Kino rosyjskie ma się ostatnimi laty znakomicie, o czym dobitnie świadczą laury na najważniejszych festiwalach filmowych świata i nominacje do najistotniejszych nagród. Mimo wielkich międzynarodowych sukcesów, do Polski dzieła twórców z Moskwy czy Petersburga wciąż trafiają rzadko. Tym większym wydarzeniem jest odbywający się, w tym roku już po raz piąty – najpierw w Warszawie, a następnie w innych miastach kraju – Festiwal Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską”.
Kiedy przed czterema laty zorganizowano pierwszą edycję Sputnika, znajomość współczesnego kina rosyjskiego była nad Wisłą mizerna. Wciąż postrzegano kinematografię naszego wschodniego sąsiada przede wszystkim przez pryzmat dzieł z epoki Związku Radzieckiego. Nie bez powodu – zerwanie więzi, obowiązkowo kultywowanych za czasów PRL-u, nastąpiło po politycznym przewrocie na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. W tym samym czasie przemysł filmowy w Rosji popadł w gigantyczne tarapaty: masowo zamykano kina, upadały państwowe spółki, czego skutkiem był drastyczny spadek liczby produkowanych filmów. Musiało się to również odbić na ich jakości. Przełomem okazał się światowy sukces, znaczony w 1994 roku Oscarem dla najlepszego obrazu nieanglojęzycznego, „Spalonych słońcem” Nikity Michałkowa. Później poszło z górki. W ostatnich latach kino rosyjskie obecne jest już na stałe w programach najważniejszych festiwali na świecie, nierzadko jego twórcy wracają z nich z najwyższymi laurami (wystarczy wspomnieć tegoroczne weneckie Złote Lwy dla „Fausta” Aleksandra Sokurowa). A to jedynie wierzchołek góry lodowej. Dzisiaj w Rosji powstaje każdego roku ponad 150 kinowych filmów pełnometrażowych, produkcji telewizyjnej zliczyć się już praktycznie nie da. I nawet jeśli nie zawsze ilość przechodzi w jakość (co jest praktycznie niemożliwością), jest z czego wybierać.
Organizowany od 2007 roku Sputnik jest szeroką panoramą współczesnego kina rosyjskiego. I nie tylko: w kolejnych latach rozbudowywano poboczne sekcje imprezy, w ramach których prezentowane były retrospektywy najwybitniejszych reżyserów i aktorów (głównie radzieckich), dołączano także bloki tematyczne, zapraszano gości z Rosji, odbywały się prelekcje i wykłady. Nie inaczej będzie również w tym roku. W ciągu 11 dni – między 17 a 27 listopada – w 11 sekcjach pokazanych zostanie ponad 100 filmów. W głównym konkursie o nagrodę powalczy 14 obrazów, a wśród nich tak głośne produkcje, jak adaptacja kultowej w Rosji powieści Wiktora Pielewina „Generation P’” autorstwa Wiktora Ginzburga, nostalgiczno-naturalistyczna „Gromozeka” Władimira Kotta, oparty na faktach „Kandahar” Andrieja Kawuna, wstrząsający „Palacz” Aleksieja Bałabanowa, przedstawiające w poetycko-oniryczny sposób katastrofę w Czarnobylu „W zawieszeniu” Aleksandra Mindadzego, wreszcie – znane z ubiegłorocznego Warszawskiego Festiwalu Filmowego – melodramatyczne (z naciskiem jednak na drugi człon) „Na końcu świata” Aleksieja Uczitiela. Wydarzeniem – bez dwóch zdań – powinny być również pokazy dramatów psychologicznych: „Beduin” Igora Wołoszyna oraz „Myśliwy” Bakura Bakuradzego, autorów znanych już bywalcom poprzednich edycji Sputnika, którzy wciąż mogą mieć w pamięci ich wcześniejsze dzieła: „Ja” i „Shultes”.
