Jest noc, widać dworzec kolejowy, z tych mniejszych, podmiejskich. Krople uparcie odbijają się o beton, strugami staczają się po pochyłym dachu, woda cieknie przez dziurawe rynny. Z szarości wyłania się para, przedostaje się przez krótki snop żółtego światła, by na powrót zanurkować w mroku. Trzeba dobrą chwilę odczekać, aż cokolwiek się zacznie – aż w tej martwocie, próżni i aurze tajemniczości, któreś z nich w końcu coś powie. „Masz ogień?” – zacznie ona, wysuwając papierosa z torebki, jak gdyby nigdy nic. Natychmiast podnosi go do ust, zaciąga się głęboko, wyraźnie zdenerwowana. Po krótkiej chwili niezręczności i skrępowania mówi, że przyszła w zastępstwie za jego żonę. Z minuty na minutę atmosfera gęstnieje; niewiadome i pęknięcia ulegają spiętrzeniu. Nagle się okazuje, że każde z nich wkroczyło kiedyś na drogę bez powrotu, wpadło w sidła miejscowego półświatka. Facet nazywa się Zhou Zenong, jest zawodowym złodziejem motocykli. Najpierw trzymany był na muszce konkurencyjnego gangu (wszystko przez walkę o strefę wpływów), teraz państwo wystawiło za nim list gończy, po tym, jak omyłkowo posłał kulkę gliniarzowi. Ona ma na imię Liu, jest prostytutką i została opłacona, by pomóc mu wyrwać się z tej pułapki. Oboje pozbawieni są jednak choćby cienia nadziei.
Kto twórcę „Jeziora dzikich gęsi”, Diao Yinana, zna, ten wie, że naturalnym środowiskiem dla jego fabuł są samotność, pesymizm i moralne zwichnięcie. Sześć lat temu festiwalowe tryumfy święcił głośny „Czarny węgiel, kruchy lód” (w Berlinie pokonał głównych faworytów do Złotego Niedźwiedzia, m.in. „Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona i „Boyhood” Richarda Linklatera). Było to kino, które wskazywało na zaostrzającą się alienację, zepsucie i brutalizację życia w Chinach, wywodzące się w linii prostej z maoistowskiej rewolucji kulturalnej i następujących po niej rynkowych reform. Yinan unikał przy tym bezpośrednich politycznych tez czy oskarżeń. Wziął diagnozę społeczną w nawias filmowych odniesień, sprytnie utrzymał całość w konwencji kina akcji, w centrum uwagi widzów postawił intrygę sensacyjno-kryminalną. W „Czarnym węglu, kruchym lodzie” na pierwszy plan wysunął zatem obrazy okrutnej zbrodni – sprawa dotyczyła poćwiartowanych zwłok znalezionych na zwałach węgla. Szybko zauważono, że reżyser czerpie z zasadniczego rysu i założeń czarnego kryminału; że eksploatuje ikonografię, wizualne nawiązania, aluzje tematyczne, narracyjne i inne znaki z bogatej tradycji amerykańskiego filmu noir. Przede wszystkim po to, by zaszyfrować opowieść na temat problemów współczesnego państwa chińskiego.
