Archiwum
13.06.2015

Maszyny, które nie robią nic

Antoni Burzyński
Sztuka

Kolejne wystawy Piotra Bosackiego są coraz bardziej mechaniczne, fizyczne, a coraz mniej mówione. Tym razem, mimo że „Sprawa jest w załatwianiu” to największa jak dotąd ekspozycja artysty, nie usłyszymy ani razu charakterystycznego głosu narratora, choć wciąż będzie on obecny w licznych wyjaśnieniach znajdujących się obok prac. Na wystawie spotykamy za to maszyny oraz rejestracje zdarzeń. Trudno jednak w pierwszej chwili powiedzieć, co właściwie te maszyny robią lub co stało się na nagraniu. „Co tam się stało?” staje się kluczowym pytaniem dla odczytania przekazu.

O Bosackim mówi się, że jest w sztuce literatem, gawędziarzem. I rzeczywiście: narracja była niezwykle ważnym składnikiem jego dotychczasowych prac wideo. W realizacjach pokazywanych na wystawie w CSW Zamek Ujazdowski, które pochodzą z dwóch ostatnich lat, bezpośredniego narratora nie ma. Jest w nich natomiast bardzo dużo opowieści.

O Bosackim mówi się również, że jest „trudny w odbiorze”. Pewnie dlatego, że jeden rzut oka nie wystarcza, by zapoznać się z pracą – zwykle trzeba obejrzeć przynajmniej spory kawałek wideo, doczytać opis. Z drugiej strony, często nie ma na co czekać. Odkurzacze wyją i zasysają powietrze (chociaż właściwie nie widać tego) i tyle – nic więcej się nie dzieje. Dafnie krążą w akwarium też bez pointy. Wiele prac skonstruowanych jest z kurzu, powietrza, sznurka – prawie z niczego. Samo powierzchowne obcowanie z większością prac Bosackiego nie przynosi rezultatu. Ich chłodna, minimalistyczna stylistyka pozostaje na tyle zdystansowana od dawania jakichkolwiek wskazówek, że odtworzenie procesu, który został zarejestrowany lub zaprogramowany w pracy, nie jest proste. Dlatego pomimo wycofania się z narratora z samych prac, powraca on w licznych i potrzebnych opisach.

Innymi słowy, często „nie widać”, co dzieje się w pracy. Wspomniana tytułowa instalacja „Sprawa jest w załatwianiu” składa się z dwunastu odkurzaczy, które zasysają powietrze z sali przez system połączonych rur. Łączą się one w biały filtr o kształcie przypominającym panele do wygłuszania studiów muzycznych. Jednak to, że nie widać zachodzącego procesu, nie znaczy, że nie ma on miejsca. Jest on kluczowy dla tej instalacji – oprócz powietrza odkurzacze zasysają znajdujący się w pustej sali kurz. Nie robią nic, ale jednak z czasem z pustej sali zassą wystarczająco dużo kurzu, by panele zrobiły się ciemnoszare.

Proces jest jednym z kluczowych środków wykorzystywanych przez Bosackiego. Można w niektórych przypadkach mówić więc nawet o performatywności jego prac. Wiele rozgrywa się w czasie rzeczywistym, nawet jeżeli są to rejestracje zaprojektowanych przez niego zdarzeń. Można powiedzieć, jak w przypadku filmu „Drzewa i kaczki”, że jest to nagranie procesu, zdarzenia, które autor mógłby chcieć nam po prostu pokazać – tak jak na podwórku pokazywało się kolegom „niezwykłości” – jakby mówił: spójrzcie, jak to działa. Dlatego też wiedza o tym, jak faktycznie dany układ stworzony przez Bosackiego działa, jest tak ważna – pozwala na nawiązanie relacji z pracą, która przestaje być tylko wizualna, a staje się strukturą.

