Powiedzieć widzowi, że wystawa Michała Budnego jest piękna – to za mało. Artysta, tytułując ją „Żywica”, obudowuje prosty impresjonizm konceptualną grą skojarzeń.
W nowej przestrzeni warszawskiej galerii Raster Michał Budny – znany przede wszystkim z kameralnych instalacji i minimalistycznych rzeźb, tworzonych na bazie papieru czy tektury – spędził około tygodnia, eksperymentując z zastaną architekturą byłego salonu jubilerskiego Orno oraz kolejnymi materiałami: farbą, gipsem, folią czy taśmą. Jednocześnie obserwował liczne efekty świetlne, zmieniające się we wnętrzu głównej sali ekspozycyjnej, otwartym od ulicy przeszkloną witryną, toteż podatnym na wpływ kapryśnych warunków pogodowych i następujących po sobie pór dnia. Mając w pamięci powyższą informację o procesualno-badawczym charakterze przygotowań artysty, wielu widzów może jednak poczuć się nieswojo, wybrawszy się do galerii przy Wspólnej; osoby odwiedzające Rastra niejednokrotnie mijają interwencję Budnego, przechodząc do nowo otwartej księgarni i pytając: „Czy wystawa jest otwarta?”.
„Żywica”, bo tak zatytułowana jest ekspozycja, rzeczywiście nie miała oficjalnego otwarcia. Niejasny pozostawał także jej status, gdy w konsekwencji braku informacji o początku, również końcowa granica czasowa pozostawała początkowo celowo rozmyta. Co więcej, po około dwóch tygodniach od pierwszej interwencji Budnego w główną przestrzeń Rastra wystawa zajęła jeszcze jedną, niewielką salę w głębi galerii, w której zaprezentowano dziesięć egzemplarzy papierowych prac z edycji „Ogród”. Mają one, z jednej strony, korespondować nie tyle z samą architekturą wnętrza, lecz z niezaadaptowanym jeszcze, sympatycznym podwórkiem, na które otwierają się witryny na tyłach budynku. Z drugiej strony, jak najbardziej uprawnione jest rozumienie ich jako naturalnego przedłużenia tej swoistej wystawy w procesie.
Stałe elementy tego procesu to jeden, niewielki, monochromatyczny obraz, niewybijający się zbytnio na tle ściany naprzeciwko wejścia, oraz flankujące go folie, rozpięte w kątach pomieszczenia. Nieszczególnie dekoracyjne, jakby przypadkowe, to one nade wszystko w pierwszej chwili mogą robić na widzach wrażenie, że galeria jest zamknięta, a obecność gości przeszkadza podczas remontu. Sugerują ponadto niektórym, że to, co znajduje się we wnętrzu, nie jest przeznaczone do oglądania.
Nic bardziej mylnego. Po ustąpieniu wejściowej konfuzji, oko przyzwyczaja się do ascetycznego wnętrza atypowego white cube Rastra, wychwytując kolejne, drobne interwencje artysty w zastaną przestrzeń: przenikające się, delikatnie kładzione warstwy farby, połysk taśmy, zaklejony fragment okna, odprysk na ścianie. Bezkompromisowy minimalizm komponuje się przyjemnie z kamienną posadzką i drewnianym stropem, tworząc ciepłą, otwartą z dwóch stron na zewnętrze, paradoksalnie naturalną przestrzeń. Swoista wewnętrzna wrażliwość, będąca rysem charakterystycznym wcześniejszych obiektów Budnego, okazuje się także świetnie lokować w szerokim projekcie o charakterze site-specific, ewokując – marginalizowaną tak często w odbiorze sztuki współczesnej, acz niezwykle przecież silną – kategorię piękna.
Powiedzieć jednak widzowi, że wystawa jest piękna – to za mało. Budny, tytułując ją „Żywica”, obudowuje prosty impresjonizm konceptualną grą skojarzeń. Słowo to prowadzić ma myśl ku czemuś żywemu, organicznemu i nawarstwiającemu się. Pojęcie zatem zauważalnie koresponduje zarówno z nakreślonym wcześniej procesualnym charakterem ekspozycji, jak i obraną metodą poszukiwania swoistej magii architektury, jej tkwiących w przyrodzie korzeni. Daleko tu do chłodu modelowego white cube. Artysta kolejnymi warstwami farb i folii jakby rozmiękczał twarde powierzchnie ścian, stapiając je w jednolitą całość z posadzką, stropem, ogrodem na tyłach. Całości tej dopełnia gra świateł wpadających przez frontowe okna, przemieszczających się po kolejnych powierzchniach sali, różniących się lekko fakturą, połyskiem i odcieniem. Pozornie puste wnętrze jawi się naturalnie wyrosłym, będącym efektem postępujących procesów, organizmem. Wymaga on od widza cierpliwości i wrażliwości na minimalne, fakturowe przemieszczenia. Gra jedynie subtelnymi sugestiami obecności.
Warto podjąć wysiłek nie tylko ogólnego ogarnięcia przestrzeni i doświadczenia powoływanej do życia atmosfery, ale i detalicznej eksploracji tych drobiazgów, z każdym z nich bowiem odsłania się pełniej kunszt autora, będący wypadkową jego działania, szacunku dla naturalnego materiału, zastanego kształtu wnętrza i jego reakcji. Pustka jest tu paradoksalnie zróżnicowana, zaplanowana i zapraszająca. Po raz kolejny Budny okazuje się artystą wyróżniającym się w składzie Rastra wycofanym balansowaniem między wyrafinowaną materialnością pracy a empatycznym konceptualizmem.
Wystawie towarzyszy nowo wydany we współpracy z Kunstverein w Duesseldorfie album, zatytułowany „Sand Paper”, prezentujący prace artysty z ostatnich trzech lat. Równie wysmakowana, świetnie zaprojektowana przez Michała Kaczyńskiego publikacja jest ciekawym uzupełnieniem, uzasadniającym zaskakujące wielu widzów przejście artysty od konkretnych obiektów rzeźbiarskich do subtelnych i niełatwych w odbiorze, dematerializujących praktyk przestrzennych.
Michał Budny, „Żywica”
Warszawa, Galeria Raster
15.02. – 31.03.2012
Fot. Krzysztof Masiewicz