Archiwum
14.07.2014

Godny polecenia świat Stanleya Kubricka

Anna Bartosiewicz
Sztuka

Kubrick po polsku

W krakowskim Muzeum Narodowym udało się zebrać blisko 1000 eksponatów: zdjęcia, kostiumy, scenografie, rękopisy oraz materiały audio-wideo i archiwalne, w tym niepokazywane nigdy wcześniej przedmioty. O powodzeniu przedsięwzięcia świadczą liczby: zanim wystawa dotarła do Polski, zobaczyło ją 800 tysięcy zwiedzających. Do tej pory ekspozycja Deutsches Filmmuseum odwiedziła takie miasta, jak Los Angeles, Melbourne, Sao Paulo, Berlin, Amsterdam, Zurych, Rzym czy Paryż. Organizatorom przyświeca idea, aby za każdym razem „Stanley Kubrick” miał nieco inny charakter.

Sale Muzeum Narodowego zostały skonstruowane w ten sposób, aby nie narzucać odbiorcy kierunku zwiedzania. W małej niszy przy wejściu ma miejsce projekcja slajdów, dokumentujących życie reżysera, opracowana przez Volkestanra Fischera i Bernda Eichhorna. Warto zacząć oglądanie od niej, ponieważ stanowi dobre wprowadzenie do wystawy i pozwala zrozumieć kontekst powstania poszczególnych prac.

Ekspozycję podzielono na bloki tematyczne – część powierzchni przeznaczono na zdjęcia autorstwa samego Kubricka, jednak z większej części open space’u wyodrębniono pomieszczenia poświęcone poszczególnym filmom. Każda z sal dedykowana jest innemu obrazowi i utrzymana w odmiennej konwencji. Stałymi elementami poszczególnych boksów tematycznych są zdjęcia archiwalne, dokumenty na temat danego dzieła i fragmenty filmów.

Kolory pożądania

Kubrick przez jakiś czas prowadził własną firmę, Minotaur Productions, z Jamesem B. Harrisem. Ich ostatnim wspólnym przedsięwzięciem była „Lolita” (1962), za sprawą której do reżysera przywarła etykieta kontrowersyjnego, mimo że ograniczył sceny erotyczne i postarzył bohaterkę powieści Vladimira Nabokova o dwa lata. „Lolita” otrzymała na wystawie swój własny pokój z czerwonymi kotarami i pufami. Z offu dobiega piosenka, której tytułowa bohaterka słuchała podczas pierwszego spotkania z profesorem Humbertem, a akty szesnastoletniej w dniu premiery aktorki w Muzeum Narodowym można oglądać przez lupę.

Kiedy plan zdjęciowy staje się rewią mody

Reżyser nie byłby sobą, gdyby nie dał wyrazu swojej ekstrawagancji podczas przygotowywania „Odysei kosmicznej” (1968). Tym razem zatrudnił Normana Hartnella, który projektował stroje między innymi dla królowej Elżbiety II. Przysposobione na potrzeby tego filmu pomieszczenia muzeum zostały zaaranżowane na statek kosmiczny. Odtworzono między innymi korytarz świetlny, w którym znajdujący się u kresu podróży Odyseusz miał zgłębić tajemnicę bytu i poznania. Do nakręcenia scen z tego miejsca wykorzystano zdjęcia lotnicze Douglasa Trumbulla, wykonane nad malowniczą Monument Valley w Utah. Artysta zastosował odkrywczą jak na owe czasy fotografię szczelinową, która pozwala na zniekształcanie obrazu i nadawanie tłu barwnych, psychodelicznych kształtów.

W sekcji „Odysei…” widz ma również możliwość poznania na własnej skórze tak zwanej przedniej projekcji, stosowanej do zdjęć plenerowych kręconych w studio. Wystarczy stanąć w wyznaczonym miejscu na tle scenografii, na którą składają zdjęcia z Pustyni Namibijskiej, a w zasięgu wzroku pojawia się cały potrzebny do nakręcenia sceny filmowej sprzęt. Obraz przechodniów, którzy ustawili się w odpowiedni sposób przed kamerą, emitowany jest dodatkowo na podwieszanym ekranie, co potęguje wrażenie występowania przed prawdziwym reżyserem.