Być może „Drzewa i kaczki” to kluczowa praca dla całej wystawy. To nagranie żółtych kostek ułożonych w proste przypominające drzewka układy, które po zalaniu cieczą rozpuszczają się, uwalniając pęcherzyki powietrza. Artysta pokazuje, jak z prostego geometrycznego układu powstają chaotyczne bąble o przypadkowej, płynnej formie. Kluczowe jest przejście między liniami prostymi, które w przyrodzie nie występują, kostkami ułożonymi w najbardziej podstawowym porządku a przypadkowym kształtem który przybierają powstające na powierzchni wody „kaczki”.

W towarzyszącym wystawie tekście „Uszczelka i Leibniz” Bosacki przywołuje twierdzenie niemieckiego filozofa o różnicy między złożonością rzeczy skonstruowanych przez człowieka a tych stworzonych przez naturę. Stopień złożoności tych drugich ma być tak wysoki, że uniemożliwia poznanie wszystkich elementów. Ten zasadniczy kontrast uderza w „Drzewach i kaczkach”. Wskazuje jednak na inną ważną kwestię: prace Bosackiego – zarówno rejestracje, wideo, maszyny, jak i filmy animowane to faktycznie układy elementów. Istotą pracy zdają się relacje, w jakich artysta umieścił jej elementy. Są to zwykle dość abstrakcyjne i precyzyjne konstrukcje pojęciowe, których poetyka uwodzi często prostymi środkami realizacji i włączeniem pewnego czynnika przypadkowego. To znak firmowy tego artysty.

Jedną z prezentowanych na wystawie konstrukcji, maszyn jest „Kosmos”. Jest to rodzaj modelu wszechświata: w dużym akwarium zawieszone w wodzie drobiny są poruszane przez wiatraki, a cała chmura wiruje jak galaktyka. Jest to układ zamknięty i poddany rygorowi kontroli, a jednocześnie porządek, w jakim poruszają się drobiny, wydaje się niemożliwy do precyzyjnego ustalenia. Jest to więc ruch zaprogramowany czy przypadkowy? Rozpiętość między pełnym determinizmem a wolną wolą i rolą przypadku jest często osią pracy Bosackiego. Pewnego niebezpieczeństwa, rozchwiania znaczenia całej sytuacji dodaje zastosowanie przez artystę w charakterze zawiesiny małych, drobnych stawonogów – dafni. Jak mówi sam autor pracy, włączenie do tego układu żywych istot nie było jego celem, lecz okazały się najbardziej praktyczne.

„Chamber music” – praca stworzona specjalnie z myślą o tej wystawie – jest najbardziej problematyczna. Wygląda na to, że praktyka jej realizacji nieco odwróciła zamierzenia autora. To przestrzeń złożona z 12 pomieszczeń ułożonych na planie krzyża równoramiennego, które obejść można po kolei – z każdego pokoju prowadzą drzwi do następnego, w każdym słychać nieco inny dźwięk. Instalacja zaplanowana została jako dzieło interaktywne, w którym widz podejmuje decyzję – i współtworzy pracę. Okazuje się jednak, że istnieje właściwie tylko jedna droga przejścia przez tę instalację i wyboru tu raczej nie ma. Ciekawe natomiast jest to, że wbrew intencji (a przynajmniej zadeklarowanemu opisowi do pracy) – to instalacja zaczyna grać na widzu, który staje się wykonawcą zaplanowanej partytury, kolejno przechodząc pomieszczenia i dopuszczając do siebie dźwięki. Warto też zwrócić uwagę na piękny szkic koncepcyjny tej przestrzeni rozpisany na pięciolinii, który reprodukowany jest w katalogu. Prosty rysunek nosi w sobie potencjał całej instalacji i jest niezwykle czytelny.

W centrum ekspozycji znajduje się jednak inna praca: wielki cykl wideo zatytułowany „Die Kunst der Animation”. Są to wariacje na temat techniki animacji, która – jak pisze artysta – w porównaniu do innych dziedzin sztuki jest jeszcze dość młoda. Tak jak w bachowskiej fudze, każda z wchodzących w skład tego cyklu animacji rozpisana jest na głosy. Każda ponadto składa się z kilkunastu lub kilkudziesięciu rejestracji zaprogramowanych przez artystę procesów (zwykle wykorzystujących nie do końca kontrolowany rozpad przedmiotu, np. zanurzonego w acetonie).

