„Dobrze ci, stary draniu / Za grzechy nad otchłanią / Inferna zwisasz” – wykrzykiwał w 1996 roku Kazik w utworze „Śmierć poety” z albumu „Tata 2”. W 1930 roku tymi samymi słowami groził Konstanty Ildefons Gałczyński, a współcześnie działo pieczołowicie opakowane, ale dużo większego kalibru, odpala XXII Triennale di Milano. Kuratelę wystawy pod tytułem „Broken Nature: Design Takes on Human Survival” powierzono Paoli Antonelli, starszej kuratorce Wydziału Architektury i Projektowania oraz dyrektor Działu Badań i Rozwoju nowojorskiego MoMA. Zespół współtworzą Ala Tannir, Laura Maeran, Erica Petrillo i Laurie Mandin. Wystawa składa się z ekspozycji tematycznych: „The Great Animal Orchestra” i „The Nation of Plants” oraz projektów międzynarodowych, przygotowanych przez zespoły między innymi z Francji, Chin, Libanu, Finlandii, Haiti, Sri Lanki, USA, Rosji i Polski.
Zarys koncepcji wystawy brzmi raczej apokaliptycznie, bo przecież broken to „zepsuty”, „złamany” i słusznie podskórnie wyczuwamy oskarżycielski ton. Nie pozostawia wątpliwości, że winni obecnej kondycji naszej planety jesteśmy my, ludzie – bezmyślni, krótkowzroczni, chciwi. Dotąd się zgadza. Jednak z wszechobecnych na wystawie nowych technologii emanuje nadzieja. Miast wyłącznie utyskiwać nad utraconym rajem, gros artystów, designerów i naukowców przedstawia cyfrowe rozwiązania problemów oraz odkrywcze, niedyskryminujące gatunkowo punkty widzenia. Z projektów przebijają apele o ekologiczną rewolucję i gatunkowe równouprawnienie; zachwycają monumentalne, choć niezrozumiałe bez pogłębionej lektury przedsięwzięcia zlokalizowane pod biegunem lub na dnie oceanu. Jest też trochę przechwałek technologicznych, naukowych objaśnień obecnego stanu rzeczy, nienagannego designu oraz niepokojąco gęsto posianej zadumy nad apokalipsą. W „Elle” wydarzenie podsumowano słowami: „the wake up call” i jest to określenie nad wyraz adekwatne. „Broken Nature” to antologia refleksji i pobudka do pilnego namysłu nad uniwersalnymi problemami dotyczącymi wody, plastiku, zasobów naturalnych, żywności, złożonych systemów, współżycia gatunków, przyrody i technologii, migracji, granic i nadziei na odkrycie na nowo empatii.
Jednym z powtarzających się na wystawie zagadnień jest restorative design, definiowane jako odwracanie uszkodzeń spowodowanych przez naturę lub człowieka. Jego przykładem będzie praca Aki Inomata, rozbrajające estetycznie wideo „Think Evolution #1: Kiku-ishi (Ammonite)” (2016). Inomata ukazuje w nim interakcje ośmiornicy z odwzorowaniem skorupy amonitu. Organizmy te żyły na ziemi przez 300 milionów lat, a 66 milionów lat temu, podczas tak zwanego wymierania kredowego wyginęły wraz z dinozaurami i wieloma innymi grupami zwierząt. Na podstawie budowy muszli i skamieniałości zakłada się, że amonit był blisko spokrewniony z dzisiejszymi głowonogami. Ośmiornica pozbyła się skorupy w trakcie ewolucji, ale do ochrony swojego miękkiego ciała używa łupin kokosowych i małży. Zainspirowana tą ewolucyjną historią artystka stworzyła transparentny obiekt w kształcie skorupy amonitowej i zaaranżowała jego spotkanie z ośmiornicą. Powstała przy udziale człowieka przestrzeń przywraca ośmiornicy dom jej przodków, pomaga naturze, kreując nowe możliwości rozwoju.
Próbę pozytywnego spojrzenia na problematykę relacji człowieka z przyrodą podejmują także artystka Kelly Jazvac, geolożka Patricia Corcoran oraz oceanograf Charles Moore w „Plastiglomerate” (2013). Co roku na brzeg Kamilo Beach na Hawajach wyrzucane są tony plastikowych śmieci. Część z nich, zespolona przez ogniska, tworzy obiekty wyglądem przypominające skały, nazywane przez grupę autorów plastiglomeratami. Cięższe egzemplarze osiądą w głębszych warstwach ziemi, tworząc skamieniałości przyszłości, trwały ślad pobytu człowieka, marker ery antropocenu. O ile idea chwalenia tego procederu wydaje się szalona, o tyle współczesne „kamienie” zaprezentowane w szklanych gablotach są co najmniej urodziwe.
