Archiwum
01.07.2011

W dniach 17–19 czerwca w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, odbył się festiwal Walka Czarnucha z Europą.

Jego twórcy mianem Czarnucha określili Polskę – kraj znajdujący się mentalnie i społecznie gdzieś pomiędzy wschodnią Europą, dźwigający część jej bagażu historycznego, a Zachodem, który nas mimowolnie kolonizuje; kapitalizmem, którym, chcąc doścignąć Zachód, kolonizujemy się sami. W dobie kryzysu gospodarczego twórcy festiwalu stawiają pytanie o rzeczywiste miejsce Czarnucha w Europie i manifestują konieczność rozliczenia się z własną tożsamością.

Sylwia Chutnik napisała tekst do projektu „Muranooo”, który przy udziale polskich aktorów: Klary Bielawki, Julii Kijowskiej i Michała Podsiadły dał okazję do szukania wspólnego języka towarzyszącego dyskusjom o Holocauście. Ten wspólny dla dwóch narodowości aspekt historii jest przez każdą z nich postrzegany w inny sposób i opracowywany z perspektywy innego dyskursu. Do współpracy zaproszono bowiem izraelską reżyserkę Lilach Dehel-Avneri, która gościła już w Teatrze Dramatycznym na festiwalu Warszawa Centralna. Przyjechała ona z eksperymentującą scenografką i kostiumolożką Iris Mualem, muzykiem Nadavem Barneą, dramaturgiem Liatem Fassbergiem i niezwykle energetyzującą aktorką Lani Schahaff. Projekt, stworzony przez młodych twórców trzeciego pokolenia, w subtelny sposób pokazuje, jak można demitologizować historię. Przez półtorej godziny ekipie udało się metaforycznie przepracować temat pamięci o zagładzie. „Muranooo” nie ma formy zamkniętej, pomyślany został raczej jako projekt work-in-progress. Na festiwalu mogliśmy zobaczyć pierwszą odsłonę efektów pracy; oficjalna premiera odbędzie się dopiero jesienią.

W nietuzinkowy sposób na temat obozowej prostytucji wypowiada się Anna Baumgart w filmie „Czarne wiśnie”. Aktorka Teatru Dramatycznego Klara Bielawka poprzez aranżację przestrzeni i kontekstu sytuacyjnego miała wczuć się w rolę wykorzystywanej seksualnie więźniarki. Projekt w ciekawy sposób próbuje unieść ten ciężki i wciąż nieprzerobiony (a może niemożliwy do przerobienia) temat.

Największą gwiazdą festiwalu był jednak Frank Castorf, który, jak sam o sobie mówi, „zrywa z jednoznacznością i zachwiewa stereotypami znaczeniowymi”. Ten niemiecki reżyser to właściwie twórca wschodni, jego sztuka bliższa jest postkomunistycznej Polsce niż kapitalistycznemu Zachodowi. Jego sztuki pozbawione są zwykle psychologizmu i logiczności. Zamiast linearnej narracji pojawia się ekstremalna radykalizacja psychopatycznych postaw. Castorf prowokuje intelektualnie poprzez ostrą, satyryczną i często energetyczną formę. Na warszawskim festiwalu przybliżył dydaktyczny styl Bertolda Brechta sztuką „Ten, który mówi «tak», ten który mówi «nie»”. Castorf otwiera na scenie Teatru Dramatycznego Salon Gier. W drugiej części widzowie wchodzą do jego wnętrza – wielkiego namiotu, zamkniętego przez wątłe, choć skontrastowane kolorystycznie ściany z tkaniny, które zdają się jeszcze bardziej zamykać publiczność we wnętrzu jej własnych wyobrażeń zbiorowych. Castorf demistyfikuje i dekonstruuje je dzięki głośnym i wyrazistym środkom. Masy aktorów mieszają się z widownią, a nienawykły do tego rodzaju teatru polski widz może się poczuć wręcz napastowany uderzającą dobitnością teatralnych rozwiązań. Niemiecki reżyser jest dla warszawskiej sceny Innym, który jednak doskonale trafia w sedno, a jego spektakl staje się częścią polskiego dyskursu o pamięci zbiorowej.

Paweł Miśkiewicz w sztuce „Kupieckie kontrakty” Elfriede Jelinek analizuje współczesną sytuację ekonomiczną. W zabawnej i lekkiej formie, odartej ze zjadliwego języka austriackiej pisarki, debatuje nad tym, czym jest dla Polaków wolny rynek, w jaką wciąga nas grę oraz jakie mogą być jego skutki.

Do końca kwietnia tego roku młodzi twórcy teatralni mieli okazję zgłosić swoje projekty na konkurs. Jury wyłoniło spośród zgłoszonych propozycji (zarówno teatralnych, jak i performatywnych czy literackich) 6 finałowych projektów, z których 4 włączono do programu festiwalowego. Jeden z nich to „Until Lions Have Their Historians, Tales of the Hunt Shall Always Glorify the Hunter” Szymona Adamczaka i Michała Kmiecika. Ta nienadęta muzyczna wariacja dramatów Brechta skłania do autorefleksji na temat sposobu myślenia Polaków. W inny sposób problem miejsca Polaków w Europie porusza Bartosz Szydłowki w sztuce „Fakir, czyli optymizm”. Zainspirowany anegdotycznym opowiadaniem Mrożka, twórca odnajduje w nim sensy paralelne do współczesnej nowohuckiej rzeczywistości. Wkracza do niej Inny – hinduski fakir, inwestor-cudotwórca. Nad jego planami ostatecznie biorą górę prawa ekonomiczne – ze złożonych obietnic nie pozostaje nic. Reżyser mówi, że sam jest obcym – prowokuje w grupie ludzi nowe doświadczenie, wyzwala emocje, kreuje relacje; pracował z grupą aktorów-amatorów z Nowej Huty. Jako Inny-fakir wkracza do tej zamkniętej rzeczywistości (która może być reprezentatywną namiastką polskiej klasy średniej), odsłaniając jej mentalność. Beata Szulecka i Dorota Kowalkowska postanowiły napiętnować bierność obywatelską – zarówno społeczną, jak i tę z zakresu odbioru sztuki. W ich projekcie „Oczyszczeni 3000” widz mógł dzięki przygotowanym przez twórców ankietach sprawdzić swoją ignorancję wobec otaczającego go świata.

Temat, który stał się podstawą programu festiwalowego, jest zawiły i nie da znaleźć się za pomocą kilku projektów odpowiedzi na trudne pytania. Mimo wielości prezentowanych spektakli i działań performatywnych, problem wydaje się ledwie dotknięty. Być może dlatego, że trudno sprowadzić ich treść i sens do wspólnego mianownika, każdy porusza inny aspekt zagadnienia; wówczas nawet bogactwo stylistyczne prezentowanych projektów wydaje się minusem. Ostatecznie jednak Teatr Dramatyczny wyciągnął na wierzch ignorowany lub przekazywany tylko w aluzjach problem zagubionej polskiej tożsamości na tle Europy oraz kwestię sytuacji naszego kraju na arenie międzynarodowej. Jest to zatem dopiero początek mrówczej pracy weryfikowania i (oby) porządkowania „polskości”.

Festiwal Walka Czarnucha z Europą
Teatr Dramatyczny w Warszawie
17–19.06.2011

alt