Przełom maja i czerwca 2011roku był to czas dziwny. Najpierw amerykański prorok ogłosił nadciągającą apokalipsę. Niby nic, o czym byśmy wcześniej nie słyszeli, ale tym razem mieliśmy do czynienia z pewnym fenomenem kulturowym, bo informację o dokładnej dacie kataklizmu można było przeczytać na tysiącach billboardów. Jakby tego było mało, krótko po tych wydarzeniach media ogłosiły, że cała Europa znalazła się w „szponach strachu” z powodu „tajemniczej bakterii, która zabija Niemców”. Otwarta w tym czasie w toruńskiej Wozowni wystawa Jakuba Jasiukiewicza, choć nie zdobyła tak życzliwego zainteresowania ze strony dziennikarzy jak mordercze ogórki z Hiszpanii, swoją tematyką doskonale dopasowała się do nerwowego pulsu rzeczywistości.
„Trudne odpowiedzi na proste pytania” to zbiór 11 prac, w których autor skupia się na współczesnych konkretyzacjach powszechnych lęków. W przypadku pracy pod tytułem „Poczekalnia” elementem nacechowanym znaczeniowo i emocjonalnie są czarne, plastikowe worki. Obiekty budzą dość oczywiste skojarzenia z wyposażeniem domu pogrzebowego. Trzeba przyznać, że korzystając z worków, artysta wychodzi od bardzo prostej metonimii, zostawiając niewiele miejsca dla niejednoznaczności. Może jednak nie to było celem autora. Wspierające się o siebie nawzajem worki sugerują obecność pacjentów słaniających się jeszcze na krzesłach tytułowej poczekalni. Płynność granicy między życiem i śmiercią jest tutaj kwestią, która zyskała zdecydowanie groteskowy wyraz, a pacjenci-trupy przywołują na myśl zombie – stwory budzące tyleż lęk i odrazę, co swego rodzaju współczucie. Worki cierpliwie oczekujące na swoją kolej – może właśnie w ten sposób widzą pacjentów niektórzy lekarze, próbujący zagłuszyć egzystencjalny niepokój przez uprzedmiotowienie chorego. „Poczekalnia” to pierwsza praca, którą oglądamy, wchodząc na toruńską wystawę. Cechuje ją czarny humor i gra z odbiorcą – elementy charakterystyczne dla twórczości Jasiukiewicza i, w mniejszym lub większym stopniu, obecne we wszystkich jego pracach. Weźmy kolejny przykład: fotografia przedstawiająca człowieka leżącego na łące zalanej letnim słońcem. Wokół skręconego w nieokreślonej pozie ciała unoszą się czarne punkciki. Pewnie natrętne muchy lub inne owady obrały sobie za cel strudzonego wędrowca szukającego chwili wytchnienia. Cóż z tego, że jest ich na tej łące wyjątkowo dużo? Patrząc na zdjęcie, zostajemy postawieni przed kwestią: jaka liczba owadów decyduje o tym, że obraz przestaje być sielankowy, a zaczyna niepokoić? O ile w przypadku „Poczekalni” pisałem o skojarzeniach z żywymi trupami, tutaj przyszły mi na myśl horrory o nastolatkach, w których beztroska młodzież spędza czas na łonie natury, robiąc sobie niewybredne psikusy, korzystając ze swobody seksualnej i z pewnością nie oczekując serii krwawych mordów.
Również inne części projektu „Dawka letalna”, do którego należy praca „Poczekalnia”, wywołują skojarzenia z tekstami kultury masowej. Mamy tu na przykład komorę, w której za pomocą wielkich rękawic możemy przeglądać pokryte trucizną kartki książki („Komora Lemkina”) – nie po to, aby czegoś się dowiedzieć, bo książka pozbawiona jest tekstu. Chodzi o czysty, a więc n i e s k a ż o n y zbędną treścią dreszczyk emocji; ten sam, którym na co dzień raczą nas nie tylko producenci filmowi, ale również autorzy telewizyjnych i gazetowych newsów. Parafrazując gazetowe tytuły, chciałoby się powiedzieć, że mamy tu do czynienia z delikatnym muśnięciem szpona strachu. Książka to w tym przypadku coś w rodzaju Hitchcockowskiego MacGuffina. Tym mianem mistrz suspensu określał przedmiot pusty, będący tylko pretekstem dla fabuły, a jednak niezbędny. Lęk przybiera formę fetysza. Realność zagrożenia jest dla odbiorcy mało istotna. Nie ma wielkiego znaczenia, czy artysta zgodnie z deklaracją zażył truciznę, nim wcielił się w rolę klienta zakładu pogrzebowego („13 minut”). Zawartość worków z białą substancją oznaczonych wizerunkiem skorpiona jest w zasadzie niesprawdzalna, bo okoliczności wystawy nie pozwalają nam na tak daleko idącą interakcję.
