Festiwal filmów dokumentalnych Planete+ Doc podąża drogą wyznaczoną w poprzednich edycjach – uwzględnia bogactwo tematów i motywów w obrębie jednego gatunku. Zamysł ten dobrze oddaje sposób dobierania gości, wśród których w tym roku pojawili się twórcy zaangażowani społecznie (Tony Gatlif, Michael Glawogger), gwiazdy kina (Charlotte Rampling) czy artyści wizualni (Harun Farocki). Profesjonalizm i niezwykły kontakt artystów z publicznością to cechy dobrze oddające atmosferę festiwalu. Dokument traktują oni nie tylko jako rejestrację, ale przede wszystkim rozmowę człowieka z rzeczywistością. To właśnie rozpowszechnianie kultury dialogu jest najważniejszą misją festiwalu – realizowaną z powodzeniem.
Długo wyczekiwanymi pokazami były startujące w konkursie Millenium filmy Wiktora Kossakowskiego oraz Tomasza Wolskiego. W „Niech żyją Antypody!” rosyjski reżyser kreśli swoją filozoficzną wizję świata, przenosząc widza do czterech miejsc, leżących po przeciwnych stronach planety. Argentynę i Chile, Hawaje i Botswanę, Rosję i Chile, Hiszpanię i Nową Zelandię łączy nie tylko geograficzny związek symetrycznego położenia, ale przede wszystkim harmonia świata – jego piękno, które jest wartością stałą i niepodważalną. Kossakowskiego fascynuje przede wszystkim przyroda. Przytłoczonemu jej potęgą człowiekowi pozostaje jedynie dobroduszne zaciekawienie jej prawami oraz nic nieznaczące próby wpisania się w nie. Człowieka tu zresztą mało. Jesteśmy częścią wielkiego porządku, zdaje się mówić reżyser, i razem z innymi elementami świata tworzymy harmonijny i spójny żywioł. Zapierające dech w piersiach ujęcia natury to jednak za mało na dobry film. Przeestetyzowane zdjęcia i powolny ruch kamery budują dystans do świata przedstawionego. Brakuje fascynacji, gorączkowych pytań o sens w obliczu spotkania z czymś potężnym. Kossakowski nie pyta jak Herzog, nie zauważa bardziej skomplikowanych relacji panujących w świecie natury, lecz poprzestaje na jej afirmacji.
„Pałac” Tomasza Wolskiego, uznanego już polskiego dokumentalisty, obrazujący jeden dzień z życia Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, odzwierciedla inny stosunek do świata i ludzi. Wymowny początek w postaci kroniki filmowej z budowy PKiN i zawartych w niej szumnych zapowiedzi o wartości nowopowstającego budynku tworzy zaskakujący kontrast ze współczesną dyskusją na temat tego, czy powinno się wyburzyć „pomnik Stalina”. Wolski sprzeciwia się umniejszaniu roli, jaką odgrywa dzisiaj PKiN, ale również nie gloryfikuje. Pokazuje przede wszystkim ludzi – pałac traktowany jest jako nisza i azyl, mikrokosmos, który, owszem, żyje swoim rytmem, ale sprzyja wszelkiej maści outsiderom. Jury przyznało Wolskiemu jedną z nagród, Cannon Cinematography Award, za „konsekwentną i surową formę wizualną opowieści o trwaniu i degradacji symboli”. Symbol potęgi komunizmu po prostu zmienił swoje znaczenie. Ale trwa i jest to trwanie poruszające.
Główną nagrodę otrzymał dokument „5 rozbitych kamer” Mada Burnata i Guy’a Davidiego, w którym palestyński rolnik za pomocą tytułowych kamer rejestruje najważniejsze wydarzenia swego życia. Dokumentuje niesprawiedliwość Izraelczyków, pokojowe protesty mieszkańców wsi, w pobliżu której budowany jest mur, relacje z przyjaciółmi oraz dojrzewanie najmłodszego syna. Kręcony przez kilka lat dokument znaczą kolejne zniszczenia kamery. Siła „5 rozbitych kamer” tkwi w rzetelnej rejestracji wydarzeń oraz w osobistych wyznaniach o lęku przed przyszłością najbliższych Emada. Bezemocjonalnym głosem, który zostaje w pamięci widza, jednostajnie komentuje on rzeczywistość. Emad wydaje się pogodzony z jakimś zbliżającym się, tragicznym wydarzeniem. Głos bohatera jest doskonałą metaforą stosunków panujących na Bliskim Wschodzie. Nie ma powrotu do bezpiecznej rzeczywistości – oczywiście jeżeli taka kiedykolwiek istniała. Emad niepokoi się o to, czy odpowiednio przygotuje swojego potomka do życia. W skrajnych warunkach tylko „odpowiednio gruba skóra” zapewni przetrwanie – powie reżyser. Jury przyznał Nagrodę Millenium filmowi odważnemu, doskonale skonstruowanemu, niepokojącemu oraz niejednoznacznemu.
Uczucie niepokoju towarzyszy również widzowi „Cierpliwości według Sebalda”. Wywołuje go jednak tajemnicza spuścizna literacka, jaką zostawił po sobie wybitny pisarz W.G. Sebald. Film, traktujący głównie o „Pierścieniach Saturna” – relacji z wędrówek pisarza po wschodniej Anglii – utrzymany jest w melancholijnym nastroju. Melancholia to z resztą słowo-klucz w interpretacji twórczości Sebalda, piewcy miejsc opuszczonych, zapomnianych, ruin rzeczywistości. Doskonale dobrana forma filmu została zaprzęgnięta do wizualnej interpretacji Sebaldowskiego postrzegania. Otrzymujemy piękny, impresyjny, wizualny esej, w którym świat uzależniony jest od melancholii – doświadczenia utraty.
Innego rodzaju utratą byłaby utrata pamięci o początkach kina. Dzięki rekonstrukcji jednego z ważniejszych filmów w historii kina – „Podróży na księżyc” Georga Mélièsa – udało się zachować wielkie dziedzictwo filmowe. Dokument „Niezwykła wyprawa” Serge’a Bromberga i Erica Lange ukazuje skomplikowane zabiegi mające na celu uratowanie taśmy filmowej z kolorową wersją tego wybitnego filmu. Zrekonstruowaną, oczyszczoną kilkunastominutową wersję, którą można zobaczyć na dużym ekranie wzbogaciła ścieżka dźwiękowa francuskiego zespołu AIR – mieliśmy więc do czynienia z niesamowitą filmową przygodą. Tym powrotem do praźródeł kina Planete+ Doc wpisał się w ogólnoświatową tendencję wspominania przeszłości kina, wyznaczoną przez tegorocznych laureatów Oscarów. Na oficjalnym plakacie festiwalu widniało zdjęcie Marilyn Monroe – jej wizerunek zdobił również tegoroczną edycję festiwalu w Cannes.
fot. „Pałac”, reż. Tomasz Wolski