Z Maciejem Szabatowskim, pomysłodawcą wrocławskiego cyklu City Sounds rozmawia Marek Doskocz.
Rozpoczyna się drugi sezon imprez pod szyldem City Sounds. Skąd pochodzi idea tego projektu?
Pomysł na nowy cykl koncertowy we Wrocławiu dojrzewał w mojej głowie przez kilka miesięcy podczas prowadzenia programu autorskiego na antenie wrocławskiego radia RAM. W sobotnie wieczory prezentowałem tam muzykę z tak zwanego kręgu nowych brzmień. Skromny, dwugodzinny program pod nazwą „RAMbeat” zniknął z anteny w sierpniu ubiegłego roku, pozostawił mnie jednak z wierną grupą słuchaczy, którzy informowali o deficycie tego typu muzyki w wydaniu na żywo we Wrocławiu.
Widząc tłumy podczas kwietniowego koncertu Bonobo Live Band, utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że mamy lukę do wypełnienia w kwestii dobrych produkcji z pogranicza muzyki klubowej i alternatywnej. Zadałem sobie pytanie: dlaczego nie prezentować takich dźwięków regularnie na żywo w naszym mieście? Tak oto zrodziła się nazwa City Sounds, czyli „Dźwięki Miasta”.
Mamy we Wrocławiu festiwale etniczne, skupiające się na cięższych brzmieniach, jest też scena muzyczna festiwalu Nowe Horyzonty, która latem ratuje muzyczny krajobraz Wrocławia przed całkowitym wymarciem. City Sounds chce regularnie go wzbogacać o najciekawsze, naszym zdaniem, propozycje z szeroko pojętej sceny klubowej i alternatywnej. Soul, jazz, wszelkiej maści elektronika, indie rock, ale także wyszukana muzyka środka – nie zamierzamy się ograniczać. Naszą główną motywacją jest chęć pokazania we Wrocławiu tego, co w muzyce świeże i nowatorskie; przybliżenia dźwięków, które zarówno nas, jak i fanów naszego cyklu kręcą na co dzień, którymi się zasłuchujemy. Oszacowaliśmy, że na początek, przy obecnym repertuarze i spójnej kampanii reklamowo-informacyjnej, jesteśmy w stanie wypełnić widzami średniej wielkości kluby. Zwróć uwagę, że powierzchni koncertowych z prawdziwego zdarzenia, z dobrym klimatem i nagłośnieniem jest w mieście jak na lekarstwo. Nie będziemy jednak utyskiwać, na tym etapie pracujemy na swoje dobre imię. Choć już teraz współpracujemy, moim zdaniem z najlepszymi klubami w mieście.
City Sounds to, jak się okazuje, nie tylko cykl koncertów dla fanów muzyki elektronicznej z wyższej półki…
Docelowo chcemy, aby City Sounds stał się projektem interdyscyplinarnym. Od początku naszej działalności współpracujemy ze stowarzyszeniem Design It Poland, które na co dzień zajmuje się promocją nowoczesnego polskiego designu. DIP mocno wspiera nasze działania od strony graficznej i mam nadzieję, że na dalszym etapie uda się nam tę współpracę zacieśnić, a nasze koncerty staną się też okazją do pokazania prac najciekawszych polskich projektantów.
W tym roku żaden krajowy zespół nie wystąpi w ramach City Sounds. Dlaczego?
Wszystko wskazuje na to, że wystąpi, ale po kolei… Zdaję sobie sprawę z braku polskich nazw w programie na rok 2012 i jest to rzecz, nad którą pracujemy. Jeśli sezon zimowo-wiosenny zwieńczymy sukcesem, już jesienią będziemy mogli zaprezentować na scenie City Sounds pierwszych znanych reprezentantów polskiej sceny. Za moment dowiemy się, czy jeden z młodych wrocławskich składów będzie mógł wystąpić przed marcowym koncertem Little Dragon. Na razie trwają rozmowy z managementem zespołu. Dostajemy też, coraz większą ilość zgłoszeń od zespołów, dj-ów, autorów projektów interdyscyplinarnych z całej Polski, którzy chcieliby wystąpić w ramach naszego cyklu. Zbieramy skrzętnie te propozycje i najciekawsze planujemy pokazać naszej publiczności.
Jaki jest więc klucz doboru występujących gwiazd ?
Założyliśmy sobie, że nasz program oprzemy na dwóch głównych filarach: klasykach poszczególnych gatunków, nazwiskach i nazwach świetnie sprawdzonych (US3, Gus Gus, Lamb, Nneka), jak i młodych, wschodzących gwiazdach, o których już teraz jest bardzo głośno (Andreya Triana, Selah Sue, Jamie Woon). Jeśli za jakiś czas uda się nam zwieńczyć kolejny sezon City Sounds jakimś dwudniowym świętem muzyki alternatywnej, będę jednym z najbardziej spełnionych wewnętrznie mieszkańców Wrocławia.
Sezon 2012 City Sounds zaczyna mocnym uderzeniem, czyli koncertem legendy trip hopu, duetu Lamb. Czy w ich secie zabrzmią utwory z pierwszych płyt, takie jak choćby mający status kultowego utwór „Górecki”?
Jestem przekonany, że to będzie bardzo przekrojowa setlista i poza materiałem z ostatniej płyty usłyszymy także lambowe klasyki. W pamięci mam wciąż genialny występ Lou i Andy’ego w rozgrzanych do granic możliwości wnętrzach Szybu Wilson w Katowicach w sierpniu 2010 roku Bardzo liczę na to, że uda się nam wspólnie w klubie Eter wytworzyć równie gorącą i pozytywną atmosferę. Chciałbym też, aby w końcu ktoś porządnie ich u nas w Polsce nagłośnił. Dotychczas bywało naprawdę różnie…
W kwietniu powinniśmy pokazać kolejne dwie ciekawe produkcje, w tym jedną ze Stanów Zjednoczonych, ale nie chcę jeszcze zdradzać szczegółów. Powiem tylko, że po raz kolejny ma to być postać z pierwszych stron polskich i zagranicznych serwisów muzycznych.
fot. plakat koncertu zespołu Lamb w ramach projektu City Sounds, materiały prasowe
więcej informacji na temat projektu na www.citysounds.pl