Archiwum
07.08.2013

Nie tylko Yoko Ono

Justyna Knieć
Festiwale

Filozofka, rybak i agnostyk inspirują twórców filmowych. Niektóre z ich dzieł można zobaczyć na Transatlantyku. Wszyscy jednak czekają już na dzisiejszy koncert słynnej artystki.

Życiorysy ludzi, których nazwiska znamy z okładek książek, płyt czy nagłówków gazet, wciąż kuszą filmowców. A my tym chętniej oglądamy ich dzieła, im bardziej kontrowersyjną postać biorą na warsztat scenarzyści. Na Transatlantyku mieliśmy już szansę obejrzeć wspomniany ostatnio „Big Sur” o podróży pisarza, któremu reżyser Michael Polish nadał rysy autora powieści, Jacka Kerouaca. Nie tyle kontrowersje, ile coraz to nowe pytania wywołuje postać Gulliego z islandzkiej „Głębi” Baltasara Kormákura. Reżyser, znany polskim widzom jako autor „101 Reykjavik”, proponuje nam rekonstrukcję prawdziwych wydarzeń, do jakich doszło po zatonięciu u wybrzeży Islandii rybackiego kutra – z kilkuosobowej załogi przeżył tylko jeden mężczyzna, który w lodowatej wodzie dopłynął do brzegu. Nieśmiały Gulli, choć fizycznie zupełnie niepodobny, przypomina wycofanego, introwertycznego Jacques’a z „Wielkiego błękitu” – obu bohaterów bowiem łączy wielkie osamotnienie w przekraczaniu granic możliwości swego ciała, które dla ich otoczenia pozostaje zagadką. W monochromatycznym filmie Kormákura dramat rozgrywa się na tle groźnej, na przemian skutej lodem i rozgrzanej wulkaniczną lawą przyrody, uwydatniającej kruchość ludzkiego życia. Film można będzie zobaczyć w Multikinie 51 w czwartek.

W zupełnie innym tonie przedstawione zostały dwa epizody z życia Hannah Arendt, jednej z czołowych postaci XX-wiecznej filozofii. Niemiecka reżyserka Margarethe von Trotta przywołała na ekranie emocjonujący historyczny proces Adolfa Eichmanna, w którym Arendt uczestniczyła jako wysłanniczka „New Yorkera”, oraz negatywne, żywe reakcje po wydaniu jej książki „Eichmann w Jerozolimie”. Inny wątek, choć okrojony do kilku scen i włączony do fabuły w charakterze retrospekcji, dotyczy relacji Arendt z Martinem Heideggerem, jej mentorem i kochankiem, który wstąpił do partii nazistowskiej. Film von Trotty z perfekcyjną, elektryzującą rolą Barbary Sukowej to wciągający, fabularny portret charyzmatycznej kobiety, którą trauma przeszłości ścigała nawet w raju, jak filmowa Arendt nazwała Stany Zjednoczone.

Wśród filmów z sekcji „Sundance na Transatlantyku” pokazano nagrodzony na amerykańskim festiwalu nagrodą publiczności „To jest Martin Bonner”. Skromny obraz Chada Hartigana to podwójne studium postaci: tytułowego Bonnera, dobiegającego sześćdziesiątki rozwodnika z australijskim akcentem, oraz Travisa, który opuszcza właśnie więzienie i poszukuje swojego miejsca w Reno w pustynnej Nevadzie. Hartigan pozostawia nieodkryte karty dotyczące przeszłości swoich postaci, nie znamy ani okoliczności zabójstwa popełnionego przez Travisa, ani przyczyn rozwodu Martina. Pracujący w chrześcijańskiej organizacji (mimo kryzysu wiary) Bonner wspiera byłych więźniów w powrocie do społeczeństwa z większym poszanowaniem dla ich inności i większą bezinteresownością niż szerzący ewangelizację gorliwi koledzy. Długie, spokojne ujęcia, które kompensują prostą narrację, pozwalają podkreślić przekonujące kreacje aktorskie i świetny kontakt, jaki się zawiązał między odtwórcami głównych ról: Paulem Eenhoornem i Richmondem Arquette. W kiełkującej przyjacielskiej relacji Martina i Travisa wyczuwa się tęsknotę za głębszym kontaktem z drugim człowiekiem, którego nie zastąpią ekspresowe randki czy naskórkowe relacje z dorosłymi już dziećmi, mającymi własne sprawy. To właśnie bliskość w połączeniu z prostymi przyjemnościami, takimi jak wyszukanie na aukcji oryginalnej lampy, radość z pięknego obrazu, gra w piłkę czy podziwianie pierwszego zachodu słońca na wolności, pozwala osiągnąć większe spełnienie niż kontakt z Bogiem. Ostatni festiwalowy seans filmu Hartigana zobaczycie dziś wieczorem.

Obecnych na Transatlantyku ogarnęła wczoraj prawdziwa gorączka, i to nie tylko spowodowana panującą w niektórych salach kinowych temperaturą czy argumentami dyskutantów debaty „Poznań – róbmy miasto dla ludzi”. Festiwalowicze bowiem z niecierpliwością czekają już na dzisiejszy koncert Yoko Ono z Thurstonem Moore’em, który odbędzie się w Auli UAM. Artystka sama jest autorką ponad dwudziestu filmów, choć jej biografia, opisywana już w wielu publikacjach, wciąż czeka na sfilmowanie.

A na co jeszcze warto zwrócić uwagę przez ostatnie trzy dni festiwalu? Na pewno trzeba się pojawić na seansie polecanego przez program Transatlantyku filmu „Valentine Road”, który porusza wciąż dyskutowaną w Stanach Zjednoczonych kwestię dostępu do broni. Jutro w Centrum Kultury Zamek będzie można wysłuchać wykładu reżysera Petra Zelenki, a w piątek interesująco się zapowiada dyskusja z udziałem Edwina Bendyka i Wojciecha Orlińskiego „Kto się boi rewolucji Google?”.

Zobacz także inne relacje z Transatlantyku:

Do trzech razy sz(t)uka?

Portrety buntowników

alt