Archiwum
28.02.2013

Melodramat niesentymantalny

Marek S. Bochniarz
Film

Jacques Audiard w swoim najnowszym obrazie spogląda na żeńskość i męskość przez gatunkową soczewkę melodramatu. Role płciowe ulegają jednak w dziele Francuza przewartościowaniu, a proponowany przez niego obraz miłości daleki jest od naiwnego, filmowego wzorca romantyzmu. W „Rust and Bone” katalizatorami uczuć stają się ból i samotność.

Ali (muskularny Matthias Schoenaerts) opuszcza Belgię i przyjeżdża do Francji w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Podróżuje ze swoim synem, którego traktuje zaskakująco chłodno. Podczas spotkania z siostrą Anną po wielu latach rozłąki zauważalny jest dystans mężczyzny wobec otoczenia. Atrofii uczuć towarzyszą spore braki moralne bohatera. Ali unika głębszych emocji, lecz nie przeszkadza mu przypadkowy seks z bezustannie zmienianymi partnerkami, którym imponuje muskulatura i męskość kochanka. Bohater Audiarda jest gotów podjąć się każdej pracy. Nie czuje wyrzutów sumienia, gdy instaluje ukryte kamery, pozwalające śledzić drobne przewinienia pracowników, co ułatwia ich szefom „restrukturyzację” i zwolnienia. Zauroczenie piękną Stéphanie (filigranowa Marion Cotillard) początkowo nie zwiastuje zmian w życiu bohatera. Kiedy jednak kobieta, zajmująca się zawodowo tresurą orek w aquaparku, ulega wypadkowi, w wyniku którego staje się kaleką i po dłuższym czasie dzwoni do Alego, ten wciąż chce się z nią spotkać.

Audiarda fascynują w człowieku głębokie i nieodwracalne przemiany, które są w stanie zmienić życie i nadać zupełnie odmienny kształt jego charakterowi. Bohaterowie „Rust and Bone” otrzymują wszystkie tradycyjne cechy, przynależące w kulturze do tego, co męskie i żeńskie. Ali jest samcem alfa, silnym i pozbawionym wrażliwości zwycięzcą, równie opornym na miłość, co na rany zadawane przez przeciwników w nielegalnych walkach za pieniądze. Z kolei Stéphanie kusi nieznajomych w klubach swym ponętnym ciałem, przeżywając w domu rutynowe sceny zazdrości ze swoim zniewieściałym, „niemęskim” partnerem. Bohaterowie wydają się skazani na namiętny romans, lecz zamiast burzliwych scen seksu widz obserwuje brutalny wypadek, w wyniku którego Stéphanie traci piękne, długie nogi (a więc i część swej tożsamości jako mieszczańskiej, weekendowej wersji femme fatale). Pomimo tego kalectwa, Ali spotyka się z kobietą, lecz proponuje tylko pozbawiony romantyzm stosunek płciowy, który zapewne w jego wyobrażeniu zapewni bohaterce protezę autentycznych uczuć i poważnego związku. Cóż zatem w „Rust and Bone” otrzymujemy zamiast klasycznego romansu?

Moment, w którym historia zaczyna być coraz mniej przewidywalna, tracąc charakter dobrze znanego widzowi melodramatycznego półproduktu na rzecz przypadkowości życia, zapowiada sam początek, w którym Audiard wyraża niechęć do psychologizmu, unikając objaśniania przeszłości i stanów emocjonalnych bohaterów. Ali i Stéphanie są dla nas zagadkowi i niejednoznaczni. Oboje poszukują – jak to w melodramacie – czegoś odmiennego od życia, które prowadzą, lecz przyszłość nie oferuje im standardowych rozwiązań ukrytych pragnień, jakich można by się spodziewać po tym gatunku filmowym.

W obrazach Audiarda finał historii zaskakuje widza tym, jak jest daleki od jego przewidywań. Młody, zagubiony Arab z „Proroka” pod wpływem traumatycznych przeżyć więziennych, ze służącego przeistacza się w potężnego szefa organizacji przestępczej, przejmując pozycję dawnych panów. Główny bohater „W rytmie serca” podlega przemianie odwrotnej, porzucając przemoc na rzecz postawy opiekuńczego partnera przy boku wybitnie uzdolnionej pianistki z Azji. Również jeden z wczesnych filmów Audiarda – „Wielce skromny bohater” – choć jest daleki pod względem poetyki od nowszych dzieł Francuza, okazuje się zaskakująco bliski im tematycznie. Jest to podchwytliwie skonstruowana opowieść. Albert Dehousse co prawda zmienia swoje miejsce w społeczeństwie (mężczyzna – doskonały kameleon – „infiltruje” środowisko weteranów wojennych, zyskując wymarzony status bohatera), lecz kolejnym oszustwom nie towarzyszy utrata wrażliwości czy diametralna zmiania charakteru, jak to ma miejsce w przypadku „Proroka”. Traumatyczne przeżycie wyzwala u Dehousse’a pokłady dotąd tłumionych emocji, by mógł nauczyć się kochać i żyć w zgodzie ze sobą. Do tematu odkrywania zagubionej w sobie wrażliwości Audiard powraca w „Rust and Bone”.

Przemiana Alego i Stéphanie to w równej mierze pozbycie się złudzeń, co zmiana perspektywy ich spojrzenia. Dotąd oboje bacznie obserwowali świat zewnętrzny i to w nim odnajdywali sygnały potwierdzające ich tożsamość (a więc: byli pożądani, potrzebni, lubiani, posiadali wielu przyjaciół…). Jednak z powodu niezależnych od nich wydarzeń czy niemożności podołania wyzwaniom, przed którymi stawiają ich nieprzewidziane sytuacje, muszą skierować swój wzrok do wnętrza i próbować zrozumieć to, co się z nimi dzieje. Oboje okazują się zarówno wyjątkowo słabi i wrażliwi jako kochankowie, jak i silni jako jednostki próbujące zachować niezależność, szacunek do siebie, pozycję w społeczeństwie.

Role płciowe w „Rust and Bone” zostają zatem przeformułowane, odpowiadając zarówno na wyzwania stawiane przez nową wrażliwość widowni, poetykę współczesnego kina, jak i wymagania autora, wciąż poszukującego nowych odpowiedzi na pytania, które stawia od początków swej twórczości.

„Rust and Bone”
reż. Jacques Audiard
premiera: 8.02.2013

alt