Archiwum
27.01.2011

Gdzie się podział Kornaga z tamtych lat?

Tomasz Bombrych
Literatura

Życie singla w Warszawie nie jest łatwe. Oj, nie. Czyha tu wiele niebezpieczeństw: geje, narkotyki, niespodziewane ciąże, samce niezaspokojone. „Single +”, najnowsza pozycja Dawida Kornagi, stara się zdiagnozować owe zagrożenia na konkretnych przykładach.

Skrzydełko książki obiecuje, iż będziemy mieć do czynienia z „językiem lekkim, choć przekornym, szatkującym ożywczo polszczyznę intrygującą metaforą”. Na obietnicach, niestety się kończy.

Kornaga dał się poznać jako młody-wyklęty polskiej literatury. W „Gangrenie” ukazał  zwyrodniałą formę współczesnego świata i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wynaturzenie to dotknęło przede wszystkim języka – elementarnego systemu komunikacji. I to (wtedy) zabolało nas najbardziej (ale i otrzeźwiło). 5 lat później pisarz wpada w pułapkę własnego buntu, a w swojej najnowszej powieści pokazuje nam język. Bynajmniej, nie literacki…

Język powieści bywa tak napuszony, że aż nieznośny. Kornaga chciał dokonać diagnozy współczesnego świata singli, ośmieszając ich poprzez język, którego używają. Ale kto formą wojuje, od formy ginie.  A że  nieszczęścia lubią chodzić parami – treść powieści sprowadza się do zbioru błahych historyjek połączonych osobą Krystiana. Widać, że autor nie może się zdecydować, na co ostatecznie położyć nacisk, zatem środek ciężkości wędruje pomiędzy językowymi wtrętami o charakterze autotelicznym (np. „pora odreagować wściekłością zajadłość stylistyki, rozrywającej przymiotnikowe płaty z poniżanego przeze mnie ciała polszczyzny, a tym samym poniżanego mnie samego, bo język jest mną, a ja jego szczekaczką, on jest moim kagańcem, obrożą i smyczą, a ja jego pieskiem wytresowanym w deklinacjach i koniugacjach. […] Opijam słowa, popijam słowa, topię słowa”) a snującą się gdzieś w oddali historią. Czegoś tu zatem za dużo. Nonkonformistyczne ujęcie rzeczywistości, kontestacja zastanego porządku, zwyrodnienie języka na poziomie składni czy narracyjna odmienność nie są pomysłem świeżym i odkrywczym. Literatura polska zna przypadki wcześniejsze. I o wiele ciekawsze.

Jego książka (mimo obietnicy „powieści dowcipnej”) wypada śmiertelnie poważnie. Gdyby jeszcze nieśmiało dawał nam znać, że to wszystko go śmieszy, że on sam się (dobrze) bawi, być może uznalibyśmy to szaleństwo za metodę. Przejaskrawione postacie stają się jednak własną karykaturą – przerażającą… bo dosłowną. Językowe stwory na domiar złego mówią identycznie, Kornaga nawet nie stara się różnicować idiolektu poszczególnych bohaterów. Poza zmianą rodzajnika z męskiego na żeński (i odwrotnie) tok narracji pozostaje monotonnie jednostajny. Przez 240 stron ta sama słowna papka. Racja. Diler Kaczor, korzysta z dostępnej puli przekleństw chętniej i częściej niż inni (współ)bohaterowie, a Kwiatuszek – rozerotyzowanym językiem bardziej się ośmiesza niż wabi, nie oddaje to jednak „głębi” postaci, nawet jeśli mieli być ukazani jako „plemię” prymitywne i płytkie. Papierowe chochoły stworzone pod czujnym okiem demiurga, niczym marionetki skaczą ze strony na stronę. A my ciągle czujemy (nie)smak papieru w ustach.

Kto zatem „mówi” jeśli nie: Kaczor, Kwiatuszek, Krystian czy Madzia? Mówi (niestety) tylko Kornaga. Panteon bohaterów sprowadza wyłącznie do zaprezentowania określonego stereotypu (na zasadzie pars pro toto) unaoczniającego zachowania danej grupy społecznej, środowiska, profesji. A przecież pisarz nie powinien być zachłanny. Talent pisarski najpełniej objawia się wtedy, gdy autor potrafi wyzwolić się z własnej mowy i pozwala przemówić bohaterom. Ktoś jednak o tym zapomniał.

Kornaga zapragnął skondensować zło świata, w którym przyszło żyć jego bohaterom,  i wyrazić przez język. Fakt: o takim świecie nie da się już pisać językiem poprawnym, układnym, zdaje się, że tylko brutalność, wulgaryzm mogą nas otrzeźwić. On nas jednak nie pobudza, lecz  irytuje. A to różnica.

Postać Krystiana potraktowana została jako dominanta narracyjna. Wokół jego losów toczą się historie innych, rozpoczynają i kończą opowieść. Pomiędzy tą klamrą toczą się przedziwne losy Kwiatuszka – wiecznego (homoseksualnego) chłopca, dilera Kaczora, próbującego zwalczyć w sobie nawyk przeklinania, Justyny – fatalistycznej malarki na usługach Wschodu, czy jej przyjaciółki Magdy. A przewrotna Fortuna miesza to wszystko w jednym kotle. Na domiar złego każdy z nich posiadł nieznośną manierę kontestowania otaczającego świata poprzez słowa. Tylko że w tym przypadku kontestacja równa się bierności – paradoksalnie – również tej językowej.

Kornaga miał dobre chęci, tyle że albo chciał za wiele, albo dał się zwieść nihilistycznej naturze własnych bohaterów. I za to czeka go literackie piekiełko. Książka zaś jest prawdziwą gratką dla miłośników masochizmu literackiego. Fetyszystom polecam.
Single plus. Książka minus.

Dawid Kornaga, “Single+”
Wydawnictwo Filar
Warszawa 2010



Życie singla w Warszawie nie jest łatwe. Oj, nie. Czyha tu wiele niebezpieczeństw: geje, narkotyki, niespodziewane ciąże, samce niezaspokojone. „Single +”, najnowsza pozycja Dawida Kornagi, stara się zdiagnozować owe zagrożenia na konkretnych przykładach.