Archiwum
23.04.2014

Literatura nieustannego impasu

Dorota Mieszek
Literatura

Wydany przez Wydawnictwo Czarne okolicznościowy, bo przygotowany jako pokłosie literackiego Nobla zbiór tekstów Herty Müller „Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek” to kolejna wypowiedź pisarki na temat okrutnych skutków pamięci i mocowania się, za pomocą języka, z jej brzemieniem. Müller nie jest pisarką, której domeną jest oryginalność fabuły. Nie interesują jej dynamiczne zwroty akcji, gry gatunkowe czy wysublimowane potyczki strukturalne. Każda kolejna jej książka zaczyna się tam, gdzie skończyła się poprzednia i kontynuuje rozpoczętą kiedyś historię. Co chwila spotykamy tych samych bohaterów, pojawiają się znane czytelnikowi postacie, systematycznie powracają historie opowiedziane we wcześniejszych książkach. Wplecione w inny kontekst, ujęte z innej perspektywy odsłaniają nowe znaczenia. Nieustająco utrzymuje się, nie do wywabienia, atmosfera grozy. To nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek; to wciąż ta sama historia, którą Müller opowiedziała kiedyś w „Nizinach” (1982), swoim debiucie, za karę którego musiała opuścić rodzinny kraj – Rumunię. Ten sam jest też język zebranych w książce tekstów.

To, co u Müller emblematyczne, to właśnie ów język wprzęgnięty w służbę strasznej pamięci. Straszna pamięć w tekstach Müller niesie złe emocje: traumę, ból, śmierć, cierpienie, strach, prześladowanie, ucieczkę. Skoro nie da się uciec przed tymi emocjami, bo przecież zapomnieć się nie da, można spróbować pamięć okiełznać, postarać się ją sobie podporządkować, wykorzystując do tego język. Rozpisanie pamięci w języku ma zapewnić ocalenie i jest próbą kontrolowania jej niszczącej siły. I chociaż trauma przepuszczona przez literaturę pozostaje traumą, to dystans, jaki się pojawia, pozwala nabrać oddechu i poluźnić ów gorset skrojony z dramatycznych losów. Skoro słowami można zrobić wszystko – torturować podczas przesłuchania, wywoływać strach uniemożliwiający oddychanie, zabrać wolność – można też za pomocą słów wolność odzyskać. Tą utraconą w młodości wolność odzyskuje Müller za każdym razem, gdy pisze, mistrzowsko wykorzystując do tego moc języka. Nieważne, czy chodzi o mowę wygłoszoną z okazji otrzymania Berlińskiej Nagrody Literackiej, recenzję twórczości Oscara Pastiora, czy autobiograficzne opowiadanie – język Müller nie zmienia się i z tą samą siłą krzyczy o niegodziwości totalitaryzmu, wątłości ludzkiej kondycji zestawionej z systemem i jedynie pozornie przez system pokonanej.

Kiedy Müller mówi, że „istnieje bardzo gęsta literatura, wprowadzająca nas w stan, którego nie potrafimy określić. Tak na nas wpływa, że w głowie powstaje obłęd. Gęstość zdania to istota literatury, ale ważne jest również milczenie, które jest niezbywalnym elementem komunikacji. Gdy coś mówimy, coś też przemilczamy, wycinamy pewne informacje” – to wystarczy choćby sięgnąć po tytułowe opowiadanie zbioru, aby ów obłęd poczuć. Obojętnie, czy czytamy wykład noblowski, streszczenie akt Securitate prowadzonych dla Müller (ps. Cristina), czy esej krytyczno-literacki, gęstość tej literatury jest zawłaszczająca.

Nowe zdarzenia, które Müller wprowadza w „Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek”, a które zapewne będą powracać w następnych książkach, to między innymi sprawa Oscara Pastiora – przyjaciela Müller, poety, homoseksualisty, politycznego wygnańca, podobnie jak Müller z Rumunii, który okazał się agentem Securitate albo wręcz samobójcza lektura własnych akt Securitate. Pamięć nie radzi sobie z historią, język może jeszcze jej podołać.

Herta Müller, „Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek”
Czarne
Wołowiec 2014

alt