Archiwum
16.09.2020

Gra w filozofię

Mateusz Żebrowski
Seriale

Pomiędzy kwietniem a grudniem 1990 roku miliony telewidzów w Stanach Zjednoczonych (i nie tylko) z wypiekami na twarzach czekały na rozwiązanie zagadki: kto zabił Laurę Palmer? Co prawda sprawa została rozwiązana, a zbrodnię przypisano konkretnemu bohaterowi w dziewiątym odcinku drugiego sezonu, ale serial trwał dalej. Zagadka w produkcji Davida Lyncha i Marka Frosta była bowiem czymś więcej niż kryminalną łamigłówką i sięgała do metafizycznego świata symboli nawiązujących do jungowskiej psychoanalizy, dalekowschodniej duchowości oraz indiańskich wierzeń.

„Twin Peaks” można uznać za pierwszy serial w historii telewizji, który zaprosił widzów do audiowizualnej gry określanej mianem mind game. Być może odbiorcy nie byli wówczas przygotowani na tego typu telewizyjny precedens – kiedy tylko wyjaśniło się, kto zabił Laurę Palmer, wielu oglądających straciło zainteresowanie śledzeniem dalszych losów agenta FBI Dale’a Coopera. Dopiero po latach odrzucony niegdyś paranormalny wątek zyskał status kultowego (świadczy o tym m.in. silnie powiązany z ezoterycznym wymiarem produkcji popularny cytat „Sowy nie są tym, czym się wydają”), a „Twin Peaks”, pod względem podejścia do narracji i gry z widzem stało się serialem-matką dla takich telewizyjnych czy streamingowych hitów, jak „Zagubieni”, „Westworld”, „Castle Rock”, „Stranger Things” czy „Dark”. I to właśnie ostatnia z wymienionych produkcji, zrealizowana przez Jantje Friese i Barana Bo Odara, podobnie jak przed laty cykl Lyncha i Frosta, unaocznia, że seriale zapraszające odbiorcę do drobiazgowej analizy materii filmowej mogą być nie tylko kostką Rubika wręczoną widzowi, ale także wizualnym traktatem filozoficznym.

Zabawa w mózgotrzepy

W nazwie podgatunku mind game nieprzypadkowo występuje słowo „gra” – twórca gra z oczekiwaniami widza, zaprasza go do zabawy w skojarzenia, w pamięciówkę do złudzenia przypominającą karciane memory i stawia przed nim wyzwanie, jakim niewątpliwie jest poskładanie opowieści w spójną całość. Im bardziej zawiła produkcja, tym lepiej dla amatorów mózgotrzepów (jak kolokwialnie mówi się o filmach mind game). Pozornemu chaosowi panującemu w narracji i świecie przedstawionym musi towarzyszyć wewnętrzna spójność dzieła i precyzja pozwalająca na dokładne i celowe rozplanowanie wszystkich elementów opowieści. Dzięki temu uważny odbiorca, niczym na najbardziej zaawansowanych poziomach logicznych łamigłówek, będzie mógł odtworzyć linię narracyjną produkcji i odnaleźć ukryty sens historii. Do perfekcji sztukę tego przewrotnego dialogu z widzem opanowali chociażby Christopher Nolan w „Memento” i „Incepcji”, jego brat Jonathan w serialu „Westworld” czy M. Night Shyamalan w „Szóstym zmyśle” i „Osadzie”.

Produkcje mind game nie muszą być jednak sprowadzone do roli wymyślnego rebusu. Stosowane z premedytacją zaburzenia w tradycyjnym toku narracji mogą okazać się punktem wyjścia do refleksji nad tym, jaki jest świat oraz jak go percypujemy. Thomas Elsaesser w swoich esejach poświęconych kinu gier umysłowych zauważa, że w opisywanym podgatunku (czy też tendencji we współczesnej kinematografii, jak woli nazywać opisywane zjawisko Elsaesser) twórcy chętnie odwołują się do zagadnień natury epistemologicznej i ontologicznej. Tym samym próbują znaleźć odpowiedzi na odwieczne pytania dręczące filozofów: kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?

Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo, że odbiorca „mózgotrzepów” zbytnio skupi się na mechanice świata przedstawionego, wyłapywaniu poszczególnych powiązań, easter eggów, lookeysów czy uszczelnianiu linii narracyjnej i przez to nie odkryje głębszej, metatekstualnej warstwy, która czeka na niego pod przykrywką filmowej gry. Być może to niebezpieczeństwo wynika z granicznego charakteru kina mind game. Elsaesser twierdzi, że obrazy tego typu sytuują się gdzieś na styku kina komercyjnego i artystycznego. Nie brakuje więc odbiorców, którzy traktują „mózgotrzepy” jako przykłady nieco bardziej pokręconych popcorniaków. Oraz takich, którzy uznają je za eskapistyczne produkcje, okraszone co najwyżej płytką i banalną pop-filozofią.

Oba rodzaje opinii można usłyszeć również o serialu „Dark”. Pierwsza niemiecka produkcja Netfliksa, której trzeci, a zarazem ostatni sezon pojawił się na platformie streamingowej pod koniec czerwca tego roku, z jednej strony stała się dziełem docenianym i rozpoznawalnym na całym świecie, z drugiej zaś spotkała się z zarzutami, że jest piękną, ale przekombinowaną wydmuszką. Jednak opowieść o mieszkańcach Winden, niezależnie od tego, jak ocenimy jej walory, może stać się punktem wyjścia do refleksji na temat wolnej woli czy statusu absolutu sterującego naszymi działaniami. Śledząc losy Jonasa i Marty, głównych bohaterów „Dark”, zadajemy więc sobie pytanie: czy nasz świat jest (podobnie jak ich) z góry zdeterminowanym cyklem powtarzających się zdarzeń?

Twórcom niemieckiej produkcji udała się nie lada sztuka. Friese i Bo Odar stworzyli niezwykle dopracowany świat małego miasteczka, z szeregiem pełnokrwistych, na wskroś ludzkich postaci, w którym nie istnieje podział na protagonistów i antagonistów. Każdy bohater ma swoje racje, swoją prawdę i jest wart, by z nim współodczuwać. Najwybitniejsze produkcje mind game korzystają z potencjału emocjonalnej identyfikacji widza z postaciami, żeby nakreślić konkretny horyzont filozoficzny dzieła. Tak jest w skupionym na posthumanistycznej refleksji „Łowcy androidów” Scotta, tak jest w postmodernistycznym, z ducha Baudrillardowskim (opowiadającym o sztucznych światach-symulakrach) „Matriksie” Wachowskich, podobnie jest też w eksplorujących zaułki psychoanalizy filmach Lyncha. Twórca niepostrzeżenie, poprzez zachęcanie odbiorcy do empatyzowania z bohaterami, uświadamia mu pewne prawdy filozoficzne.

