Archiwum
10.04.2015

Drapieżność naszego wieku

Marek S. Bochniarz
Film

„Nam, biednym widzom, zdarza się oglądać różne filmy: dobre, złe, bardzo złe, zwyczajne i niezwykle oryginalne. Każdy można zrozumieć, można zachwycić się nim lub odrzucić. Cóż jednak można począć z Pańskim?!”
inżynier konstruktor z Leningradu w liście do Tarkowskiego o jego „Zwierciadle”

Rosjanie lubią importować obcą im, skomplikowaną kulturę na swoje dzikie pola. Jeden z najbardziej niemoralnych wschodnich bogaczy, który fortuny dorobił się różnymi oszustwami podczas transformacji kraju radzieckiego w rosyjski, był wyjątkowo łakomy. Kupił słynnego austriackiego artystę na wyłączność (same dzieła sztuki toć przecie za mało!), przewożąc w tajemnicy swego kosztownego niewolnika na syberyjskie pustkowie do opuszczonego gmachu. Po śmierci właściciela artysta, zabijający czas rytualnym patroszeniem słodkich zwierzątek, wpada w obsesję na punkcie Dystansu – tajemnego artefaktu zdobytego przez Rosjanina. Kradzież zleca trzem karłom o zdolnościach parapsychicznych.

Reżyser z całą rubasznością i bezczelnością przystąpił do dekonstrukcji jednego z tych arcydzieł, o których na Olimpie X muzy układa się śliczne pieśni, a na pudłach z taśmą filmową kładzie tłuste wieńce. „Stalker” Andrieja Tarkowskiego bywa stale wymieniany w różnych zestawieniach najlepszych filmów w dziejach rodzaju ludzkiego. Umarłeś i nie zdążyłeś obejrzeć tego cudeńka, biedny człowieku? Przegrałeś życie! Bycie Katalończykiem zobowiązuje Caballero do gestów, wykonywanych ze stosownym rozmachem. W swoim drugim filmie – aby uświetnić pamięć boskiego Salvadora – poważył się na czyn niewiernego.

Zejdźmy jednak w dół, na bezkresną rosyjską ziemię. Już w czasie premiery „Stalker” nie miał łatwego startu i był pozbawiony solidnych rakiet nośnych. Wyobrażam sobie zaskoczone i zdezorientowane grymasy na twarzach fanów prozy braci Strugackich, które wówczas zetknęły się z tym artystowskim produktem. Tarkowski zaadaptował (choć to złe słowo, może lepiej: zmiksował w wyżymaczce lub rozpuścił w kwasie?) ich słynną powieść „Piknik na skraju drogi”. Jak przyznał szczerze Seweryn Kuśmierczyk, bodaj największy polski miłośnik tarkowszczyzny, „Stalker” nie miał ostatecznie nic wspólnego z powieścią. Rosjanie na rynek wewnętrzny wypuścili niecałe dwieście kopii, a na Moskwę przypadły zaledwie trzy taśmy, które przez pierwsze miesiące zebrały w kinach stolicy ponad dwa miliony widzów. Rok 1980 był zaiste bogaty w cuda i osobliwy dla radzieckiej fantastyki naukowej.

Tarkowskiego w powieściach Strugackich czy Lema (casus szczerze znienawidzonej przez pisarza ekranizacji „Solaris”) fantastyka interesowała najmniej. Najchętniej by wyrzucił cały ten naddatek w postaci rakiet, stacji kosmicznych, zjawisk nadprzyrodzonych do kosza i zajął się „wyodrębnieniem czegoś specyficznie ludzkiego, niepodzielnego, co krystalizuje się w duszy każdego człowieka i decyduje o jego wartości”. Musiał jednak budować makiety przed kamerą, choć bardzo ich nie chciał, więc robił to dość niezdarnie, jakby na złość znienawidzonemu sztafażowi SF. Caballero w „Dystansie” dworuje sobie z wewnętrznie rozdartego człowieka, który czyta różne rzeczy, chce coś z nimi powyprawiać ambitnego, acz kręci nosem na ich prawdziwą naturę. Stanisław Lem może i uchodzi dziś za filozofa, a bracia Strugaccy za najważniejszych twórców socjologicznej fantastyki naukowej, ale Polak i Rosjanie w równym stopniu lubowali się w pisaniu prozy rozrywkowej (nie uwierzę, że nie – za dobrze im szło). Jednak Tarkowski i kultura popularna nie mogły iść z sobą w parze. Tak jak artysta płakał zapewne w ukryciu, gdy ludzie przychodzili tłumami na niestrawnego „Stalkera” (widzę go jako rasowego masochistę, który pragnął spektakularnych i heroicznych porażek), tak bracia Strugaccy siedzieli w milczeniu, zażenowani, że trafili na reżysera zarażonego jurodiwością.

Przy całym świntuszeniu (karły lubują się w groteskowym mordowaniu, a międzykontynentalne rozmowy prowadzą, zwiększając siłę umysłu onanizowaniem się), Caballero mistrzowsko szydzi z piękna „Stalkera”. W zamian za zielenie cudownej Strefy proponuje stalowe błękity Syberii, kamienne pustynie i pejzaże postindustrialne. Za każdym razem psuje jednak nasze proste przyjemności estetyczne, zachwyt urodą kompozycji, dokładając rzeczy niepasujące do scenerii à la Tarkowski: gadający po japońsku kociołek, rzucający sentencjami i pseudokoanami zen, idiotycznie skonstruowane maszyny czy właśnie trójkę wulgarnych, nieskromnie zabawiających się karłów. W „Dystansie” kompulsywnie wręcz powracają kompozycje centralne i towarzyszące im kuriozalne motywy okultystyczno-nadprzyrodzone, co przywodzi na myśl konkretne filmy i osoby. Być może Caballero daje prztyczka w nos także innemu słynnemu poecie ekranu, Jodorowsky’emu (niby twórca chilijski, a korzenie ma rosyjskie), który zamiast kręcić swój metafizyczny western zabawia się obecnie leczeniem za pomocą tarota i siłami psychomagii. Nieładnie, Alejandro, przestań się wygłupiać i zrób coś z sobą, nie daj się strofować młodemu!

Gęsta i absurdalna atmosfera wokół trudnego spadku tarkowszczyzny powoduje, że bezecny i lekki, pełen absurdów „Dystans” będzie jednym z najbardziej odświeżających filmów tego roku, bez względu na rodzaj publiczności. Ci, którzy zużyli na rosyjskiego „poetę kina” wiele długich godzin przypłaconych bólem zesztywniałych członków, będą mogli nareszcie odreagować je w zdrowy i naturalny sposób sporą dawką śmiechu. „Dystans” jest też o tyle lepszy wśród ostatnich artystycznych wariacji na kino SF, że podjęte w nim tropy są bardziej czytelne niż na przykład w wypadku intertekstów w „Legendzie Kaspara Hausera” Davide Manuliego. To fascynujące, że po szalonym debiucie „Finisterrae”, w których para duchów, mężczyzn ubranych w prześcieradła z dziurami na oczy, pragnie powrócić do świata żywych, Caballero dalej bawi się w kręcenie filmów z hiszpańską obsadą, które podczas postsynchronów uzupełnia dialogami w języku rosyjskim. Twórca z krainy słońca, patrząc na ponuraków ze Wschodu, zaskakująco dobrze ich rozumie i potrafi puścić do nich oko. Może lepiej odrobił lekcje orientalizmu od Tarkowskiego, który – jak wiemy – swe dalekowschodnie studia przerwał przedwcześnie?

„Dystans”
reż. Sergio Caballero
premiera: 10.04.2015

alt