Tekst towarzyszący wystawie rzuca jeszcze inne światło na całą sprawę:
Tym, którzy wierzą, że gatunek ludzki nieuchronnie wymrze w (bliskiej? odległej?) przyszłości, projekt oferuje środki do zaplanowania bardziej eleganckiego zakończenia. Dzięki nim następny dominujący gatunek będzie pamiętać o nas z odrobiną szacunku: jako o dostojnych i troskliwych, a może nawet o inteligentnych istotach.
Odchodzić z godnością – to dopiero perspektywa! Przy tej okazji przychodzi do głowy jeszcze jedna, często pomijana przez nasze utarte ścieżki myślowe kwestia – świat bez naszego panowania poradzi sobie doskonale. Jesteśmy tylko lokatorami, którzy balują, śmiecą i nie płacą czynszu. Więcej z nas szkody niż pożytku. Wystawa ma nam to delikatnie uświadomić, trochę zawrócić ze złej drogi, trochę zatrzeć wyrzuty sumienia (bo przecież próbujemy, chcemy dobrze) i trochę pomóc posprzątać.
Gorzką prawdę o przyszłości bez surowców naturalnych ujawnia analogowy projekt „Reliquaries” (2018) autorstwa Paoli Bay i Armando Bruno. Majacząca świadomość, że zasoby są na wykończeniu to za mało. Ustawienie ich na półkach elegancko oświetlonej gabloty obrazuje przyszłość, w której te organiczne interpretacje poczucia winy: kroplę wody w słoiczku, garść ziemi, rozgwiazdę, kilka kamyczków czy stokrotkę znajdziemy już tylko w muzeum. „Broken Nature” nie jest w swoich założeniach jakimś fantazmatycznym zbiorem dzieł sztuki. To naukowa wizja niedalekiej przyszłości, analiza stanu naszej planety, do której design przyjeżdża na sygnale i leczy raka witaminami. Prawdopodobnie jednak tylko dzięki tej strategii mamy w ogóle odwagę zobaczyć wystawę.
Organizatorzy mówią o „niciach łączących ludzi z ich naturalnym środowiskiem – niektóre są postrzępione, inne całkowicie zerwane”. Dodać warto, że rodzą się też nowe nici światopoglądowe. Równość gatunkowa, której poświęcone jest całe prawe skrzydło mediolańskiej ekspozycji, jest dla przeciętnego widza raczej umysłową dobudówką. Nie dziwi, skoro rodzimy się i umieramy z przeświadczeniem, że świat kręci się wokół nas. „Dlaczego jesteśmy ślepi na rośliny? Co widzisz?” – zaczepia tytuł pierwszej z lewej ekspozycji na piętrze. Od progu stajemy oko z oko z tygrysem w ekstremalnie zielonej dżungli na gigantycznym zdjęciu opakowanym w lightbox. Ta obserwacja, jak okaże się kilka kroków dalej, sytuuje nas wśród 90 procent społeczeństwa, które charakteryzuje zaburzenie funkcji poznawczej widzenia roślin. Tygrys w istocie zajmuje tylko około 3 procent fotografii, ale to właśnie jego widzimy na zdjęciu. Powodów „roślinnej ślepoty” jest kilka: kulturowy – zauważamy to, co znajome, a rośliny są, jak się okazuje, najsłabiej rozpoznanymi istotami na ziemi, czy psychologiczny – bezustannie doświadczamy takiej ilości bodźców wzrokowych, że mózg uczy się część z nich ignorować. Nie dostrzegamy ruchu roślin i nie nie są one zagrożeniem, dlatego nasze ograniczone moce przerobowe wykorzystujemy do analizy danych pochodzących od zwierząt lub ludzi, z którymi kontakt może być bardziej ryzykowny. Kolejna sala ujawnia dalsze rewelacje. Rośliny słyszą, widzą, wiedzą, gdzie znajduje się punkt oparcia, ruszają się w jego kierunku, pomagają sobie nawzajem, komunikują się. Potwierdzeniem tych obserwacji jest seria prac wideo pokazująca w przyśpieszonym tempie przebieg procesów życiowych, które zazwyczaj nie są przez nas zauważane. Korzenie roślin słyszą dźwięki o częstotliwości 200 Hz – prawdopodobnie dlatego, że jest to częstotliwość płynącej wody. Na Triennale stworzono zatem sporą przestrzeń z dźwiękiem o takiej częstotliwości, której my z kolei nie percypujemy. Ekspozycja jest częścią działu „The Nation of Plants”, wystawy kuratorowanej przez Stefano Mancuso, jednego z największych autorytetów w dziedzinie neurobiologii roślin. Do tej części należy także między innymi manifestacja polityczna, w której rośliny, na razie za pośrednictwem człowieka, deklarują swoją konstytucję i proszą o jej pisemne poparcie.