Serialowa bibliografia

Seriale wydają się najlepszą formą, w ramach której realizuje się idea audiowizualnego mind game. Film jako produkt, który moglibyśmy przewrotnie określić mianem „jednoodcinkowego”, poza oczywistymi gatunkowymi wyjątkami, nie oferuje odbiorcom doświadczania przyjemności związanej z oczekiwaniem na kolejne odsłony historii. Opowieści serialowe dają konkretny czas napoukładanie sobie kolejnych dostarczanych przez twórców danych aż do momentu, kiedy w telewizji bądź w sieci pojawi się nowy odcinek lub sezon, a w końcu: zakończenie serialu. To wymarzone warunki dla narracji mind game. Widzowie rozkładają świat przedstawiony na części pierwsze, snują teorie i próbują przewidzieć dalsze losy bohaterów. Niekiedy wraz z analizą poszczególnych elementów pojawiają się wątki wybiegające poza serialową opowieść i przenoszą refleksje na poziom meta. Mówiąc kolokwialnie – widz może sobie dzięki temu „pofilozofować”. W „Dark” zachęca do tego niezliczona ilość elementów rozlokowanych w świecie przedstawionym – artefaktów i symboli, które pełnią funkcję przypisów odsyłających do rzeczywistości pozatekstowej: znak triquetry; uroboros; Tablica Szmaragdowa; „Kybalion”; obrazy: „Upadek zbuntowanych aniołów” Rubensa oraz „Adam i Ewa” Cranacha Starszego; cytaty z Freuda, Nietzschego, Schopenhauera. W produkcji pozbawionej cech mind game wszystkie te detale byłyby jedynie ozdobnikami, które można dostrzec i zainteresować się nimi dla pogłębionego odbioru dzieła, ale nie okazałyby się niezbędne do jego zrozumieniu. Inaczej jest w przypadku „Dark” – jeśli widz chce zrozumieć logikę i filozofię wpisane w serialową rzeczywistość, jest niejako zmuszony do tego, żeby zbadać i połączyć ze sobą wszystkie pozatekstowe przypisy tak, by utworzyć z nich spójną i wyjaśniającą meandry fabuły „bibliografię”. Oczywiście ostateczny twist fabularny – który tłumaczy, że dwa alternatywne światy, Marty i Jonasa, powstały z powodu rozszczepienia się świata trzeciego, nadrzędnego – może posłużyć za jedyne i wystarczające wyjaśnienie serialu. Wtedy jednak umknie nam spora dawka narracyjnych uwikłań.

Ale jeśli zechcemy odkryć więcej niż tylko o końcowy fakt splątania ze sobą trzech rzeczywistości? Dostrzeżemy wówczas inspiracje tradycją ezoteryczną. Rzeczywistość niemieckiego serialu, jak ma to miejsce w przypadku wielu produkcji mind game, działa w oparciu o konkretną naczelną zasadę światotwórczą. O ile w innych dziełach gier umysłowych często mamy do czynienia z prawami wynikającymi z subiektywizacji świata (zaniki pamięci w „Memento”, rozdwojenie jaźni w „Podziemnym kręgu”, dostrzeganie zjawisk paranormalnych w „Szóstym zmyśle”), o tyle w „Dark” losami bohaterów zawiadują obiektywne w stosunku do percepcji poszczególnych postaci dogmaty. Logika serialu Friese i Bo Odara została oparta na prawach filozofii hermetycznej czy, konkretniej, aksjomatach pochodzących z Tablicy Szmaragdowej, a przede wszystkim ze współczesnego dzieła hermetycznego – „Kybalionu”.

Prawdę o zasadach obowiązujących w świecie „Dark” bohaterowie i widzowie odkrywają krok po kroku. Jedni i drudzy gubią się w gąszczu rzeczywistości, w którą zostali wrzuceni. Już na tym etapie pojawia się pytanie o ponadnaturalną siłę nadrzędną porządkującą świat Winden. Czy taka siła istnieje, a więc czy cierpienia bohaterów wynikające z podróży w czasie mają sens, czy jednak – jak się z początku wydaje – wszystko jest dziełem przypadku? Nihilistyczne wątpienie w zasadność istnienia jest integralną częścią doznań postaci w „Dark”. Jednocześnie bohaterowie poszukują drogi do oświecenia, pragną przerwać pętlę czasu, która stoi na drodze ich szczęścia. Z czasem okazuje się (choć nie jest to wiedza pełna i ostateczna), że w produkcji Netfliksa mamy do czynienia z rzeczywistością deistyczną. Bóg, jeśli można go tak nazwać (a ma on w „Dark” charakter dwoisty), jest wpisaną w świat bezosobową siłą czy wręcz, na wzór monizmu panteistycznego Barucha Spinozy (na którym wzorował się przywoływany powyżej hermetyczny „Kybalion”), świat jest bogiem, a bóg jest światem. Nieskończoność boskiego bytu u Spinozy zostaje wyrażona w „Dark” poprzez nieprzerwany cykl splątanych ze sobą czasów i alternatywnych rzeczywistości (symbolizowanych przez uroborosa), które są wobec siebie dychotomiczne i komplementarne. Tym samym bohaterowie serialu poddawani są bezlitosnemu i bezcelowemu ciągowi przyczynowo-skutkowemu – żyją w labiryncie bez wyjścia, lecz mimo tego bezustannie szukają drogi ucieczki. Rzeczywistość w „Dark”, nawet jeśli jest wynikiem przypadku lub błędu, nie jest ułudą w tym sensie, że ludzkie doznania bohaterów pozostają tu tak samo prawdziwe, nawet jeśli okazuje się, że są  jedynie „wypadkiem przy pracy”. Ze świata Winden nie da się więc uciec tak jak z symulacji znanej z „Matriksa”, by dzięki temu walczyć o lepsze jutro. Bohaterowie „Dark” są uwięzieni w immoralnej, targanej namiętnościami, deterministycznej egzystencji. Ich los okazuje się niezwykle tragiczny, bezcelowy, odarty z wolnej woli. Uczucia będące spoiwem nieskończonego cyklu czasu są niczym więcej jak tylko wynikiem łańcucha przyczyn i skutków, a nie przykładem ziszczającego się przeznaczenia zainicjowanego przez rozumny palec Boży. Trudno znaleźć drugie tak nihilistyczne dzieło, które z podobną precyzją odziera życie z nadziei.

