Archiwum
29.12.2011

Droga jest celem

Piotr Tkacz-Bielewicz
Muzyka

Zeitkratzer to wyjątkowe przedsięwzięcie – zespół, który wykonuje muzykę współczesną, ale nie zadowala się rolą interpretatorów zamysłów kompozytorskich, częściej sam inicjuje projekty i wchodzi w twórcze kolaboracje z muzykami. W ten sposób muzycy współpracowali między innymi z Carstenem Nicolai, Lou Reedem, Keiji Haino czy Johnem Duncanem.

Potrafią też odświeżająco podejść do istniejącego repertuaru, czego przykładem jest ich cheap imitation słynnego „Pierrot Lunaire” Arnolda Schönberga. Apetyt artystyczny Zeitkratzera nie zna granic, jak dowodzi ich „Volksmusik”, zawierający wyobrażony folk z doliny Dunaju. W 2010 roku zainicjowali serię [old school], w której zajmują się klasykami współczesności: Johnem Cage’m, Alvinem Lucierem, Jamesem Tenney’em oraz Karlheinzem Stockhausenem.

Płyty Zeitkratzera przyciągają uwagę nie tylko doborem kompozycji, ale też wyglądem okładek, które odbiegają od standardowych rozwiązań, zdobiących albumy z „muzyką poważną”. Zdjęcia pomarańczy, wiśni czy winogron sugerują, że na płytach znajdziemy smakowite owoce pracy muzycznej awangardy.

Krążek poświęcony Stockhausenowi zawiera 5 utworów z wyjątkowej kompozycji „Aus den sieben Tagen”. Dzieło to, napisane w 1968 roku, nie jest tradycyjną partyturą, a zbiorem tekstów, niejako instrukcji dla grających, które mają być jedynie inspiracją, nie definicją efektu dźwiękowego. Przykładowo „Verbindung” zaczyna się od słów: „Zagraj wibrację w rytmie swojego ciała”, po czym następuje lista analogicznych poleceń, w których zmienia się tylko punkt odniesienia wibracji („intuicja”, „wszechświat”, „oświecenie”). W interpretacji Zeitkratzera zwracają uwagę instrumenty dęte, wzlatujące ponad magmę pozostałych dźwięków. Wyróżnia się też „Intensität” ze swoim koślawym rytmem, który łączy w sobie prostotę i wyrafinowanie. Tekst do tego utworu polecał skupienie się na jednym dźwięku, natomiast w następującym po nim „Setz die Segel zur Sonne” muzycy mają skoncentrować się na stworzeniu harmonii, co materializuje się w gęstym, masywnym dronie. Muzyka zawarta na tym albumie nie jest łatwa do przyswojenia, jednak Zeitkratzer nawet to, co mroczne i ciężkie, potrafi nasycić ekstatyczną energią.

3 grudnia zespół wystąpił na festiwalu C3 w Gdańsku, gdzie zaprezentował między innymi materiał odnoszący się do kompozycji ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia (pisaliśmy o nim tutaj). Więcej o tym wydarzeniu w wywiadzie z założycielem zespołu: Reinholdem Friedlem.

Dlaczego powołał Pan do życia Zeitkratzer? Czy dostrzegał Pan jakąś lukę, którą zespół mógłby wypełnić?
Kiedy zakładałem Zeitkratzer wszyscy sądzili, że dowodzi to tylko tego, iż jestem szalony. Już wtedy zwracano mi uwagę na trudności finansowe i że niemożliwe jest istnienie takiego niezależnego zespołu.

Nie chciałem wypełniać w ten sposób żadnej luki, choć zauważałem ich mnóstwo, ale tworzyć dobrą muzykę.

Jakie cele realizuje zespół, na czym opiera się jego niezależność?
Droga jest celem.

Zeitkratzer został założony w 1999 roku. Pomysł na zespół, złożony z europejskich solistów, jest unikatowy. Dziewięcioro muzyków, oświetleniowiec i inżynier dźwięku mieszkają w różnych miastach, a spotykają się w Berlinie, by pracować nad projektami. Tu są one rozwijane, w ostatnich latach korzystamy z gościnności Volksbühne. Trzymamy dystans od instytucji, sami finansujemy swoje projekty, by zachować niezależność. Występowaliśmy na wielu znaczących festiwalach, prowadzimy też własną wytwórnię płytową. Zaletą takiego funkcjonowania jest siła estetycznego przekazu.

Tworząc program koncertu w Gdańsku, inspirowaliście się twórczością innych, także polskich, muzyków.
Zagraliśmy nasze wersje kompozycji powstałych w Studiu Elektronicznym Polskiego Radia oraz utwory Terre Thaemlitza („500 year orbit” oraz część „Superbonus”). Jeśli chodzi o SEPR, to były to „View from the window” Elżbiety Sikory, „Dixi” Eugeniusza Rudnika oraz „Episodes” Bohdana Mazurka. Spojrzeliśmy na te kompozycje na nowo, wykonując je na amplifikowanych instrumentach akustycznych. Nie jest to dokładnie ta sama muzyka, ale jej refleksy stworzone dzięki instrumentom. Udowodniliśmy już, że jesteśmy wystarczająco awangardowi, teraz możemy nawiązać do wielkiej muzyki, która istniała przed nami.

Współpraca z Thaemlitzem to długoletni proces, którego efekty można usłyszeć na naszym albumie z 2008. Stworzył on kompozycje specjalnie dla nas i z naszym udziałem, choć odnosząc się do materiału zawartego na swoich płytach „Couture Cosmetique” i „Means from an End”.

Zeitkratzer „[old school] Karlheinz Stockhausen”
zeitkratzer records
2011

fot. Reinhold Friedl

alt