„New Word Order” to idiom tegorocznego Malta Festival Poznań. Wszyscy oczekujący artystycznej rewolucji pod sztandarami nowego porządku będą zawiedzeni. Dowiedzą się jednak, że „The future will be confusing”. Być może, zagubieni pomiędzy różnymi wizjami przyszłości, zastanowimy się nad tym, co nas czeka. Czy wówczas weźmiemy wreszcie sprawy w swoje ręce?
Przed rokiem kuratorem maltańskiego idiomu był Rodrigo García. Chociaż skupił się on na problemach Ameryki Łacińskiej, w Poznaniu stało się coś bardzo ważnego. W wyniku protestów i pogróżek katolickich radykałów dyrektor Merczyński zdecydował o odwołaniu pokazów spektaklu „Golgota Picnic”. Potwierdzona została w ten sposób pozycja środowisk konserwatywnych, ich opiniotwórcza rola i rzeczywista władza w Polsce. Siła oddziaływania ultrakatolików nie sprowadza się już do modlitewnych spotkań przed instalacjami wideo czy pozwów wobec artystów używających religijnych symboli. Wizja przyłączenia się do protestu środowisk narodowych i kibiców ukazała rzeczywistą siłę twardogłowych cenzorów, na co dzień niezainteresowanych współczesną kulturą. Pośrednim efektem decyzji Merczyńskiego była zwrotna mobilizacja osób nie zgadzających się z jego decyzją. Ogólnopolskie poruszenie w obronie wolności słowa, kultury i sztuki stało się najważniejszym wydarzeniem zeszłorocznej Malty. Atmosfera w mieście i całym kraju pokazała, że nie wszyscy gotowi są przyjmować opinie formułowane z wysokości katedr i pałaców biskupich, wzmacniane w ratuszach i radach miast, a odbijające się echem przez stadiony. Czy podczas zeszłorocznej Malty na poznańskim placu Wolności kiełkował nowy porządek, respektujący zapominany dzisiaj postulat wolności?
Po lecie przyszła jesień, potem zima i wspomnienie minionego lata stawało się coraz bardziej odległe. Odżyło wraz z zapowiedziami idiomu tegorocznej Malty. „New World Order” jawił się jako okazja do snucia artystycznych wizji nowego porządku w lepszym świecie. Tegoroczna edycja największego z poznańskich festiwali nie niesie jednak ładunku, który miałby siłę awangardowej nowości. Może w dzisiejszym świecie rzeczywiście nie ma ona racji bytu? Trwa właśnie najważniejszy tydzień tegorocznego festiwalu, bogaty w wydarzenia zaplanowane przez Tima Etchellsa. Poznańska publiczność i goście Malty mogli zobaczyć już pokazy „Tomorrow’s parties”. Aktorzy Forced Entertainment używają w nim zaskakująco prostych środków przekazu, stojąc na niewielkim podwyższeniu ze zwykłych palet i dywagując na temat przyszłości. Każde zdanie zaczynają słowami „In the future…”, po których następują fantastyczne scenariusze. Są przeróżne: czasem dopełniają się, częściej jednak są ze sobą sprzeczne, bo przecież niewiele wiemy na temat tego, co dopiero nastąpi. „W przyszłości” będą same kobiety, świetnie radzące sobie bez mężczyzn. Albo będzie ich tylko kilku, więc mieszkać będą w pałacach niczym królowie. Ludzie zadbają o Ziemię. Albo zniszczą ją i opuszczą w poszukiwaniu nowych planet do zasiedlenia. Wszyscy będą żyli w zgodzie, uprawiając swoje ogródki. Świat pogrąży się w chaosie. Każdy w dniu osiemnastych urodzin dostawać będzie środek, w dowolnej chwili umożliwiający bezbolesne samobójstwo. Wizje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Każda jest równorzędna. Nie ma trybu przypuszczającego. Idealizm miesza się ze skrajnym pesymizmem, nadal jednak nie wiemy nic o przyszłości.
Podobną perspektywę prezentacji wybrała Deborah Pearson, manifestując jednak pewność własnych przewidywań. W autorskim „The Future Show” opowiada swoje losy od momentu zakończenia przedstawienia, które właśnie się zaczęło. Siedząc przy stole odczytuje tekst zapisany na ostatnich kartkach grubego kołonotatnika. I chociaż snuje także prognozy na temat nieokreślonych osób pośród publiczności, najważniejsza jest autotematyczna opowieść, która dotyczy właśnie jej. Przez kolejne przyszłe dni, miesiące i lata zmierza do momentu własnej śmierci. Mówi, o czym będzie myślała, kiedy nadejdzie ta chwila. Spokój, z jakim performerka odczytuje swój tekst, za każdym razem przystosowany do okoliczności danego wykonania, okazuje się ważnym atutem przedstawienia. Opowiadanie przyszłości w trybie łączącym czas przyszły z perspektywą ex post sprawia, że nie ma tu miejsca na zagubienie, bunt, próby ucieczki. Nie ma też niewiadomych. Narracyjna struktura spektaklu zachęca publiczność do projekcji prezentowanych obrazów. Precyzyjna literacka forma i jasność wyrazu wystarczą, żeby mimo ascetycznych środków docenić siłę oddziaływania Pearson. Choć oszaleć dla niej trudno.
