Wystawa w Fundacji Galerii Foksal powstała przy współpracy z galerią neugerriemschneider w Berlinie. Prezentowane są na niej: film „Rudzienko” i cykl fotografii „Gdy jesteś wolny, biegniesz w ciemność”. W obu pracach kluczową rolę odgrywa Milena – specyficzna muza artystki. Podczas rozmowy, którą zawiera wyświetlany w galerii film, dziewczyna wyznaje, że czuje się naprawdę wolna, kiedy biegnie. Na trzech wielkoformatowych fotografiach widzimy nastolatkę, która przemierza ciemny las. Na jednym ze zdjęć przez drzewa prześwituje światło, na innym postać biegnącej została uchwycona w taki sposób, jakby jej stopy odbijały się od powietrza. Przypomina superbohaterkę, która unosi się nad ziemią. Widać, że jest upozowana i ucharakteryzowana. Jej pstrokaty strój kontrastuje z prostotą drzew.
Prace przywodzą na myśl czasy, kiedy wśród polskich fotografów nieprofesjonalnych popularny był Digart – serwis, który rozkwitł zanim nadeszły lata świetności Instagramu. Swojego czasu można było na nim znaleźć wiele hipsterskich zdjęć. W podobną estetykę wpisują się fotografie Lockhart.
W Polsce o artystce zaczęto mówić częściej po 23 września, kiedy ogłoszono wyniki konkursu na kuratorski projekt Pawilonu Polskiego na 57. Międzynarodowej Wystawie Sztuki – Biennale w Wenecji. Spośród 43 zakwalifikowanych do konkursu zgłoszeń zwyciężyła koncepcja Barbary Piwowarskiej. Kuratorka zaaranżuje „Mały przegląd” Lockhart.
Prezentowane w Fundacji Galerii Foksal prace inspirowane są warsztatami, które artystka prowadziła w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Rudzienku. Fotografka skupiła się na poczuciu wolności uczestniczek zajęć, a jednocześnie starała się uchwycić łączące je relacje i wydobyć ich potencjał twórczy. Amerykanka czerpie z tak różnych dziedzin, jak sztuka, joga, taniec czy gotowanie.
Wiosną tego roku Lockhart mogła kontynuować zajęcia z nieletnimi z MOS-u dzięki programowi rezydencji artystycznej Muzeum POLIN. W swoje działania wplotła postać słynnego Żyda, dyrektora domu sierot, Janusza Korczaka. W trakcie zajęć artystka przygotowała ze swoimi podopiecznymi pierwszy numer magazynu „Głos Rudzienka”, którego źródłem inspiracji stał się tworzony przez dzieci, a zainicjowany przez Korczaka dodatek do żydowskiej gazety „Nasz Przegląd”.
Występująca w „Rudzienku” Milena pozuje Lockhart od momentu, gdy ukończyła 9 lat. Artystka odkryła ją w 2009 roku podczas realizacji „Podwórka”. W tym obrazie Lockhart odtworzyła klimat przedwojennej zabudowy, wśród której bawią się dzieci. Jednym z nich była Milena. Dziewczynka stała się przewodniczką artystki po Łodzi, a z czasem – spoiwem łączącym różne rodzaje twórczości Lockhart. W 2013 roku, w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski artystka zainaugurowała cykl wystaw pod tytułem „Milena, Milena”.
Przy okazji warto wspomnieć także o dwóch innych fotografkach, które współpracowały z wieloma znanymi magazynami ilustrowanymi: Annie Grzelewskiej i Zuzannie Krajewskiej. Grzelewska od wielu lat fotografuje swoją córkę. Pokazuje ją bez zbędnych upiększeń w sytuacjach, podczas których zazwyczaj nie dopuszczamy do siebie osób trzecich – płaczącą z opatrunkiem na nosie czy w wannie. Obiektyw wprowadza widza w intymny proces dojrzewania. Krajewska z kolei jest autorką niezwykłych portretów chłopaków z poprawczaka. Pod względem estetyki blisko jej do stylistyki z klipu „Pass This On” The Knife. W sposób bezpretensjonalny artystka portretuje chłopięce postaci w niemodnych bluzach, zatrzymuje obiektywem ich prowincjonalne otoczenie i przybliża skomplikowane relacje, które stanowią mieszkankę buntu oraz zbyt wczesnego wejścia w dorosłość. Zdjęcia obu fotografek niejednokrotnie były pokazywane w ramach projektu „Imago”. Wszystkie trzy artystki łączy zainteresowanie dojrzewaniem i trudną młodością, chociaż każda opowiada o niej z nieco innej perspektywy. W przypadku Lockhart pretekstem do stworzenia narracji o młodzieży z problemami stała się Milena. Jej postać nabiera charakteru podczas długich, monotonnych scen filmowych w polskim plenerze.