Światełko w tunelu?

Friese i Bo Odar uzupełnili jednak swój eklektyczny (ale niezwykle spójny) serialowy system filozoficzny o szczyptę idealizmu. W „Dark” pojawia się wiara, że człowiek, raz po raz przeżywając te same zdarzenia zaklęte w równomierny wahadłowy ruch czasu, może sukcesywnie stawać się mądrzejszy, a tym samym zbliżyć się do absolutu, do pierwotnej idei, która u zarania była czymś, co stworzyło świat. Oświecenie w „Dark” nie oferuje szczęśliwego życia, co najwyżej wytchnienie, nicość uosabiającą spokój, czym przypomina buddyjski stan arhant, czyli ostateczne wyzwolenie człowieka od spraw doczesnych. Choć świat, w którym przyszło żyć bohaterom serialu jest światem bezcelowym, podporządkowanym bezdusznym mechanizmom, to jednak narodził się on z osobistego cierpienia konkretnego człowieka. Stwórcą w „Dark” okazuje się zdruzgotany śmiercią swojej rodziny ojciec i dziadek – wynalazca i zegarmistrz Tannhaus. Ów quasi-bóg (drugi w serialu obok bezlitosnego determinizmu zaklętego w zapętlony cykl zdarzeń), chcąc odwrócić bieg zdarzeń i dać sobie jeszcze jedną szansę na szczęśliwe życie, konstruuje maszynę czasu, co prowadzi do przypadkowego wypreparowania dwóch alternatywnych rzeczywistości. To właśnie obecne w nich czasoprzestrzenne zapętlenia są przyczyną niekończących i mnożących się cierpień bohaterów zamieszkujących owe rzeczywistości alternatywne. Serial okazuje się więc sprawozdaniem walki człowieka z nieskończonością. Opisuje próbę zrozumienia zasad, według których funkcjonuje nieogarniona rzeczywistość przez niedoskonałą jednostkę. Według doktryn sytuujących się na przecięciu filozofii i religii istnieje jednak możliwość, że najwięksi mędrcy, jeśli posiądą odpowiednie arkany dotyczące atrybutów absolutu, będą mogli wykorzystać tę wiedzę, żeby uwolnić się od cierpienia.

