„Dwanaście opowieści żydowskich” to kolejna książka Anki Grupińskiej dająca świadectwo. Książka-źródło, książka, z której możemy dowiedzieć się wiele o życiu w świecie, którego już nie ma. Zostajemy oto skonfrontowani z dwunastoma opowieściami bardzo różnych ludzi, którzy u schyłku drogi życiowej zdecydowali się powierzyć swoją opowieść autorce. Teksty powstały na podstawie rozmów rejestrowanych w ramach dwóch projektów historii mówionej prowadzonych w latach 2003–2012. W archiwach Fundacji Centropa w Wiedniu i Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie znajduje się około dwustu płyt z zapisanymi rozmowami i zdjęciami, z których Anka Grupińska wybrała dwanaście do niniejszej książki. Pełna kolekcja rozmów dostępna będzie w Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie.
Bohaterowie Grupińskiej – polscy Żydzi, którzy przeżyli Zagładę w Polsce lub na Wschodzie – to ludzie, których historia może dopiero wybrzmieć tu, na kartach tej książki. Mali bohaterowie wielkiej Historii. Każda opowieść poprzedzona jest akapitem (szkoda tylko, że nie więcej niż jednym), będącym odautorskim komentarzem na temat postaci, którą spotkamy w jej opowiadaniu. W tych uwagach uchwycona jest mozaika zdarzeń pozornie nieprzystających do siebie, a składających się na niesamowite losy każdego bohatera. Autorka jednym tchem wymienia, że jej bohaterka/bohater uciekł z transportu, samotnie radzi sobie z codziennością, mówił w jidysz, sposób opowiadania sugeruje przypadkowość losu. W tekst historii została wpleciona rozbudowana galeria fotograficzna.
Autorka również w tej książce stosuje swoją ulubioną metodę pisarską, będącą połączeniem warsztatu literackiego z metodologią historii mówionej. Narracja jest pierwszoosobowa, bardzo wiernie zapisana, co można wnioskować z form językowych, które wyszły już z użycia lub stoją w kontrze do poprawnej polszczyzny. Wszystkie formy zapisane w książce, czy to istniejące po polsku, czy w jidysz są pełnoprawne, bo „tak je zapamiętano” – nie ma form niepoprawnych. Język wielu bohaterów książki wyrósł z jidysz albo też żydowski był pewnym punktem odniesienia wobec ich polszczyzny. A dziś, kiedy jidysz przeżywa swój renesans, pamiętanie tych form jest absolutnie bezcenne.
Grupińska obecna jest w tych rozmowach bardzo dyskretnie, czuwa nad całością historii, które jej powierzono. Podobny charakter mają inne jej książki – zarówno w „12 opowieściach…”, jak i w innych widać, że autorka jest uważna na rozmaitość zachowań i postaw życiowych dwunastu postaci. Kim są więc bohaterowie ostatniej książki Grupińskiej? Nie da się ich określić wspólnym mianownikiem. Pochodzą z różnych rodzin, mają różne wykształcenie, są wierzący i niewierzący, są małomówni i pełni ekspresji; tacy, którzy wyjechali do Izraela, i tacy, którzy mimo wszystko zostali w Polsce. Salomea albo Sabina Gemrot, która nie uciekła, tylko poszła przed siebie. Jerzy Pikielny, którego i ojciec, i dziadek uważali, że Niemcy to taki kulturalny naród. Anna Lanota, dawniej Rottenberg, której powiedziano: „Wyjdź, Haniu stamtąd i powiedz wszystkim, że to na śmierć”. Wacław Iglicki, który określił, że jest z tych ludzi, których już nie ma. Anna Mass z domu Szwarc, dla której żydowski piątek pachnie naftą i ciastem. Lucyna i Bolesław Badian, których nazwisko po ormiańsku oznacza anyżek. Alfred Borowicz, kiedyś Horowitz, którego rodzice pobrali się 24 grudnia 1904 roku. Gizela Fudem z domu Grünberg, która zamieszkała u córki gdzieś w Ameryce. Jakub Sznajderman, który był dzieckiem wychowanym prawie na ulicy. Eni (takiego imienia używała najchętniej) Wygodzka, dawniej Beitner, która powiedziała: „Nie przyszło im do głowy, że Żydówka może tak wyglądać”. Beniamin Chaim Zylberberg, później Bolesław Janowski, który podczas święta Simchat Tora zatańczył z Torą w synagodze w Tel-Awiwie, choć jest niereligijny. I wreszcie Maria Ziemna z domu Zipper, która jako dziecko była pewna, że w Krakowie mieszkają katolicy, a w Zakopanem Żydzi.
To, co wydaje mi się najistotniejsze w pisarstwie Grupińskiej, to – by posłużyć się jej sformułowaniem – „dbałość o pamiętanie”, a także nadawanie temu pamiętaniu swoistej formy i kształtu. Wobec upływającego czasu można jej postawę bez zbędnej powagi określić mianem „stania na straży cieni”. Świat się zmienia, po kataklizmach XX wieku wydawało się, że nic już nigdy nie będzie takie samo, a jednak z opowieści i fotografii rozmówców Grupińskiej wyłania się trwanie i stałość. Ze wszystkich historii wyczytać można naturalny podział życia bohaterów na trzy akty. Akt pierwszy: międzywojnie, o którym opowiadają najchętniej, najwięcej pamiętają i najbardziej starają się ocalić od zapomnienia. Na zdjęciach rysują się nam sytuacje z życia codziennego, czasu świątecznego, rytuały, scenki z wakacji. Akt drugi: Zagłada, której towarzyszy inny namysł i niepewność. Zdania tu są krótkie, dosadne, wstrząsające. Nie wiemy, na jakie pytania rozmówcy nie chcieli odpowiedzieć ani jakich pytań im nie zadano. Akt trzeci wreszcie: rzeczywistość po 1945 roku, o której mówią najmniej, jakby to była „poczekalnia”. I Epilog: nieokreślona teraźniejszość, która mimo wszystko wypełniona jest miłymi zdarzeniami, to uniwersalny przywilej starości, „bo już wszystko można”.
W „Dwunastu opowieściach żydowskich” zaklęty jest świat, który umarłby podwójnie, gdyby go nie zapisać. Książka Grupińskiej dotyka wątków trudnej historii polsko-żydowskiej i daje nadzieję na to, że jednak mają one jakiś ukryty sens. Grupińska w wywiadzie o znamiennym tytule „Człowiek jest najważniejszy” powiedziała kiedyś: „To tak, jakby świat jednak miał jakąś swoją ramę. Wszystko się rozsypało, […] wymordowano ludzi, ale istnieją ślady, które mówią o tym, że człowiek żyje w pewnym porządku i że ten porządek się odtwarza. I to jest fascynujące”. Dla mnie jest nie tyle fascynujące, ile krzepiące, bo „Dwanaście opowieści żydowskich” to przede wszystkim dwunastu pięknych ludzi.
Anka Grupińska, „Dwanaście opowieści żydowskich”
Czarne
Wołowiec 2013
Przeczytaj fragment książki Anki Grupińskiej na e.CzasieKultury.pl