Polska premiera z 20-letnim opóźnieniem

W czarnej sali „Mechanicznej pomarańczy” (1971) autorzy wystawy umieścili znane z filmowego baru, obsceniczne manekiny i smoking Alexa DeLarge’a, zaś w tle puszczono IX symfonię Beethovena, ulubionego kompozytora głównego bohatera. Płyta ze skomponowaną przez Wendy Carlos ścieżką dźwiękową do filmu zdobyła złoto – krążek także znalazł się na wystawie „Stanley Kubrick”. Niespełna dekadę później artystka stworzyła muzykę do „Lśnienia”. Ciekawostkę stanowi fakt, że w dniu premiery „Mechanicznej pomarańczy” pierwsza dama syntezatorów była zaledwie rok po korekcie płci.

Film kręcony przy świecach

W centrum krakowskiej wystawy można zobaczyć kultowe już urządzenie firmy Mitchell wraz z zakupionymi przez Kubricka obiektywami za 100 tysięcy dolarów, które ustawiono wokół kamery. Scenarzysta postanowił nakręcić „Barry’ego Lyndona” (1975) wyłącznie w świetle słonecznym i przy oświetleniu świec. Chociaż pomysł uległ lekkiej modyfikacji, to w żadnym pomieszczeniu na planie zdjęciowym nie wykorzystano żarówek. W tym celu Kubrick zakupił wyprodukowane dla NASA obiektywy o ogniskowej 50 mm, które pozwalały fotografować niewidoczną z ziemi część księżyca. Po specjalnych przeróbkach sprzęt nadawał się do użycia. Pierwszy raz w historii kina wykorzystano tej klasy aparaturę. Fotograficzny krąg otoczono wyglądającymi kosmicznie fotelami – na wysokości twarzy zamontowano ekrany dotykowe, na których udostępniono fragmenty filmów Kubricka.

Powrót do szafy

Z kolei na „Lśnienie” (1980) przeznaczono pomieszczenie wielkości maleńkiej garderoby, w której mieści się jedna, góra dwie osoby. Widz może zamknąć się za drzwiami, które znamy z horroru Kubricka i oglądać przerażające wizje Danny’ego. Dodatkowo na sąsiedniej ścianie powieszono fotografie sióstr z filmu Kubricka, których prototypami były bliźniaczki ze zdjęcia Diane Arbus.

Inteligencja Stanleya Kubricka

Na podstawie samej ekspozycji można wysnuć wnioski, że zmarły w 1999 roku twórca był osobą o silnej osobowości. Trzykrotnie związał się z kobietami ze świata sztuki, przy czym zawsze pozostawał w centrum uwagi – przynajmniej takie wrażenie odnosi się po obejrzeniu licznych portretów Kubricka autorstwa jego wieloletniej małżonki, Christiane Harlan. Artysta geniusz pozostawił po sobie zdjęcia, filmy i trzy niezrealizowane projekty – „Napoleona”, „Aryan Papers” oraz „A.I. Artificial Inteligence”, ekranizację opowiadania Briana Aldissa, które w 2001 roku ostatecznie wyreżyserował Steven Spielberg.

Pomysł na zrobienie ekscentrycznemu artyście retrospektywy w takiej instytucji jak Muzeum Narodowe może wydać się nieco ekstrawagancki, jednak zmienimy zdanie już po przekroczeniu progu wystawy. Odsłona projektu w krakowskim muzeum zawiera nie tylko bogaty materiał historiograficzny, ale jest także scenografią samą w sobie, inscenizacją filmów Kubricka w ciekawej, multimedialnej formie. „Stanley Kubrick” w Muzeum Narodowym to bowiem interaktywna biografia filmowca i fascynująca podróż w świat mrocznych obrazów tego twórcy.

„Stanley Kubrick”
kurator wystawy: dr hab. Rafał Syska
Muzeum Narodowe w Krakowie
4.05. – 14.09.2014

Fot. dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie.

alt