Dlaczego jednak Amerykanka mieszkająca w Los Angeles ma reprezentować Polskę na Biennale w Wenecji? Lockhart od lat pracuje nie tylko z Mileną, ale również z innymi podopiecznymi ośrodka w Rudzienku. „To jest projekt, który realnie zmienia świat, wpływa na rzeczywistość, daje wzmocnienie i siłę do działania w czasach przesiąkniętych nienawiścią, konfliktami, bezsilnością i indyferencją. Nie jest krytyczny. Jest afirmatywny, być może to wzbudza największą kontrowersję. Przekracza negatywizm, narcyzm, pojęcie tożsamości narodowych, oddaje głos młodym kobietom, buduje przestrzeń słuchania… To wszystko budzi reakcje lękowe! […] to jest ogromna, wspaniała praca u podstaw” – napisała 28 listopada na swoim profilu na Facebooku Luiza Nader, członkini jury w Zachęcie.
Podczas konkursu na projekt wystawy w Pawilonie Polskim niektórzy woleli, aby honory gospodarza pełnił Adam Mazur. Zaproponował on, że pokaże prace z cyklu „Polska” Piotra Uklańskiego. Ten ostatni deptał Lockhart po piętach, zbierając pozytywne opinie jury i wyprzedzając Oskara Dawickiego czy Karola Radziszewskiego. Ostatecznie jednak Uklański zasiadł na „ławce rezerwowych”. Nie wszyscy krytycy jednak zareagowali entuzjastycznie na pomysł wystawienia prac Sharon Lockhart w Wenecji. Do wygranej koncepcji Barbary Piwowarskiej krytycznie odniósł się Karol Sienkiewicz, według którego powinniśmy promować za granicą rodzimą sztukę.
Niestety z rynkiem się nie dyskutuje, a za Lockhart stoi wiele uznanych na całym świecie muzeów i galerii. Fotografkę wystawiały już między innymi Muzeum Sztuki Nowoczesnej w San Francisco, Muzeum Sztuki Współczesnej w Chicago czy Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku. Prawdopodobnie osoby, które od lat śledzą poczynania artystki związane z Rudzienkiem, nie były zaskoczone, oglądając wystawę w Fundacji Galerii Foksal. Zwłaszcza że „Rudzienkowa” tematyka stała się znakiem rozpoznawczym artystki. Amerykanka pewnie nie zaskoczy też niczym nowym w Pawilonie Polonia. Raczej można powiedzieć, że wyślemy na Biennale sprawdzony, importowany produkt.
Chociaż trudno jest umniejszać wartości prac Lockhart, można jednak dyskutować na temat tego, czy jej twórczość intryguje albo bulwersuje. Zdjęcia i filmy artystki potrzebują dopowiedzenia. Ich fundamentem są społeczne ramy, bez których tracą siłę przebicia.
Fantastycznie, że Lockhart wpuściła w przestrzeń artystyczną zmarginalizowane dziewczyny, jednak czy to wystarczający powód, aby występować w imieniu polskich artystów i artystek na arenie międzynarodowej? Co prawda kilka lat temu zaprosiliśmy do udziału w Biennale w Wenecji Yael Bartanę z Izraela, ale jej obecność była w pełni uzasadniona. Artystka w sposób dosadny rozprawiała się z naszym „kompleksem Żyda”, zagadnieniem powrotu osób wyznania judaistycznego do Polski i ukrywaną ksenofobią Polaków. W „Marach Koszmarach” Bartany Sławomir Sierakowski w roli mówcy nawołuje Żydów z trybun pustego stadionu, aby wrócili do kraju. Czyżby wątek żydowski i lokalizacja Rudzienka w Polsce miały również uzasadnić obecność Lockhart na biennale? A może raczej zasłaniamy się znanym nazwiskiem, żeby uniknąć tematów, które mogą otworzyć puszkę Pandory?
Filmy Bartany puszczane były w znakomicie zaaranżowanym, ciemnym pomieszczeniu przypominającym salę kinową, ale czy publiczność kupi pracę u podstaw Lockhart? Przed osobami postronnymi, a tym bardziej przed nieznającymi koncepcji „Rudzienka” trudno jest wybronić ten projekt. Naturalnie na temat dobrej i złej sztuki długo można dyskutować. Dlaczego jednak Polskę w Wenecji ma reprezentować artystka, która rzadko wystawia w naszym kraju? Może dziewczęta z MOS-u nie czują się już marginalizowane przez świat sztuki, ale my, uczestnicy polskiej sceny artystycznej – owszem, możemy tak się poczuć.
Sharon Lockhart, „Rudzienko”
Warszawa, Fundacja Galerii Foksal
18.11 – 17.12.2016