Prace ze wspomnianego cyklu budzą emocje i bawią. Mimo powagi tematu, cechuje je pewna lekkość. Wszystkie oparte są na czymś w rodzaju błyskotliwego barokowego konceptu. Dużo w nich miejsca na zaskakiwanie odbiorcy i zabawę – jakby trochę mniej: na pogłębianie poruszanych problemów. Pod tym względem prace jawią się jako lapidarny komentarz do rzeczywistości, coś w rodzaju satyrycznego rysunku w gazecie. Nie ma w tym oczywiście nic złego, jednak dobrze, że na toruńskiej wystawie można zobaczyć także trochę inne oblicze artysty.
Tematem, który powraca w nowszych pracach Jasiakiewicza, jest wizja globalnej katastrofy. Cały czas jesteśmy zatem w kręgu ludzkich niepokojów. Tym razem autor odniósł się do fascynującego go zagadnienia w mniej bezpośredni sposób niż w wypadku wcześniej omawianych prac. Najciekawszymi przykładem tego kierunku są dla mnie dwa pokazywane w Wozowni filmy. Pierwszy z nich nosi tytuł „Prawda”. Widzimy w nim artystę w rogowych okularach, który siedząc na tle niezidentyfikowanej, ale z pewnością niezwykle skomplikowanej pod względem technicznym aparatury, opowiada o tym, jak teorie na temat końca świata wyglądają w świetle nauki. Zdaniem mówiącego, to oczywiście stek bzdur, którymi nie warto zawracać sobie głowy. Całość sprawia nieco komiczne wrażenie. Wygłaszanemu w języku angielskim tekstowi towarzyszy lekko przesadzona gestykulacja i mimika eksperta, a wspomniane tło, które jest najwyraźniej wyświetlane za plecami mówiącego, uderza swoją sztucznością. Mówiony tekst nie jest oczywiście autorstwa Jasiakiewicza – to odtwarzany z playbacku wykład naukowca z amerykańskiego NASA. Drobne przesunięcia w warstwie wizualnej powodują, że uspokajające słowa wygłaszane przez autorytet naukowy budzą podejrzliwość. Postać, w którą wcielił się autor, jawi się jako oszust, dziwak lub przynajmniej żartowniś.
Kontrapunktem dla tego filmu jest praca zatytułowana „Naturalne ekspresje i logiczne podstawy systemu dziesiętnego”. Tutaj mamy do czynienia z dziwaczną teorią na temat systemu dziesiętnego. Ekspercki ton filmowanej postaci, poważny tytuł wywodu i matematyczne dowody rozpisywane na kartce pozwalają z ufnością wejść w świat bohatera. Tym, co interesuje artystę w omawianych pracach, jest nie sama katastrofa czy jej wizualne wyobrażenia, ale pewien rodzaj narracji, która się wokół tej kwestii nadbudowała. Wielka niewiadoma budzi potrzebę racjonalizacji lęku, racjonalne jest zaś to, co poparte autorytetem naukowym. Prawdziwość różnego rodzaju teorii jesteśmy skłonni weryfikować na podstawie przypadkowych, nieistotnych przesłanek. Odnosząc się do tytułu wystawy, można powiedzieć, że to właśnie odpowiedzi zawarte we wspomnianych wyżej pracach są najtrudniejsze, bo pokazują kruchość pieczołowicie przez nas konstruowanej wizji świata.
Jakub Jasiukiewicz, „Trudne odpowiedzi na proste pytania”
kuratorka: Maria Niemyjska
Toruń, Galeria Sztuki Wozownia
10–26.06 2011