Na wystawie w Zamku Ujazdowskim Bosacki pokazuje kolejne elementy z których składają się poszczególne prace tego cyklu. A więc na przykład kolejne rejestracje rozpuszczających się żółtych długopisów, ułożonych w kształt żurawia do pompowania ropy, lub kolejne labirynty sznurkowe, które w sumie składają się na „Film labiryntowy” (każdy labirynt jako osobny obiekt). W ten sposób nie tylko pokazuje skalę pracy i warsztatu, jakim się posługuje, ale również odkrywa złożoność struktury, z jakiej cały ten cykl się składa.

W tym miejscu warto zauważyć, że mimo wykorzystania prostych materiałów, takich jak długopisy, sznurek czy odkurzacz, prace Bosackiego są też bardzo „nowomedialne”. Paradoksalnie, ponieważ artysta zdaje się robić wszystko, żeby od estetyki nowych mediów się zdystansować. Ze specyfiką nowych mediów wiąże je jednak wykorzystanie mechaniki oraz znacząca rola struktury przekazu (np. wielostopniowy układ filmów z „Die Kunst der Animation”) – nie w rozumieniu technicznym, mimo że silniki są obecne w kilku instalacjach w CSW. Większość konstrukcji Bosackiego wykorzystuje mechanikę zdarzeń. Jego prace to sztucznie skonstruowane maszyny, spreparowane procesy, tyle że rozpisane nie tylko na urządzenia elektryczne, zazębiające się koła, lecz interakcje fizyczne, chemiczne oraz zakresy pojęć i idei.

Czy to „Drzewa i kaczki”, czy „Kosmos”, technicznie prace Bosackiego wydają się bardzo proste. Przyglądamy się dość zwyczajnemu zdarzeniu. Tym, co uderza, jest jednak jasność, z jaką artysta określił problem, którego dotyka. I jak sam pisze: „sensy można drobić w nieskończoność” – ponieważ ilość konsekwencji, jakie można wysnuć z pytań podstawowych jest ogromna, wręcz zatrważająca. Dlatego widok wirujących w akwarium drobin lub bąbli na wodzie hipnotyzuje. Jest to zachwyt (i trwoga) nad relacjami, jakie zachodzą w świecie.

Bosacki wchodzi w dialog z wielkimi pytaniami filozoficznymi, bardzo złożonymi twierdzeniami (często odwołując się np. do „Traktatu logiczno-filozoficznego” Wittgensteina, twierdzeń Leibniza czy Poppera). Jest w tych pracach coś z chełpliwej chęci opisania świata właściwej niektórym twórcom (jak np. Norman Leto i jego umieszczeni w wirtualnej przestrzeni „delegaci”). Twierdzenia filozoficzne, które przywołuje Bosacki, nie zawsze ściśle przylegają do zjawisk, jakie konstruuje w swoich pracach. Ale rolą dzieła sztuki nie jest ilustracja filozofii. Tutaj nawiązania do konkretnych myślicieli pełnić mogą funkcję łącznika. Finalnie cała konstrukcja jest na tyle przekonująca, że jej sugestywność całkowicie uprawomocnia wszystkie, wydawałoby się, chwiejne połączenia.

***

„Kosmos” miał być sterylnym, metaforycznym pseudomodelem uniwersum, galaktyki. Kosmosu – czyli porządku. W pewną sobotę niestety galaktyka się popsuła i życie (tzn. dafnie) rozpełzło się po akwarium (chaos). Ta „awaria” nie szkodzi jednak pracy – jest to interwencja przypadku w ściśle zaplanowany przez artystę system. Widok rozpadu pedantycznie skonstruowanego modelu dodaje tylko kolejnych znaczeń.

Piotr Bosacki, „Sprawa jest w załatwianiu”
kurator: Stach Szabłowski
Warszawa, CSW Zamek Ujazdowski
17.04. – 14.06.2015

alt