O ile dwa wspomniane spektakle idiomu prezentowały indywidualne wizje przyszłości w sposób narracyjny i dialogowy, o tyle holenderski kolektyw Schwalbe w widowisku „Schwalbe is looking for crowds” zastosował całkowicie odmienne środki. Poruszająca się bez przerwy niema grupa około czterdziestu osób pozwala obserwować mechanizmy działania tłumu i poszczególnych jednostek, które go tworzą. Widzowie patrząc z dystansu na zbiorowość, poszukują indywidualności, którą po pewnym czasie gubią, a ich percepcję porywa bezosobowa grupa. Przygotujmy się. W przyszłości i my możemy się zagubić w tłumie, stając się częścią większej zbiorowości.
W programie idiomu tegorocznej Malty jest jeszcze co najmniej kilka interesująco zapowiadających się wydarzeń. Portugalski artysta Tiago Rodrigues wraz z założoną przez siebie grupą Mundo Perfeito zaprezentuje ciekawy i pouczający spektakl „If a window would open”, w którym ironicznie podważy jednoznaczność informacyjnych przekazów medialnych i zastanowi się nad możliwym kryzysem języka i jego konsekwencjami. Pracująca w Londynie Vlatka Horvat w spektaklu „15th Extraordinary Congress” zaproponuje spotkanie widzów z emigrantkami z byłej Jugosławii, a Winter Family przyjrzy się teatralizacji uroczystości państwowych w dzisiejszym Izraelu.
Jednak Malta, o czym wiadomo nie od dziś, to nie tylko idiom i nie tylko teatr. W tym roku zaprezentowane zostaną trzy koprodukcje poznańskiego festiwalu, które powstały w ramach europejskiej sieci House on Fire. Spore oczekiwania budzi blok dotyczący twórczości literackiej Thomasa Manna. Znalazła się w nim operowa realizacja „Czarodziejskiej góry” z muzyką Pawła Mykietyna do libretta Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, którą wyreżyserował Andrzej Chyra. Z pewnością warto zwrócić uwagę na – zbyt często pomijane przez maltańskich krytyków – propozycje taneczne zaproponowane przez Joannę Leśnierowską w ramach programu Stary Browar Nowy Taniec na Malcie. A są to często zaskakująco świeże i odkrywcze artystycznie punkty festiwalu. Prócz tego koncerty, z sobotnim hitem Michaela Nymana, projekcje filmowe, dyskusje i bogaty program kolejnej edycji Generatora, a także coraz bardziej masowe i ludyczne silent disco na placu Wolności… Zbyt wiele, by objąć to wszystko w jednym tekście. Kolejną okazją będzie podsumowanie najciekawszych wydarzeń Festiwalu Malta 2015, które zaproponuję wkrótce po jego zakończeniu.
„Nowy ład światowy” to maltański idiom, którego mottem mogłoby się stać hasło stworzone przed pięcioma laty przez jego kuratora. Tim Etchells zaprojektował wówczas dwuczęściowy neon z hasłem „The future will be confusing”. Opisując alternatywne wizje czekającej nas przyszłości nie planuje on rewolucji. Wiele wydarzeń przypomina rejestracje istniejącego stanu rzeczy, wzbogacone o hipotezy ich możliwej ewolucji. Czy po zeszłorocznym uniesieniu wywołanym przez wzburzenie wobec cenzury pozostało nam jedynie bierne przyglądanie się możliwym kierunkom, w których dalej zmierzać będzie rzeczywistość? Czy możemy tylko rozważać różne perspektywy rozwoju, nie starając się nawet w nie ingerować? Możliwe głosy krytyki takiego podejścia tonować może nieco przypomnienie, że najważniejszym polem oddziaływania sztuki jest refleksja, która rodzi się w świadomości odbiorców. Może wydarzyć się wszystko. Tylko pozornie niewiele zależy od nas. Nie dajmy się zwieść! Przyszłość jest w naszych rękach.
Malta Festival Poznań 2015
Poznań 08-28.06.2015
idiom: New Word Order / Nowy Ład Światowy
kurator: Tim Etchells