„Jezioro dzikich gęsi” to kino noir tak zwanej fazy neo, oznacza to, że mamy do czynienia z formą odniesienia, dialogu czy też świadomego wykorzystania potencjału tkwiącego w klasycznych czarnych kryminałach. Yinan i autor zdjęć, Jingsong Dong, lekcję z poetyki noir odrobili bez zarzutu, jako punkt wyjścia obrali techniczne wyrafinowanie i obłędne wyeksponowanie strony wizualnej. Tym samym to, co istotne w ich filmie – jak przystało na dobry noir – nie rozgrywa się w ciągu dnia czy w pełnym słońcu, ale po zmroku, kryje się w smugach cienia oplatających rzeczywistość, w spowitych czernią zakamarkach. Różnica wydźwięku jest jednak zasadnicza – podręcznikowy film „czarny” był alegorią klimatu i nastroju czasów wielkiego kryzysu, stanowił niejako wyzwanie rzucone ówczesnym amerykańskim normom społecznym i konserwatyzmowi. W „Jeziorze dzikich gęsi” noir pojawia się oczywiście w nowym kontekście, podlega rekonfiguracji i uwspółcześnieniu, staje się refleksją nad kondycją społeczeństwa z drugiej półkuli. Tłem dla filmowych wydarzeń jest Wuhan, stolica prowincji Hubei – ale odmienna od tej, którą można zobaczyć w turystycznych broszurach. Yinan zagląda na zaplecze jednej z największych aglomeracji w kraju, do slumsów – labiryntu obskurnych ruder, walących się hal fabrycznych, nocnych marketów powleczonych neonową poświatą. Na ulicach panują permanentna nędza, ciasnota i wendeta. Gangi na oczach lokalnych władz zaopatrują się w broń i dzielą miasto pomiędzy siebie; na codzienności mieszkańców cieniem kładą się strzelaniny, kradzieże, prostytucja. Już w poprzednim filmie chiński reżyser podglądał rejony nieuczęszczane, wrogie człowiekowi – unikał ścisłego obrębu metropolii, centrum władzy i bogactwa, krążył raczej po zrujnowanych industrialnych przedmieściach.
Kluczowe wydają się tu jednak nie tyle możliwości, jakie daje Yinanowi styl związany z warstwą wizualną tradycji noir, ile tkwiący w potrzasku bohater tragiczny. Zhou Zenong, po tym jak przypadkowo zastrzelił oficera policji, musi uciekać przed policyjną obławą (zaangażowani w poszukiwania zostają funkcjonariusze z całej prowincji) i kryć się przed łowcami nagród. Zbrodnię, która staje się rodzajem narracyjnego zapalnika, można by uznać za konsekwencję własnych poczynań bohatera; jednak Yinan po raz kolejny nienachalnie rzuca światło na czynniki społeczne i uchybienia systemowe. Można więc uznać „Jezioro dzikich gęsi” za opowieść o różnych przejawach przemocy, dewiacji i bezprawia na chińskich ulicach, ale można też doszukiwać się ukrytych znaczeń – krytyki idei społeczeństwa nadzorowanego oraz pokraczności chińskiej policji. Na korytarzach komisariatu słyszy się, że gros funkcjonariuszy wysłane w pościg za bohaterem nie miało nigdy dotąd w ręku broni; że na obrzeżach Wuhan wciąż znajdują się obszary wyjęte spod prawa, niezbadane, funkcjonujące poza jakąkolwiek kontrolą organów ścigania. Instytucje państwa nie dają więc realnego poczucia bezpieczeństwa, nie gwarantują stabilnej codzienności dla obywateli. Mobilizują się dopiero „we własnej sprawie”, gdy ginie jeden z nich.
W „Jeziorze dzikich gęsi” los Zhou Zenonga ucieleśnia immamentność śmierci, dlatego bohater nie prowadzi historii do żadnego okrągłego morału. Świat u Yinana to po prostu nieustające łowy – społeczeństwo traktuje on jako zbiorowisko drapieżników zmuszonych do polowania na słabsze i mniejsze zwierzęta. Wydaje się zatem, że Chiny po reformie Denga Xiaopinga i agresywnej modernizacji kraju, wciąż starają się znaleźć, trochę na oślep, drogę w nowym świecie. Awans klasowy przyczynił się w uprzywilejowanych regionach kraju do wzrostu gospodarczego, odbyło się to jednak kosztem znacznego pogłębienia nierówności w jego bardziej peryferyjnych zakątkach. Zdesperowani ludzie, którym nie przypadł w udziale sukces finansowy, pozostawieni bez wsparcia i pomocy, odpowiadają dziś przemocą i agresją. Nikt w filmie nie wypowiedział tego wprost, ale wysunąłbym interpretację, że „Jezioro dzikich gęsi” jest świadectwem napięć, jakie rozchodzą się po całej chińskiej ziemi. Niby prosta jak drut historia o zbrodni i ucieczce, ale – jak to z prostymi historiami bywa – kryje się w niej sporo dwuznaczności.
„Jezioro dzikich gęsi”
reż. Diao Yinan
premiera: 31.07.2020