„But I think women can really be connected with this girl because it’s a fantasy of many women to do prostitution. That doesn’t mean they do it, but the fact to be paid to have sex is something which is very obvious in feminine sexuality. […]
I think that’s the case because sexuality is complex. I think to be an object in sexuality is something very obvious you know, to be desired, to be used. There is kind of a passivity that women are looking for. […]
It is the reality. You speak with many women, you speak with shrinks, everybody knows that. Well, maybe not Americans!”.
François Ozon
Wszystko zaczęło się właśnie od tego wywiadu, w którym francuski reżyser François Ozon opowiedział magazynowi „The Hollywood Reporter” o tym, jak wiele kobiet na całym świecie (poza Amerykankami) fantazjuje o byciu prostytutką. Niektóre nawet pozwalają sobie na to, żeby te marzenia zrealizować. Inne tylko po cichutku bujają w obłokach. Nie mają odwagi, żeby sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa…
Wypowiedzi Ozona zniesmaczyły canneńską publiczność i część francuskiej sceny politycznej z Najat Vallaud-Belkacem (francuska „ministra” praw kobiet) na czele. Jednocześnie były cytowane zaraz obok kosmicznych dywagacji Romana Polańskiego, który majaczył coś na temat „maskulinizującej roli” tabletki antykoncepcyjnej, strachu przed „męskimi” kobietami oraz problemów z wręczaniem bukietów kwiatów i całowaniem w ręce. Atmosfera na canneńskim festiwalu była, delikatnie rzecz ujmując, seksistowska.
Ozona zaatakowano przede wszystkim za przekonanie, że jego siedemnastoletnia bohaterka „eksperymentująca” w kwestiach seksualnych to wymarzona figura większości obywatelek. Reżyser „Młodej i pięknej” z grona osób rozumiejących te „prawa natury kobiecej” wykluczył jedynie Amerykanów. Jego wypowiedź była nie tylko naiwnie generalizująca, antykobieca (i bynajmniej nie chodzi o treść domniemanych marzeń), ale również delikatnie postkolonialna. W końcu wywiadu udzielał Europejczyk piętnujący Amerykanów, którzy tradycyjnie przecież rozumieją mniej.
W wypowiedziach francuskiego reżysera bardziej zastanawia przekonanie, że bycie opłacaną za stosunki seksualne jest kluczowe dla kobiecej seksualności. Podobnie jak pasywność, której kobiety poszukują w swoich relacjach seksualnych. Trudno bagatelizować tego typu wypowiedzi, oparte na „przedwiecznych” przeświadczeniach o tym, czym tak naprawdę jest esencja kobiecości. Trudno na zimno oglądać „Młodą i piękną”, kiedy wyjaśnienie fabuły jest na wyciągnięcie ręki – wszystkim rządzi natura i cechy wrodzone charakterystyczne dla poszczególnych płci. Pasywny znaczy kobiecy, aktywny to męski, a Amerykanie to zupełnie inny gatunek.
Siedemnastoletnia Isabelle (Marine Vacth) to typowa nastolatka z francuskiej klasy średniej. Jej rodzice są rozwiedzieni, mają nowych partnerów, ale żyją w zgodzie. Wakacje spędzają w przepięknych, nadmorskich kurortach. Lubią sobie od czasu do czasu zapalić trawkę. Wciąż aktywni seksualnie, spełnieni w pracy, umieją korzystać z dóbr kultury wysokiej. Isabelle uczęszcza do dobrej szkoły gdzieś w centrum Paryża – raczej nie bywa w podejrzanych dzielnicach. Niektórzy złośliwi powiedzieliby, że na siłę szuka urozmaicenia i sytuacji granicznych. Robi to z nudów. Isabelle mogłaby stać się bohaterką narracji Claude’a – bohatera poprzedniego filmu Ozona pod tytułem „U niej w domu”. O takiej właśnie rodzinie rozmyślał i rozprawiał piekielnie utalentowany nastolatek. Spokój takiej rodziny pragnął zburzyć.
Isabelle dojrzewa – przeżywa swój pierwszy raz z dość groteskowym Niemcem, którego poznaje na wakacjach. Jej wyobrażenia o romantyzmie pierwszego zbliżenia seksualnego pękają jak bańka mydlana. Nie ma w tym namiętności ani zabawy, ani nawet odrobiny satysfakcji. Isabelle ma wrażenie, że jej duch opuścił ciało i przygnębiony przygląda się tej nędznej farsie, która rozgrywa się na plaży, w blasku księżyca. Kiedy wraca po wakacjach do rodzinnego domu, z dnia na dzień postanawia spróbować czegoś innego – umawia się z dorosłymi, dojrzałymi mężczyznami, którzy płacą jej za seks.
Kiedy prawda wychodzi na jaw i rodzina dowiaduje się, czym tak naprawdę zajmowała się nastolatka, wszyscy próbują zachować tę „nieprzyjemność” w tajemnicy. Nikt nie rozumie, jak to się mogło stać i na dodatek jak mogło przytrafić się właśnie im. Ozon powstrzymuje się od konkretnych odpowiedzi na pytania o źródła zaistniałej sytuacji. Wbrew jego wypowiedziom, trudno dostrzec w filmie ten naturalny rys poddaństwa i chęci sprzedawania własnego ciała, o którym wspominał francuski reżyser. Dopiero w finale dochodzi do pewnego pęknięcia. Córka nie potrafi dogadać się z matką, która brzydzi się własnego dziecka. Zrozumienie odnajduje w żonie byłego kochanka. Alice (Charlotte Rampling) rozgrzesza Isabelle, jako jedyna jej nie ocenia, nie próbuje przemilczeć przeszłości – mówi wprost. Niestety, dosłownie na moment, kobieta przyjmuje perspektywę samego reżysera. Mówi, że zawsze fantazjowała o prostytucji, ale nie miała tyle odwagi, żeby spróbować.
Ozon w „Młodej i pięknej” bawi się kliszami wyjętymi z komedii romantycznych, słodkich piosenek o miłości i męskich fantazji o seksownych, nie do końca świadomych lolitkach. Ucieka od prostackich rozwiązań, wchodzenia w kwestie pedofilii i sprawy społeczne. Atakuje klasę średnią, która najczęściej milczy o swoich niemoralnych skokach w bok. W pewnym momencie jednak przestaje kontrolować figurę małoletniej bad girl. Odbija jej zachowanie w postaci starszej kobiety, która niczym matrona-strażniczka genderowych konwenansów chwali wybryki podlotka, mówiąc, że przecież wszystkim rządzą nieśmiertelne prawdy natury.
Na polskim podwórku „Młoda i piękna” Ozona została odczytana wręcz brawurowo. Na plakatach i w trailerze pokutuje kilka słów: „Ładna, szczupła, 17-latka. Prywatnie. Zadzwoń”. Polski dystrybutor już nawet nie markuje swoich seksistowskich wybryków. Zasłania oczy półnagiej Isabelle czarnymi paskami na reklamach filmu, tak jak się zwykło robić z oskarżonymi o przestępstwo. Małoletnia przestępczyni seksualna? Wyuzdana? Dzika? Naturalnie rozwiązła? Typowo polskie bad girl’s story do kwadratu, w którym postać starszej pani poklepującej po ramieniu nastolatkę nie jest już nikomu potrzebna. Komunikat jest jasny i czytelny – dziwka to dziwka. Nie ma sensu o niej mówić, warto jedynie ją oglądać.
„Młoda i piękna”
reż. Fracois Ozon
premiera: 22.11.2013