Twórcą „Valiant Hearts: The Great War” jest francuski oddział Ubisoft, ekipa, która stworzyła między innymi Raymana. Ten znany i lubiany bohater pojawił się w platformówkach, których liczba prawie dorównuje wszystkim grom o I wojnie światowej. Natomiast dziesięciokrotnie więcej tytułów gier odwołuje się do losów następnego światowego konfliktu. Trudno powiedzieć, skąd ta dysproporcja. Zaryzykować można stwierdzenie, że ogromne różnice zarówno w wielkości obszarów działań, jak i technologii wykorzystywanych podczas konfliktów wpłynęły na zainteresowanie nie tylko historyków, ale i filmowców czy twórców gier komputerowych.
Trzeba zatem sporo odwagi, by wyprodukować tytuł opowiadający o I wojnie światowej, który przyciągnie uwagę graczy. Przed twórcami „Valiant Hearts” stało dodatkowe zadanie – gra pojawiła podczas obchodów stulecia rozpoczęcia konfliktu, a więc nie można było tematu potraktować powierzchownie, jako zwykłej rozrywki. I to też obiecywały trailery, z których jednocześnie można było się dowiedzieć, że inspiracją dla twórców stały się listy wysyłane z frontu przez żołnierzy do bliskich. Ostatecznie gra rzeczywiście kładzie nacisk na ten aspekt, ścieżkę fabularną wyznaczają wątki historyczne przedstawiane w listach między kolejnymi rozdziałami, a jedno z zadań, jakie stoją przed graczem, polega na zdobyciu pióra i atramentu w celu wysłania wiadomości do rodziny bohatera.
Gra opowiada o losach czterech osób: Belgijki Anny, którą wojna zaskoczyła podczas studiów weterynarii w Paryżu, Amerykanina Freddiego, którego główną siłą napędową stanie się zemsta. W tym teatrze działań głównymi aktorami wydają się jednak Francuz Emil i jego zięć Karl – ten ostatni razem z innymi Niemcami zostaje wygnany z Francji na początku wojny. Gra zaczyna się, gdy obydwaj zostają wcieleni do wrogich armii i wysłani na front. Losy wszystkich bohaterów splatają się, by za chwilę ponownie rozdzieliły ich działania wojenne. Opowieść przeskakuje między różnymi wątkami i postaciami, ukazując najważniejsze bitwy tego konfliktu: pod Varną, Sommą czy niesławną ofensywę pod Aisne, ale także przedstawiając dramat cywilów w miastach i na wsi czy obóz jeniecki.
Mechanicznie „Valiant Hearts” jest przygodową grą platformową. Zachowano w niej równowagę między elementami logicznymi, polegającymi na manipulowaniu otoczeniem i poszukiwaniu istotnych artefaktów, a elementami zręcznościowymi, na szczęście niezbyt trudnymi, zależnymi raczej od wyczucia czasu niż faktycznej zręczności. Choć oczywiste wydaje się, że twórcy nie zamierzali komplikować rozgrywki, by skupić uwagę gracza na fabule, mimo wszystko tytuł ten dla wielu może się okazać zbyt prosty.
Podkreślenia wymaga przepiękna oprawa graficzna. Komiksowe, przerysowane postaci, nieco karykaturalnie wyeksponowani żołnierze, w dodatku odzywający się zabawnym bełkotem nie przypominają wojennych bohaterów z kart podręczników. Początek rozgrywki jest wręcz sielankowy, gdy wędrujemy przez wiejskie krajobrazy czy po peronie, na którym zmobilizowani Francuzi z zapamiętaniem oddają się zabawie. Dużo poważniej robi się w okopach, gdy słoneczne tło zastępują zdewastowane wzgórza z kikutami drzew i bunkrami z ciężkimi karabinami maszynowymi siekącymi ogniem. Od pocisków co chwilę padają współtowarzysze, a przeciwnicy o rysach groteskowych zamieniają się we wrogie, mroczne sylwetki poszukujące kolejnych ofiar. I choć nadal wszystko jest przedstawione w komiksowej formie, a śmierć – pokazana z dystansem, całość pozostaje niezwykle sugestywna. Wrażenia dopełnia fantastyczna, przytłaczająca, ale nie męcząca muzyka.
„Valiant Hearts” ma duży walor edukacyjny. Prezentowane są autentyczne zdjęcia wraz z informacją na temat rozgrywanej aktualnie bitwy, a także wydarzenia z wojennej codzienności, takie jak życie w okopie, konfiskata koni przez wojsko czy problemy wsi w związku z brakiem siły roboczej. Dodatkowo gracz natyka się przedmioty – jak skarpeta nasączona moczem używana jako prototyp maski przeciwgazowej, orientalny nóż pozostawiony przez Gurków z armii brytyjskiej, łuska pocisku zaadaptowana na pudełko na tytoń – których kolekcjonowanie przynosi nie tylko korzyści praktyczne, ale też pewien przekaz fabularny i historyczny.
Wyjątkowość tego tytułu nie leży wyłącznie w treści i formie. Autorom udało uniknąć szablonów znanych z tytułów głównego nurtu, a jednocześnie pozostawić niezwykle wciągającą rozgrywkę. Twórcy poruszyli istotny temat, ale zachowali złoty środek, dzięki czemu gra nie jest ani przesadnie pompatyczna, ani powierzchowna. Dlatego też warto dodać, że „Valiant Hearts: The Great War” powinna być pozycją obowiązkową dla każdego gracza.