Wiedzę o najnowszych dokonaniach kinematografii rosyjskiej pozwoli poszerzyć także Kalejdoskop nowego kina. W jego ramach zobaczymy, z jednej strony, intrygujące komedie (vide „Forsa” debiutującego w roli reżysera Konstantina Busłowa, młodzieżowi „Roztrzaskani” Romana Karimowa, przywodzące na myśl najnowszą produkcję Marka Koterskiego – choć oczywiście nakręcone wcześniej – „O czym mówią mężczyźni” Dmitrija Diaczenko, liryczne „Dwa dni” Awdotii Smirnowej), z drugiej natomiast – niekiedy ironiczne, innym znów razem przejmująco gorzkie dramaty (jak chociażby „Kocham cię” uznanego operatora Pawła Kostomarowa, nawiązujące do twórczości lidera grupy rockowej Kino Wiktora Coja „Obiboki” Andrieja Zajcewa czy przedstawiający rosyjską prowincję na początku XX wieku film „Żyła sobie baba” klasyka Andrieja Smirnowa). Wielbiciele prozy Iwana Bunina – laureata literackiego Nobla w 1933 roku – na pewno z wielką przyjemnością obejrzą „Suchodoły” debiutantki Aleksandry Strielianajej. Smutnym wydarzeniem będzie za to premiera tegorocznego dramatu „Ziemia ludzi” Siergieja Goworuchina. Reżyser filmu – wybitny dokumentalista i korespondent wojenny – zmarł przed zaledwie kilkunastoma dniami (27.10.).
W sekcji Warszawska euforia organizatorzy zaprezentują z kolei produkcje z innych krajów dawnego Związku Radzieckiego. Swoich przedstawicieli będą tu miały kinematografie kirgiska, litewska, kazachska, uzbecka oraz białoruska. Warto zwrócić szczególną uwagę na tę ostatnią, której filmowym ambasadorem będzie horror Andrieja Kudinienki „Masakra” na podstawie opowiadania Prospera Mériméego „Lokis. Rękopis profesora Wittembacha” (znane polskim widzom z udanego obrazu Janusza Majewskiego). Jeszcze więcej będzie się działo w Męskim kinie, którym to blokiem zawładną głównie trzej reżyserzy: Aleksiej Bałabanow (dwie części „Brata”, „Wojna” i „Ładunek 200”), Timur Bekmambetow („Straż nocna” i „Straż dzienna” według bestsellerowych powieści Siergieja Łukjanienki) oraz klasyk radzieckiego kina akcji Andriej Maliukow („Jesteśmy z przyszłości”). W zupełnie innym, znacznie bardziej nostalgicznym klimacie utrzymane będą obrazy pokazywane w sekcji Moskwo, kocham cię, których główną bohaterką będzie stolica Rosji. Nie zabraknie absolutnych klasyków (jak „Chodząc po Moskwie” Gieorgija Danieliji, „Dworzec Białoruski” Andrieja Smirnowa, „Moskwa nie wierzy łzom” Władimira Mieńszowa), ale będzie też można zobaczyć miasto z nieco innej, mniej poetyckiej perspektywy – chociażby w tragikomedii „Moskwa” Aleksandra Zeldowicza czy też identycznie zatytułowanej krótkometrażówce wspomnianego już wcześniej Bakura Bakuradzego i Dmitrija Mamuliji.
