Archiwum
11.04.2016

Kościół nie jest idealny

Katarzyna Kozłowska
Literatura

Książka Jona Krakauera „Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija” ukazała w Stanach Zjednoczonych w 2003 roku. Niecały rok później na rynku pojawił się dodruk zawierający posłowie, w którym autor odpowiada na krytykę (a raczej napaść) wysokiej rangi dostojnika kościelnego z kręgu mormonów Richarda Turleya.
Świadczyć to może o tym, że kontrowersje z udziałem osób niezadowolonych ze sposobu, w jaki przedstawiona została ich wiara, windują wyniki sprzedaży takich publikacji. Jednak wydanie dobrze sprzedającego się bestsellera z nośnym tematem z pewnością nie było zamiarem Jona Krakauera – niegdyś znanego himalaisty.

Wychowany w stanie Oregon autor otwarcie przyznaje, że działające w tej części Ameryki społeczności mormońskie po części wpłynęły na jego postrzeganie świata. Któż z nas w tak niepewnej i szalonej rzeczywistości nie doceniłby kojącej dobroci wspólnoty? Z pewnością dla zagubionych w pędzącym świecie pociągająca może wydać się wizja „Wiekuistej Chwały” (cokolwiek ona znaczy), zaś mormoński Bóg oczekuje od wyznawców konkretnych cech, takich jak posłuszeństwo, cnotliwość i gospodarność, zabraniając jednocześnie edukacji i czytania książek innych niż własne księgi dotyczące objawień Anioła Moroni.

Krakauer na kartach swojej książki próbuje rozwikłać zagadkę, w jaki sposób samozwańczemu prorokowi Johnowi Smithowi udało się stworzyć podwaliny pod jedną z najszybciej rozwijających się religii Stanów Zjednoczonych. Jakie znaczenie ma mormonizm dla historii USA? Namysł nad teologią mormońską uruchamia wciąż żywą pamięć o głośnym morderstwie Brendy Lafferty i jej piętnastomiesięcznej córeczki, którego dokonali w 1984 roku jej bracia, przekonani, że działają zgodnie z poleceniem Boga. Jest to jeden z wątków książki, który w istotny sposób pomaga nam uzmysłowić sobie siłę fundamentalizmu oraz jego niebezpieczeństwa.

Mormonizm pod postacią Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich jest nadzwyczaj wdzięcznym tematem literatury faktu. To jedyna religia, której historię można prześledzić od samych początków, ponieważ jej dzieje – w przeciwieństwie do innych wyznań – są znakomicie udokumentowane. Liczby mówią same za siebie – wyznawców mormonizmu w samych tylko Stanach Zjednoczonych jest około 5 milionów, zaś roczne dochody Kościoła ocenia się na 6 miliardów dolarów, co wyjaśnia, dlaczego Kościół mormoński z siedzibą w Salt Lake City jest obecnie największym pracodawcą w stanie Utah (który miał kiedyś zostać suwerennym krajem mormońskim).

Podczas czytania bestsellerowego wydania „Pod sztandarem wiary” raz po raz natykamy się na opisy ogromnej niesprawiedliwości wobec kobiet (a także Indian) – wśród nich „próżno szukać w Utah czternastoletniej dziewczynki, która nie jest jeszcze mężatką, lub która rychło się mężatką nie stanie”. Relacjonowane na kartach książki zwyczaje praktykowane przez mormonów, jak choćby poligamia czy kazirodztwo, burzą naszą dotychczasową postronność i brak zaangażowania. Sami dostojnicy wraz z prorokami: Smithem i jego późniejszym następcą, Brighamem Youngiem, mówią o poligamii językiem eufemistycznym jako o „małżeństwach celestialnych”. Mimo to wiele odłamów fundamentalnych mormonizmu wciąż stosuje tę przerażającą praktykę.

Śmieszność i prymitywizm niektórych ustępów z „objawień” przywódcy-krętacza Johna Smitha budzą do dziś skrajny niesmak. Mormonizm długo był religią przeznaczoną wyłącznie dla białych, a zezwolenie na kapłaństwo czarnych w 1984 roku wywołało „sejsmiczny wstrząs w świecie mormonów”. Selekcja faktów wedle własnego mniemania i wybieranie ich skrawków na cele ideologii jest działalnością wysoce ryzykowną, co odbija się na przykład na nieuznawaniu przez mormonów Konstytucji Amerykańskiej z wyjątkiem punktu traktującego o wolności wyznania. Te czy inne poczynania Kościoła próbuje wyłożyć autorowi ksiązki D. Michael Quinn – wyrzucony za coming out gej, który wciąż jeszcze uważa się za mormona: „Prorocy w Starym Testamencie są bardzo ludzcy, błądzą, grzeszą, lecz mimo to Bóg powierza im misję. Tak właśnie postrzegam mormonizm. Kościół nie jest idealny. Widzę wiele wad zarówno w samej instytucji, jak i u osób stających na jej czele. Potrafię to zaakceptować i uznać za część mojej wiary”.

„Do rąk naszych przekazano dzieło zatytułowane Księga Mormona. Cóż za impertynencja! Nie jest to książka, lecz dowód przestępstwa, oszustwa, bluźnierstwa i żerowania na cudzej łatwowierności”. Światli czytelnicy mogą zatem potraktować tego rodzaju lekturę, jaką jest „Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija”, za udaną demaskację swoistego fałszerstwa, a także za przykład klasycznego i rzetelnego reportażu bazującego na niezwykle bogatym materiale.

Jon Krakauer, „Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija”
przełożył: Jan Dzierzgowski
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2016

alt