Archiwum
30.11.2011

Graj melodię, głuptasie…

Michał Szydło Mateusz Różalski
Muzyka

 

Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu można nazwać kameralnym, ale na pewno nie prowincjonalnym czy mało znaczącym. Jacques Loussier, Vijay Yier, E.S.T., Adam Makowicz, Brad Mehldau, Gonzalo Rubalcaba, Monty Alexander, Jacky Terrasson – to tylko część artystów goszczących w ostatnich latach na kaliskim festiwalu. Wyróżnia się on w natłoku rozmaitych wydarzeń na polskiej scenie jazzowej nie tylko poziomem, ale i długą tradycją. W tym roku odbyła się jego 38. edycja.

Spoiwem łączącym część koncertów, odbywających się w trakcie trzech dni festiwalowych, był „wątek sentymentalny”. Ujawniał się on nie tylko w samej muzyce, ale i w spotkaniach muzyków z widownią. Taki był niewątpliwie koncert Adama Makowicza, który wystąpił także podczas pierwszej edycji festiwalu w 1974 roku, zanim jeszcze wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Podczas solowego występu zaprezentował – oprócz własnych kompozycji – także amerykańskie standardy jazzowe, między innymi „Autumn leaves” czy „Spring is here”, którymi udowodnił, że ciągle jest w doskonałej formie. Jednym z bardziej wzruszających momentów festiwalu był koncert Dave’a Higginsa i braci Brubeck, którzy przyjechali do Kalisza z projektem „Brubecks play Brubeck”, oddając hołd ojcu – Dave’ovi Brubeckowi, który zapisał się w historii jazzu takimi standardami, jak: „The Duke”, „Take 5” czy „Blue Rondo à la Turk”. Legendarny, 91-letni pianista rzadko koncertuje i na jego występy nie ma już co liczyć. Z najstarszym z braci, Dariusem, wiąże się ciekawa anegdota dotycząca jego debiutu w 1958 roku w Szczecinie, podczas tournée Kwartetu Brubecka w Polsce. W wywiadzie dla „Jazz Forum” (6/1995) opowiedział o tym Dave: „To był ich pierwszy w życiu występ przed publicznością.[…] Siedzieliśmy przy fortepianie: on [Darius, lat 11 – przyp. aut.] grał prawą ręką w górnym rejestrze, a ja basy. Michael usiadł przy perkusji. Darius zaczął improwizować bez tematu. Więc powiedziałem mu: graj melodię, głuptasie!”.

Lena Ledoff przyjechała na festiwal z ciekawym projektem, w zamyśle łączącym muzykę Komedy z Chopinem… a nawet  z Szymanowskim! Wątki Chopinowskie pojawiły się także podczas koncertów Filipa Wojciechowskiego Quartet, braci Brubeck czy Adama Makowicza.

Wielkie nazwiska, wspaniałe aranżacje standardów – tego na kaliskim festiwalu nigdy nie brakowało. Organizatorzy nie poprzestają jednak na tym, umieszczając w programie każdej edycji projekty odkrywcze i błyskotliwe. W tym roku do takich bez wątpienia występy zespołu Robert Glasper Experiment oraz dwa najlepiej oceniane koncerty festiwalu: włoskiego duetu Danilo Rea i Flavio Boltro z projektem „Opera” oraz Kwintetu Wojtka Malozewskiego.

Danilo Rea (fortepian) i Flavio Boltro (trąbka) wieloletni przyjaciele, których zgranie i wspaniała technika wysuwały się na pierwszy plan zaprezentowali doskonale wyważone aranżacje najsłynniejszych włoskich oper, stając się dla nas największymi bohaterami festiwalu. Zagrali z lekkością i dużą dozą liryki, nie wyrzekając się jednak wirtuozerii i wigoru w opracowaniach utworów Monteverdiego, Rossiniego czy Pucciniego. Odsłuchając po koncercie nagranie, które ukazało się nakładem wytwórni ACT, umacaniamy się w twierdzeniu, że motywy słynnych oper zespolone są w tym projekcie z jazzem tak perfekcyjnie, jakby pochodziły z repertuaru stricte jazzowego. Interesującym doświadczeniem był także następny w kolejności występ Roberta Glaspera, który zasłynął na amerykańskiej scenie muzycznej, współpracując z takimi artystami, jak: Kanye West, Jay-Z, Mos Def czy Erykah Badu. Choć po młodych artystach zza oceanu, wykorzystujących syntezatory i prezentujących eksperymentalne podejściu do jazzu, można się było spodziewać pewnego rodzaju odświeżenia i żywiołowości, koncert dla wielu okazał się rozczarowaniem (momentami wręcz nużył). Kwintet Wojtka Malozewskiego zaś pokazał, że młodzi polscy muzycy jazzowi potrafią szukać, eksperymentować i tworzyć nową jakość. Zespół zaprezentował bardzo ciekawe i odświeżające kompozycje z albumów „Smells like a tape spirit” i „Wojtek w Czechosłowacji”.

Formuła festiwalu sprawdza się doskonale od lat, zamieniając Kalisz na trzy dni w roku w jedno z najważniejszych miejsc na mapie światowego jazzu. Nie są to słowa na wyrost. Od lat wydarzenie cieszy się wysoką oceną polskich i zagranicznych artystów oraz krytyków i nic nie zapowiada, by ta sytuacja miała się zmienić. Festiwal konsekwentnie skupia się na pianistyce jazzowej, co związane jest z tradycją budowy fortepianów w Kaliszu (Calisia). Nadaje mu to specyficznego charakteru, po raz kolejny wyróżniając tę imprezę na tle innych wydarzeń jazzowych. Wspominając miniony weekend jazzowy, warto już zastanowić się nad przyszłoroczną edycją oraz na stałe wpisać MFPJ do kalendarza obowiązkowych wydarzeń muzycznych. Paweł Brodowski, dyrektor artystyczny festiwalu oraz redaktor naczelny magazyny „Jazz Forum” podsumowując tegoroczną edycję, „w przypływie wzruszenia” zapowiedział, że już niedługo zaśpiewamy „czterdzieści lat minęło”, co świadczy o tym, iż mamy do czynienia z jednym z najstarszych festiwali w Polsce.

Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych
Kalisz, Centum Kultury i Sztuki
25–27.11.2011

fot. materiały prasowe, na zdjęciu Josefine Lindstrand

alt