Kawałek dalej napotykamy model MYCOsystem – projekt zaprezentowany przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu autorstwa Agaty Szydłowskiej, Małgorzaty Gurowskiej i Macieja Siudy. Twórcy skupiają się na relacji między drzewami, grzybami i człowiekiem, a obserwacja dotyczy jednego materiału – drewna. Dla nas drzewo jest materiałem konstrukcyjnym, dla grzybów może być pokarmem, dla innych przedstawicieli ożywionego królestwa jest częścią rośliny, umożliwiającą współpracę wielu uczestników. Z punktu widzenia drzew drewno nie istnieje, to tylko tkanka. Autorzy przeformułowują pojęcie designu, który tradycyjnie jest historią obiektów i ich twórców. Ich ekologiczne podejście prezentuje inne spojrzenie, w którym istnieją przeplatające się ze sobą systemy. Proponują zatem porzucenie antropocentrycznej dominacji i spojrzenie na design holistycznie, jako jeden z elementów w relacjach międzygatunkowych. Ta decyzja pociąga za sobą zgodę potencjalnego autora na „utratę” obiektu (utratę domniemanej „własności”), kontroli nad nim, a tym samym konieczność umownego podzielenia się nim, „oddania” go naturze. Pozostajemy cały czas na poziomie nazewnictwa, ale już otwierają się drzwi do rozumienia, jak bardzo się mylimy w poczuciu kontroli, które daje nam język, będący sprawnym narzędziem do oszukiwania się. Szydłowska, Gurowska i Siuda zadają pytania: a gdyby człowiek stał się tylko tymczasowym użytkownikiem obiektów, które produkuje? czy bylibyśmy wtedy w stanie porzucić naszą potrzebę panowania nad obiektami na tyle, by pozwolić innym gatunkom na cieszenie się nimi? Relacja drzew, grzybów i ludzi mogłaby wtedy zyskać element współpracy, międzygatunkowej empatii. Czy moglibyśmy przestać myśleć o grzybie tylko jako pokarmie albo organizmie, który wzmacnia drzewa, z których potem produkujemy drewno i po przyjacielsku zaakceptować fakt, że jeśli zechce, to może zjeść nasz drewniany stół? – pytają naukowcy.
Druga postać z rodzimego ogródka obecna na Triennale to artystka konceptualna Agnieszka Kurant, która bada, jak systemy ekonomiczne, społeczne i kulturowe zacierają granice między rzeczywistością a fikcją. Praca „A.A.I” to fascynujące formy z brokatu, kryształów i piasku. Jak się okazuje, zostały one ukształtowane przez termity, owady znane ze swojej zdolności do tworzenia złożonych struktur architektonicznych. Dzieło to stanowi metaforę obecnego rynku, na którym pozornie nieskazitelne przedmioty często powstają przy użyciu wyzysku i taniej siły roboczej.
Z kolei angielsko-japoński projektant Sputniko! (Hiromi Ozaki) zaprojektował fantazyjne buty na obcasach o nazwie „Nanohana”, które uwalniają nasiona kwiatów rzepaku podczas chodzenia. Roślina ta jest w stanie wchłonąć substancje radioaktywne, przekształcając krajobraz poprzez działanie naprawcze.
„Broken Nature: Design Takes on Human Survival” to przygoda, z której opowieści starczyłoby na wielostronicową książkę. To też podróż w czasie z przewodnikiem, gorzkawa wyprawa w przyszłość. Wystawa jest jednak przede wszystkim rozpaczliwym, mimo że lekko przypudrowanym, apelem o wzięcie odpowiedzialności za nasze planetarne podwórko.
XXII Triennale di Milano
„Broken Nature: Design Takes on Human Survival”
kuratorzy: Paola Antonelli, Ala Tannir, Laura Maeran, Erica Petrillo, Laurie Mandin
Mediolan
1.03–1.09.2019