Archiwum
28.02.2018

Impresjonizm 2.0

Filip Szałasek
Muzyka

Na pierwszy rzut oka „Bubblegum New Age” to jeszcze jedna chałupnicza nagrywka nawiązująca okładką i tytulaturą do witch house’u, vaporwave’u i pozostałych mikroestetyk muzycznych, które wyłoniły się na przełomie poprzedniej i obecnej dekady. W zakamarkach internetu znalazłem dyskusję, której uczestnicy zastanawiają się przy udziale samego Lemisza, czy „footwork” to trafne określenie stylistyczne, czy raczej wytrych rozmyślnie podsunięty dziennikarzom przez wydawcę albumu.

Jeszcze gdzie indziej, na blogu Raz Uchem, Raz Okiem, Bartek Nowicki zachwala kilka nowych krajowych wydawnictw – w tym „Bubblegum…” – jako zapowiedź nowej formy ekspresji. „Zbyt łatwo uwierzyliśmy że wszystko już było” – pisze Nowicki, po czym w akapicie poświęconym „unikatowej” płycie Lemisza bez trudu rozkłada ją na czynniki pierwsze. Bartek Chaciński też staje na rzęsach: „znaki kodu ASCII, względnie Unicode” próbuje przekładać na chiński, umieszcza „Bubblegum…” gdzieś między Strawińskim i Zappą, by w końcu uznać, że w charakterze podsumowania najlepiej sprawdzą się „Lemowskie pulsomotory grające podkład do fantomatycznych podróży”.

Decyzje artystyczne, którymi Lemiszewski zdaje się nawiązywać do wspomnianych mikrogatunków – tytuły w ASCII, kolaż amatorskich fotek na aloesowym tle i tak dalej – na równi z melanżem prymitywizmu i futuryzmu w warstwie dynamiki i brzmienia stwarzają iluzję tajemnicy na miarę Jlin, Laurel Halo, Holly Herndon. Media społecznościowe dostarczają jednak informacji z zupełnie innego rejestru. Poniższa tabelka zawiera uściślenia regularnie dokonywane przez autora „Bubblegum…” na Facebooku (źródła w porządku chronologicznym: 1, 2, 3) – po części z przymusu (Spotify nie akceptuje ASCII), po części dobrowolnie.

 

Tytuł
oryginalny
Tytuł wymuszony
przez Spotify
Tematyka utworu  

Inspiracje
(Warszawa,
lato–jesień 2015)

 

Frivorously Cyfrowe przytłoczenie,
złowieszcze odczucia,
promień nadziei
Spacery z Powiśla na Pragę przez most Śląsko-
-Dąbrowski;
upał; fantazje
o końcu świata
i przybyszach z innych wymiarów, którzy
w końcu postanowili się ujawnić; paleoastronautyka; łódzkie kursy ezoteryczne; zmęczenie racjonalnością; muzyka organowa; przypadkowe arpeggia, przypadek
w ogóle.
Crawling Night Nocne tajemnice
lasów
Enlighment Naprężenie
rzeczywistości
Melting in the Light Duch ruchu
Cathedral Moment Spacer z Powiśla
na Pragę, moment
mijania Katedry
Transformation Transformacja
i wznoszenie
Return Zamknięcie

 

Podając tematykę utworów, przedmiot i czas inspiracji, Lemiszewski prezentuje się nie tyle jako geniusz wybiegający w przyszłość, ile jako stary dobry impresjonista, który próbuje utrwalić moment nawiązania szczególnie bliskiej relacji zmysłowej z jakimś miejscem czy fenomenem. To porównanie wydaje się upraszczać sprawę, warto jednak pamiętać, że impresjonizm był – podobnie jak swego czasu muzyka elektroniczna – wynikiem dopełniających się przemian technologicznych: od nowego typu pędzli, przez dostępność tańszych farb syntetycznych, po postępy w optyce i wynalazek fotografii. Mimo że tak wiele zawdzięczał technologii, impresjonizm był kontrą wymierzoną w akademizm – odejściem od sztywnych zasad, jakich uczono w Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby, w stronę kolorystyki i wysunięcia codzienności na czoło repertuaru tematycznego.