Bardzo nietypowym doświadczeniem mogą być seanse z bloku zatytułowanego Rosyjski Eros. Kilkanaście wybranych dzieł charakteryzuje się przede wszystkim niecodziennym podejściem do tematu miłości i fascynacji erotycznej. W „Czterdziestym pierwszym” Grigorija Czuchraja jest to uczucie czerwonoarmistki i białego oficera; w „Encore, jeszcze raz!” Piotra Todorowskiego pokazany został na wesoło problem tak zwanych żon wojennych; w „Sierpie i młocie” Siergieja Liwniewa – wpływ totalitarnego państwa na kobiecość; w „Ciele” Nikity Chubowa – sympatia dwojga młodych mieszkańców podmoskiewskiej wsi, których bieda prowadzi do wielkiej tragedii. W takim bloku nie mogło też zabraknąć ikony kinematografii radzieckiej epoki pierestrojki, czyli „Małej Wiery” Wasilija Piczula – filmu, który choć dziś może się już wydawać bardzo niewinnym, to jednak pod koniec lat 80. wstrząsnął purytańskim – przynajmniej na zewnątrz – Krajem Rad. Pięćdziesiątą rocznicę lotu Jurija Gagarina uświetni natomiast sekcja Ale kosmos!, w której przedstawione zostaną najbardziej znane radzieckie obrazy science fiction. Zarówno te dla dorosłych – jak pochodząca jeszcze z epoki kina niemego „Aelita” Jakowa Protazanowa, „Mgławica Andromedy” Jewgienija Szerstobitowa, „Solaris” Andrieja Tarkowskiego czy „Droga ku gwiazdom” i „Planeta burz” Pawła Kłuszancewa (które swego czasu, po przeróbkach na rynek amerykański wprowadzali Roger Corman i Francis Ford Coppola) – jak i dla młodzieży (dylogia Riczarda Wiktorowa „Moskwa-Kasjopeja” i „Przez ciernie ku gwiazdom” tego samego twórcy). Ciekawym uzupełnieniem tego bloku będzie zaplanowana na 20 listopada w Centrum Nauki Kopernik debata, w której udział wezmą kosmonauci: Aleksiej Leonow, Jurij Siłajew oraz nasz rodzynek: Mirosław Hermaszewski.
Swoich widzów znajdą też na pewno dwie retrospektywy: znanego na całym świecie Andrieja Konczałowskiego (od między innymi debiutanckiego „Pierwszego nauczyciela”, poprzez „Szlacheckie gniazdo”, „Wujaszka Wanię”, aż po nakręcone w Rosji po powrocie z emigracji „Kurkę Riabę”, „Dom wariatów” i „Blichtr”), który będzie gościem specjalnym festiwalu, oraz nieco już zapomnianego, milczącego od 20 lat na emigracji w Izraelu, Michaiła Kalika (od młodzieżowych klasyków „Człowiek idzie za Słońcem” i „Do widzenia, chłopcy!”, po autobiograficzny – ostatni w karierze – „Powraca wiatr”).
Znajdą też dla siebie co nieco na Sputniku najmłodsi widzowie. Oczywiście pod warunkiem, że ich rodzice zechcą się podzielić ze swoimi dziećmi wspomnieniami z czasów, gdy sami się wzruszali, zachwycali bądź zwyczajnie świetnie bawili, oglądając perypetie najsłynniejszych bohaterów bajek radzieckich, czyli Wilka i Zająca, Kiwaczka, Alicji, Aloszy, pajacyka Buratino oraz Misia Puchatka (mówiącego w oryginale smutnym głosem genialnego Jewgienija Leonowa). Interesującą inicjatywą jest również prezentacja – w sekcji The Best of Sputnik – najlepszych obrazów z poprzednich edycji festiwalu. Nie zabraknie więc tak wybitnych dzieł, jak „Dzikie pole” nieżyjącego już Michaiła Kałatozowa, „Wyspa” Pawła Łungina, „Półtora pokoju, czyli Sentymentalna podróż do ojczyzny” Andrieja Chrżanowskiego, „Morfina” Aleksieja Bałabanowa, „Pochowajcie mnie pod podłogą” Siergieja Snieżkina czy „Papierowy żołnierz” Aleksieja Germana młodszego.
Kto wie jednak, czy wszystkie one nie zostaną przyćmione polską prapremierą najgłośniejszego rosyjskiego obrazu ostatnich miesięcy, czyli opromienionego Złotym Lwem „Fausta”. Fakt, że organizatorom imprezy udało się w ostatniej chwili zakontraktować najnowsze dzieło Aleksandra Sokurowa, zasługuje na rzęsiste brawa. Świadczy też o dużym prestiżu, jakim festiwal cieszy się wśród ludzi kina w Moskwie i Petersburgu. Banałem byłoby nazwanie Sputnika jedynie świętem filmu rosyjskiego w Polsce, ponieważ przegląd ten jest czymś znacznie więcej – to święto dobrego kina bez określania jego etnicznego pochodzenia.
Festiwal Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską”
Warszawa, 17.11.–27.11.2011
oraz 40 miast w całej Polsce
listopad 2011–marzec 2012
fot. kadr z filmu „Faust” Aleksandra Sokurowa (arch. PAP/ITAR-TASS)