W tym miejscu w „Dark” spotykają się dwie odmienne perspektywy charakteru rzeczywistości. Z jednej strony obcujemy z obiektywnie istniejącym światem czy – właściwiej byłoby powiedzieć – dwoma światami, które obserwujemy przez trzy sezony i nawet jeśli są to światy niejako wadliwe, to istnieją realnie, powstały w wyniku działania obiektywnych mechanizmów immanentnie obecnych w serialu. Z drugiej strony dowiadujemy się, że lustrzane rzeczywistości są jednocześnie subiektywną emanacją cierpienia jednego człowieka, zegarmistrza Tannhausa, odzwierciedlają jego emocje, poczucie beznadziei w obliczu rodzinnej tragedii. „Kybalion”, korzystając z filozofii Platona i Spinozy, godzi tego rodzaju sprzeczność, wprowadzając gradację świadomości bytów. Według hermetycznej koncepcji nasza rzeczywistość jest mentalnym wytworem jednej, nadrzędnej, nieskończonej, niepodzielnej substancji. Można więc uznać, że funkcjonuje ona jako subiektywna i niematerialna boska myśl. Z punktu widzenia absolutu rzeczywistość ta wydaje się więc niczym więcej jak małym, nic nieznaczącym migotliwym wyobrażeniem. Kiedy jednak my – ludzie – żyjemy w tym świecie, a jednocześnie nie posiadamy wszechmocy i wszechwiedzy absolutu, nie mamy możliwości dostrzec ulotności naszego otoczenia i uznajemy je za jak najbardziej obiektywne i realne.

W tym aspekcie „Dark” przypomina twórczość Lyncha. Oczywiście amerykański reżyser zadaje więcej pytań niż Friese i Bo Odar, a jednocześnie daje o wiele mniej odpowiedzi, co sprawia, że rozumienie jego dzieł ma przede wszystkim charakter intuicyjny. Ale zarówno u niego, jak i u niemieckiego duetu niezwykle ważnym tematem jest wizja świata jako tworu umysłu. Zazwyczaj jest to umysł odbiegający od tego, co uznalibyśmy za boskie – instancja światotwórcza ma problemy z samym sobą i poprzez stworzenie alternatywnego świata próbuje uleczyć osobiste traumy. Tak u Lyncha dzieje się chociażby w „Zagubionej autostradzie” czy w „Twin Peaks”, gdzie na koniec trzeciego sezonu okazuje się, że Dale Cooper i Laura Palmer są tylko (lub aż) elementami psychomachii niejakiego Richarda, granego (podobnie jak Cooper) przez Kyle’a MacLachlana. U Lyncha wszystko sprowadza się jednak do subiektywnego wyobrażania, w „Dark” zaś świat jest subiektywny i obiektywny zarazem, a wszystko zależy od tego, kto patrzy.

Ktoś mógłby stwierdzić, że refleksje na temat statusu ontologicznego rzeczywistości są już nieco przebrzmiałym tematem filozofii i wymówką do tego, żeby zagrać w nieco bardziej zaawansowaną wersję „gry umysłowej”, co udowadniałoby, że kino mind game jest niczym więcej niż sztuką dla sztuki. Dziś jednak, kiedy coraz realniej zaczynamy zastanawiać się, „czy androidy śnią o elektrycznych owcach”, kiedy coraz częściej przebywamy w wirtualnym świecie, kiedy sztuczna inteligencja jest coraz trudniejsza do odróżnienia od człowieka, a jednostka pośród szumu informacji odczuwa niepewność co do swojego realnego tu i teraz, namysł nad ontologią wraca do łask. Widać to zresztą miedzy innymi w tegorocznej technooptymistycznej miniserii Alexa Garlanda – „Devs” – która dostrzega nowe możliwości wynikające z poszerzenia świata o rzeczywistość wirtualną. „Dark” jest pod tym względem nieco bardziej abstrakcyjne, wszak nie opowiada o sztucznej inteligencji, lecz o podróżach w czasie, a twórcy serialu traktują swoich bohaterów niczym odczynniki w laboratorium filozofa chcącego przeprowadzić doświadczenie typu: „a co by było, gdyby tak właśnie wyglądał nasz świat?”. Nie znaczy to jednak, że pewien wymiar umowności nie pozwala serialowi opowiedzieć o bardzo konkretnych lękach ponowoczesnego człowieka. Niemiecki serial ujawnia tym samym niebywały filozoficzny potencjał kina gier umysłowych, mającego zdolność opowiadania o tym, co ważne i aktualne dla człowieka w XXI wieku z nowej, niewyeksploatowanej jeszcze przez kulturę perspektywy.

 

„Dark”
twórcy: Baran bo Odar, Jantje Friese
sezony 1–3
Netflix

Photo by Stefan Erhard | Netflix