Z roku na rok popularność dzieł H.P. Lovecrafta zatacza coraz szersze kręgi. Trudno dziś wskazać gałąź kultury masowej, którą nie zawładnęliby jego Wielcy Przedwieczni. Ich macki sięgają książek, muzyki, filmu i komiksu. Na straganach można znaleźć naszywki, kubki, a także koszulki ze sloganem „Cthulhu na prezydenta!”. Uniwersum stworzone przez Samotnika z Providence stało się także inspiracją dla wielu twórców gier planszowych, wśród których prym wiodą takie tytuły jak „Horror w Arkham” czy „Posiadłość Szaleństwa”. Niektórym jednak wciąż mało, trudno się więc dziwić, że temat eksploatowany jest do bólu. Przyjrzyjmy się bliżej grze „Gwiazdy są w porządku”.
Graczom przyjdzie się wcielić w kultystów pragnących powrotu istot z otchłani. By zrealizować swój nikczemny cel, będą ingerować w porządek nieboskłonu, tworząc konstelacje wymagane do ich przyzwania.
Na stole należy rozłożyć losowo 25 kafelków przedstawiających różne obiekty, jakie wprawne oko potrafi dostrzec na firmamencie: gwiazdy zwykłe i spadające, księżyce w różnych fazach, słońca i meteory. Co ważne, każdy z tych niedużych czworoboków jest dwustronny, a mały symbol w narożniku podpowiada, co znajdziemy po jego odwróceniu.
Resztę potrzebnych elementów tworzy talia kart kreatur różnej rangi: od pupilków, pomniejszych i większych sług aż po samych Wielkich Przedwiecznych. Kartoniki można wykorzystać na dwa sposoby. Po pierwsze – zagrywając je jako zaklęcie pomagające manewrować układem kafelków. Każda z kart posiada symbol/symbole jednego z trzech typów, które pozwalają popychać płytki w rzędzie, zamieniać dwie ze sobą sąsiadujące lub obracać je na drugą stronę. Druga możliwość to przyzwanie istoty. By można było to uczynić, na stole musi się pojawić specyficzny gwiazdozbiór, identyczny z tym przestawionym pod wizerunkiem kreatury. Przywołanie Wielkich Przedwiecznych wymaga naprawdę skomplikowanych zestawień, można sobie jednak w tym nieco pomóc. Do każdego z nich przypisany jest kolorowy znaczek. Jeśli posiadamy w grze odpowiadających mu sługusów, każdy z nich anuluje jeden z obiektów, przez co łatwiej nam go wystawić. Mniejsi słudzy niestety przechodzą w wyniku takiej akcji w niebyt. Ostateczne zwycięstwo wymaga czasem pewnych poświęceń.
Struktura tury gracza jest bardzo przejrzysta. Posiadając pięć kart na ręce, mamy prawo zagrać jedno zaklęcie. W tym momencie można się posiłkować specjalnymi zdolnościami przyzwanych w poprzednich kolejkach bytów. I tak pojedyncze obrócenie może nagle urosnąć do dwóch, po czym jedno z nich zostać zamienione na roszadę. W taki to sposób staramy się kształtować nieboskłon, by przywołać kolejną kreaturę. Na koniec możemy odrzucić kartę, która nie pasuje nam do koncepcji, po czym dobieramy nową do pełnej ręki. I tak w koło Macieju, aż ktoś nie osiągnie magicznej bariery dziesięciu punktów zwycięstwa. A jak je zdobywać? Większość Kreatur, w zależności od stopnia zaawansowania, przynosi od jednego do czterech punktów. Pocieszne pupilki natomiast oferują ciekawe możliwości, jak na przykład wyszukanie potrzebnego nam potwora z talii czy dobranie większej ilości kart.
„Gwiazdy są w porządku” to około godzinna dawka solidnego główkowania. Wymaga spostrzegawczości, ale i cierpliwości. Szczególnie przy czterech graczach przychodzi długo czekać na swoją kolej, bowiem każda tura wymaga sporego namysłu. Niestety nie można snuć planów zawczasu, bo sytuacja na stole co rusz zmienia się diametralnie. Często przyjdzie nam się po cichu modlić do Przedwiecznych, by poprzednik nie przesunął pasujących nam do układu kafelków.
Jak sam tytuł wskazuje, gra, choć nie wybitna, jest w porządku,. Przy rozgrywce dwuosobowej może się wydawać, że osoba rozpoczynająca ma niewielką przewagę, gdyż często jedna kolejka dzieli przeciwników od wygranej. Być może warto by było wprowadzić jakąś skończoną ilość rund albo chociaż ustalić, że gracze mają ich po równo. Przy większej liczbie uczestników problem ten traci na znaczeniu, gdyż przy stole najzwyczajniej panuje chaos. Mimo to osoba, która najbardziej się przyłoży, powinna być blisko wygranej.
„Gwiazdy są w porządku”
autor: Klaus Westerhoff
grafika: François Launet
Black Monk Games