Archiwum
17.09.2015

Dojrzały patriotyzm

Sebastian Kochaniec
Sztuka

Na ulicach polskich miast można od pewnego czasu zauważyć wzrastającą modę na patriotyzm. Niezwykle ciekawa wydaje się modalność tego zjawiska, którego szczególnie intrygującym aspektem jest wizualność: eksponowanie symboli narodowych na przykład na popularnych „patriotycznych” koszulkach (szczególnym wzięciem cieszą się motywy husarza, „Inki” lub tematycznie związane z powstaniem warszawskim). Patriotyzm i związane z nim aksjomaty uległy powszechnej estetyzacji.

Nie chodzi tu o kompletny obraz polskiego patriotyzmu, który w XXI wieku jest niezwykle zrelatywizowany. Rzecz dotyczy skrajnych sposobów jego ukazywania. Jak wygląda współczesny polski patriota? To młody, wysportowany mężczyzna w stroju umożliwiającym mu nieskrępowane okazywanie miłości do ojczyzny. Właściwie rokrocznie mamy do czynienia ze swoistym festiwalem patriotyzmu na ulicach Warszawy w związku z obchodami rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

Na tym etapie pojawić się mogą wobec autora tego tekstu pewne zarzuty: skrajne podejście do tematu, generalizacja postaw społecznych. Czy jednak zachowania mające na celu okazywanie miłości do narodu nie stanowią zbioru pewnych norm, reguł i wypracowanych wzorców zachowań? Jeśli ktoś ma wobec tego jakiekolwiek wątpliwości, powinien się zapoznać z trwająca w białostockim Arsenale wystawą „Nasze ciało narodowe”, poświęconą różnorodnym kwestiom związanym z tym, co rozumiemy poprzez naród i to, co narodowe.

Obraz jako medium służące ukazywaniu istotnych aksjomatów związanych z pojęciem narodu to dla kultury polskiej rzecz niezwykle istotna. Pomijając fakt, że nasza kultura nigdy nie była kulturą obrazu, lecz zbytku, ognia, gorliwości w wierze, kulturą miecza i krzyża – obraz odgrywa w niej rolę kreatora imaginarium patriotycznej wyobraźni. Polacy patrzą na swoją historię właśnie za pośrednictwem obrazu. Weźmy chociażby malarstwo Matejki czy Grottgera. Patetyczne narracje, które prowadzą wręcz do mitologizacji polskiego oręża, lub sentymentalne, symboliczne przedstawienia powstańców. Wszystkie one kształtują do dziś żywotne, narodowościowe mity. Jakże odmienny obraz od tego możemy zobaczyć w białostockiej elektrowni. Nie ma tu ani mitologizacji ani pietyzmu. Jest kompletna demitologizacja i deheroizacja – a więc prawda? Jak najbardziej. Z tym jednak założeniem, że przefiltrowana przez wrażliwość współczesnego artysty, który nie tylko obrazuje, przedstawia, ale także – a może przede wszystkim – komentuje. Arystoteles w swojej „Poetyce” zwracał uwagę, że w sztuce rzeczywistość ukazuje się w trojaki sposób. Możemy mieć do czynienia z obrazem świata takim, jakim on jest, a nawet gorszym. Pochodzące ze starożytnej estetyki rozpoznanie dotyczące relacji sztuki i rzeczywistości zdaje się niezwykle trafne w zestawieniu z wieloma pracami zaprezentowanymi w białostockiej elektrowni. Ekspozycja wprowadza widza w przestrzeń, w której to, co wydawałoby się oczywiste, jak chociażby zawarty w pojęciu narodu postulat jedności, staje się wieloznaczne i wieloaspektowe. Mnoży wątpliwości wobec współczesnego rozumienia tego, czym jest naród, co wobec obecnej sytuacji politycznej Starego Kontynentu stanowi bardzo czujny komentarz.

Nieprzypadkowo kuratorka Monika Szewczyk w tekście komentującym wystawę „Polska, Ukraina, Rosja – narodów obraz własny” zwraca uwagę na to, że prezentowana w przestrzeni starej elektrowni ekspozycja jest rodzajem dialogu, narracją budowaną z oderwanych od siebie zdań, które do głębi przesiąknięte są ironią i groteską obecną w artystycznych komentarzach.

Naród to pojęcie wielokontekstowe i wieloaspektowe. Świadczy o tym chociażby rozumienie tego terminu w ujęciu instytucjonalnym, tożsamościowym, kulturowym, historycznym i tym podobne. Wystawa w białostockim Arsenale zdaje się rozpatrywać przede wszystkim tożsamościowo-kulturowy kontekst tego pojęcia. Do wspomnianego dialogu bowiem kuratorka zaprosiła artystów z Polski, Ukrainy i Rosji – państw, które pod względem kulturowo-obyczajowym są sobie bliskie, a jednocześnie politycznie, instytucjonalnie, światopoglądowo – tak dalekie. Ta właśnie kontrastowość została doskonale ukazana w relacji, jaka zachodzi pomiędzy pracą Piotra Uklańskiego „Solidarność” a wyeksponowanymi vis-à-vis wideo Tomasa Rafa „Katastrofa smoleńska” i „Euromajdan”. W zachodzącej pomiędzy tymi pracami dialektyce niezwykle głęboko uzewnętrznia się symboliczne przesłanie nie pozbawione ironii. Jedni walczą o to, co drugich podzieliło.

Artystyczne rozważania pomiędzy artystami z Polski, Ukrainy i Rosji na temat narodu, wizerunku własnego państwa, kondycji wspólnoty narodowej można porównać do powrotu dojrzałego człowieka w miejsce swego urodzenia. Gdy bierze on do rąk swoje stare zabawki, dostrzega, że zniknęła tamta naiwność i brak mu już niezachwianej dziecięcej wiary w nieustannie ziszczające się marzenia. Jest natomiast doświadczenie i ironia przeżytych złudzeń, klęsk i zawodów.

Prawdopodobnie znajdzie się ktoś, kogo zaskoczy fakt, że tak mało słów w tej recenzji padło na temat poszczególnych prac. Cóż mogę rzec… Robi się jeszcze wystawy, o których nie trzeba zbyt wiele pisać, bo najlepiej się je ogląda…

„Nasze ciało narodowe”
kurator: Monika Szewczyk
artyści: Adam Adach, Anna Baumgart, Hubert Czerepok, Aleksandra Czerniawska, Marek Raczkowski, Tomáš Rafa, Jadwiga Sawicka, Piotr Uklański, Chto Delat, Petr Pavlensky, David Chichkan, Vlada Ralko, Mykola Ridnyi
21.08. – 27.09.2015
Białystok, Galeria Arsenał elektrownia

alt
fot. Piotr Uklański, Bez tytułu (Solidarność), 2007