Archiwum
30.08.2011

Japonia ma twarz kobiety

Magdalena Wołowicz
Literatura

„Japoński wachlarz” został wydany w 2004 roku i od razu zdobył serca czytelników i krytyki, czego dowodem jest przyznana Joannie Bator w 2005 roku Nagroda im. Beaty Pawlak. Książka cieszyła się powodzeniem, więc w 2008 roku pojawiło się w księgarniach jej drugie wydanie.

„Taką książkę jak «Japoński wachlarz» pisze się tylko raz. Nie da się powtórzyć doświadczenia pierwszego spotkania z inną kulturą, pierwszych zachwytów i zdziwienia. Takich tekstów nie da się także poprawić, bo stałyby się fałszywe, nawet jeśliby zyskały na historycznej czy antropologicznej głębi”. Dlatego w trzecim wydaniu zatytułowanym „Japoński wachlarz. Powroty” autorka „Piaskowej Góry” jedynie dopisuje do swoich wspomnień spostrzeżenia dotyczące niewielkich zmian, jakie zaszły w Japonii na przestrzeni 10 lat, dodaje kontrowersyjny esej o Jessei Sagawie – kanibalu, który stał się celebrytą oraz uzupełnia swoje zapiski kolorowymi fotografiami. „Japoński wachlarz” nie jest bowiem próbą kompleksowego przedstawienia Kraju Kwitnącej Wiśni, nie jest to reportaż ani też przewodnik turystyczny – to bardzo osobisty pamiętnik z podróży, kolekcja obrazków z fascynującej przygody, jaką jest obcowanie z Innym. Jaka jest zatem Japonia Joanny Bator?

Autorka „Chmurdalii” jest nie tylko kulturoznawczynią i antropolożką, ale jest również znana ze swych feministycznych przekonań, nie dziwi zatem fakt, że Japonia Joanny Bator ma twarz kobiety. W „Japońskim wachlarzu” autorka często konfrontuje swe spostrzeżenia z obserwacjami Rolanda Barthesa, który w książce „Imperium znaku” opisuje tradycje japońskie, skupiając się na męskich profesjach i związanych z nimi obyczajach. Bator ukazuje kobiecą część japońskiej duszy. Opowiada o „lolitkach” – dziewczynkach, które są obiektem pożądania każdego Japończyka, teatrze Takarazuka, gdzie wszystkie role grają kobiety, a zdobycie biletów na ich spektakle graniczy z cudem. Są opowieści o gejszach i hostessach – ich współczesnych następczyniach, o popularnych w Japonii pisarkach, które zapoczątkowały nowe trendy w literaturze. Bator sama zresztą deklaruje, że dla niej najważniejsze i najbardziej owocne w czasie dwuletniego pobytu w Tokio były spotkania z ludźmi, a większość z nich stanowiły kobiety.

Konfrontacja z tak egzotyczną dla nas kulturą jest niekiedy przyczyną zabawnych sytuacji. Japończycy to naród, który bardzo dba o higienę, a najważniejszym miejscem w domu jest łazienka. W japońskiej łazience, tak jak na całym świecie, stoi sobie sedes. Ale jaki to sedes! Z mnóstwem przycisków, podgrzewaną deską i… symulatorem spuszczania wody. Tak, moi drodzy, bo Japonki miały w zwyczaju spuszczać, prawdopodobnie ze wstydu, kilka razy wodę, a zaradni Japończycy, by nie marnotrawić tak potrzebnego surowca, wymyślili, że zamontują w toaletach specjalny mechanizm, który będzie jedynie naśladował szum spuszczanej wody, ale woda lecieć nie będzie. W ten sposób chroni się środowisko, nie marnotrawi jego naturalnych zasobów, Japonki nie muszą okrywać się rumieńcem i wszyscy są zadowoleni.

Z łazienki przechodzimy do kuchni. Bator na własnej skórze przetestowała tradycyjne japońskie potrawy, łącznie z rybą fugu, której konsumpcja to igranie ze śmiercią. Pisarka obserwuje Japończyków w ich codziennej krzątaninie i zauważa, że mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni są uzależnieni od czytania, czytają wszędzie: „Nie zdziwiłabym się, gdyby kamikadze zabierali w ostatni lot jakąś lekturę dla zabicia czasu przed zabiciem siebie” – konstatuje autorka „Kobiety”.  Do tego należy dołożyć zamiłowanie do gadżetów – pokaż mi swoją komórkę, a powiem ci kim, jesteś – to najlepsza charakterystyka młodych Japończyków, dla których telefon komórkowy jest nie tylko narzędziem służącym komunikacji, ale również staje się on częścią ich tożsamości.

Bator opisuje nie tylko codzienne życie, zagląda do dzielnic, gdzie mieszczą się „hotele miłości”, odwiedza ekskluzywne kluby, w których można spotkać współczesną wersję gejszy – hostessę. Autorka sama próbuje się wtopić w tę kulturę, by lepiej ją poznać. Dlatego gdy jej japońska towarzyszka zaproponowała, by na jedną noc zamieniła się w hostessę, Bator, z lekką obawą, ale jednak podjęła się tego wyzwania.

Z perspektywy laika autorka opowiada o obsesyjnym podejściu Japończyków do higieny, prowadzi czytelnika na mostek Jingu, gdzie spotykają się cosplayerzy, bada formy kultury popularnej, modę kawaii, poznaje sens mizuko. Wiedza, którą zdobyła, nie pochodzi bowiem z książek i przewodników, ale od poznanych Japończyków.

Joanna Bator zakochała się w Japonii i tą miłością, poprzez refleksje z podróży, zaraża również czytelnika. Pisarka wciąga nas w swój/nie-swój świat, a czyni to z humorem i epickim zacięciem. „Japoński wachlarz” czyta się bowiem jak świetną powieść obyczajową. Plastyczne i sugestywne opisy oddają całą wielobarwność orientalnego kraju, w którym każdy centymetr kwadratowy jest pieczołowicie zagospodarowany. Lektura książki Bator to prawdziwa przygoda intelektualna, pozycja dla tych, którzy w literaturze cenią sobie element poznawczy, ale także sensualizm opisów oraz dowcip.

Joanna Bator, „Japoński wachlarz. Powroty”
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2011

alt