„Zmęczenie racjonalnością”, „upał”, „spacery” – to motywy, które łatwo skojarzyć właśnie z malarstwem impresjonistycznym. Lemiszewski sytuuje je w bezpośrednim sąsiedztwie podejrzanych dziedzin wiedzy: od ezoteryki po paleoastronautykę. Fascynacja nimi odegrała decydującą rolę, jeśli chodzi o szatę graficzną i brzmienie katalogu Sangoplasmo Records, zamkniętej już wytwórni Lubomira Grzelaka (o której coraz częściej zdarza mi się myśleć jako o nowym Obuhu). I to właśnie ta wspólna płaszczyzna sprawia, że Lutto Lento i jego awangardowe techno (zwłaszcza EP-ka „Mondo Hehe”) wydają mi się pierwowzorem „Bubblegum New Age”, a jeśli miałbym szukać dalszych kontekstów, to prędzej niż Jlin czy footwork wskazałbym „Shrines” Purity Ring czy „Grudę” 1988.

Próbuję nie tyle odczarować nowego Lemisza, ile raczej pokazać, że jest to album o wiele prostszy, a przez to silniej zapadający w pamięć, niż to się wydaje przy pierwszym kontakcie. To także płyta, która – nie mając wiele wspólnego z podręcznikowo rozumianym ambientem – wytycza potencjalne ścieżki jego rozwoju. Podchodzę z rezerwą do nagrań Huerco S., Pendant i innych projektów postambientowych, obstawiam bowiem, że wzmaganie tempa i rytmiczne aplikacje doprowadzą prędzej czy później do naśladowania Gas, skazując cały nurt na epigoństwo. Możliwe jednak, że to nie jedyna droga i że ambient – sięgając po ironię, uznając dziedzictwo sztuki użytkowej et cetera – pójdzie tropem wytyczonym właśnie przez Lemiszewskiego.

 

 

„Bubblegum New Age” to pierwsza w tym roku polska płyta, o której powiedziałbym, że jest ważna. Tym bardziej szkoda, że jest chyba tylko chwilową odskocznią, materiałem, który został stworzony na marginesie twórczości i jest jej zamkniętym rozdziałem. Ciekawie byłoby posłuchać sequela – pełniejszego brzmieniowo i operującego szerszą paletą pomysłów narracyjnych. Równanie polirytmia + polimetria, które Chaciński słusznie wskazuje jako istotę tej płyty, przynosi rezultaty tylko z początku. Z czasem dynamiczne fragmenty albumu zlewają się w jednostajne, inwazyjne brzmieniowo pukanie, które trzeba przeczekać. Gdy Lemiszewski wyżyje się już jako Janusz niezalu i zaczyna grać na poważnie, jego szósty album wydaje się pierwszym – nie tyle (nie tylko) w jego dyskografii, ile bardziej ogólnie: jako długo wyczekiwane uczucie świeżości, prysznic po dniu w PKP.

Bieg niniejszego tekstu – od pierwszego rzutu oka przez wgląd w inspiracje i konteksty po nadzieje na sequel – kładzie akcent na dwie sprawy: 1) silny związek twórczości Lemiszewskiego z jego życiem, zarówno jeśli chodzi o codzienne obserwacje, jak i tygiel gatunkowy, w którym autor porusza się w ramach kilku projektów muzycznych; 2) „Bubblegum New Age” to najbardziej kontrowersyjna stylistycznie z dotychczasowych prac Jakuba, nagranie świadczące o umiejętności wciągnięcia słuchacza w proces podejmowania decyzji artystycznych – odkrywając ich cele i przyczyny, odbiorca staje się współtwórcą płyty. Lemiszewski – mimochodem, jak gdyby przy okazji (a ten brak wysiłku świadczy o charyzmie) – pomaga swoim nowym nagraniem w zdefiniowaniu jednego z kierunków rozwoju Trzech Szóstek jako labela promującego niecodzienne fuzje gatunkowe.

 

Jakub Lemiszewski, „Bubblegum New Age”
Trzy Szóstki
premiera: 25.01.2018