatniej mistrzostwem wykazał się Kondek, specjalista w tej dziedzinie. Spektakl przybrał formę intermedialnego referatu, w którym ukazane zostały podobieństwa między pieniądzem a filmowym „Obcym” – ramy science-fiction pozwoliły odsłonić absurdy działania światowej gospodarki.

Tego typu przedsięwzięcia prezentowały jednak europocentryczny punkt widzenia. Mówiły o Azji – w wymiarze rynkowym i politycznym – przede wszystkim z perspektywy europejskiego konsumpcjonizmu. Projekty typowo azjatyckie – na przykład „Memory” chińskiego duetu Living Dance Studio (znów w konwencji dokumentalistycznej) cieszyły się mniejszą popularnością i były trudniejsze w odbiorze. W przeciwieństwie do łączącej nas ekonomii, kultura azjatycka jest Europejczykom obca i trudno powiedzieć, czy zaprezentowane spektakle zmniejszyły tę przepaść.

Obok idiomu ważne wydarzenia maltańskie obracały się wokół osoby J. M. Coetzeego, który przyjechał odebrać doktorat honoris causa Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza oraz obejrzeć operę z librettem własnego autorstwa. „Slow Man” – wspólny projekt południowoafrykańskiego noblisty i flamandzkiego kompozytora Nicholasa Lensa w reżyserii Mai Kleczewskiej – przygotowany z udziałem artystów międzynarodowej sławy, miał być ukoronowaniem festiwalu. Z realizacji przedsięwzięcia zadowolony był sam pisarz, publiczność jednak nie zareagowała równie entuzjastycznie. Operową formę potraktowano z przepychem – znalazły się w niej elementy baletu, projekcje wideo, wieloplanowe konstrukcje – kontrastując ją z prostą treścią libretta (opartą na powieści Coetzeego: „Powolny człowiek”) z licznymi powtarzalnymi sekwencjami. Można odnieść wrażenie, że sama kompozycja muzyczna nie potrafiła unieść tekstu i potrzebowała wielu ozdobników, aby utrzymać widza w napięciu.

Powieść Coetzeego zainspirowała także znanego już poznańskiej publiczności z poprzedniej edycji Festiwalu Kornéla Mundruczó, który zaprezentował swoją brutalną interpretację „Hańby”. Spektakl ten wpisał się w dokumentalistyczną koncepcję teatralną, prezentując trudne relacje społeczne, powodowane napięciami rasowymi w RPA. Problem kolonializmu i kulturowej dominacji Europejczyków ukazano w konwencji reality show, w sposób bardzo dosłowny i naturalistyczny – do tego stopnia, że choć spektakl cieszył się ogromną popularnością, wielu widzów zrezygnowało z obejrzenia go do końca.

Tegoroczny idiom stał się zatem pretekstem do przeglądu różnych aspektów zniewolenia człowieka – zarówno w kontekście fizycznym, jak i kulturowym, politycznym czy ekonomicznym. Sami twórcy programu festiwalowego nie odważyli się jednak na bunt przeciw kapitalizmowi, a formuła imprezy staje się z roku na rok coraz bardziej hermetyczna. Wysokie ceny biletów, przeniesienie spektakli z przestrzeni miejskiej na zamknięte sceny, ogromne projekty dla niewielkiej publiczności – takie działania ilustrują kapitalistyczny wymiar europejskiej kultury, zamiast podejmować z nią dialog. Festiwal Malta wiernie podąża z duchem czasów, ale ze względu na jego tradycję można by oczekiwać po nim więcej nonkonformizmu.

Malta Festival
Poznań, 3–7.07.2012

na zdjęciu: Living Dance Studio, „Memory”, fot. Ricky Wong

alt